Quantcast
Channel: aGwer | makijaż, kosmetyki, blogowanie
Viewing all 695 articles
Browse latest View live

Paleta Too Faced, Sweet Peach

$
0
0
paleta-too-faced-sweet-peach

Na paletę Too Faced, Sweet Peach polowałam już od ponad roku. Próbowałam zdobyć ją za granicą, nie udało mi się jej kupić kiedy pierwszy raz pojawiła się w Polsce. Nie mogłam jej przegapić kiedy znów stała się dostępna stacjonarnie w moim mieście. To jedna z tych palet, bez których nie mogłam się po prostu obejść od momentu premiery. Jako fanka pozostałych dwóch czekoladowych palet Too Faced, wiedziałam jakiej jakości się mogę spodziewać. Zdradzę Wam, że i tym razem się nie zawiodłam.

paleta-too-faced-sweet-peach

paleta-too-faced-sweet-peach

Czy warto kupić paletę Too Faced, Sweet Peach?


Zanim odpowiem Wam na to pytanie, pragnę nieco przybliżyć Wam kilka istotnych kwestii. Kiedy oceniam jakąś paletę albo cienie, czy inne produkty do makijażu, zwracam uwagę na kilka bardzo ważnych aspektów. Sprawdzam pigmentację, wygodę pracy, trwałość, intensywność koloru po aplikacji, jak zachowują się na powiece i oczywiście jak ma się cena do jakości. Jednak dla mnie, najważniejsze są trzy elementy: pigmentacja, trwałość i wygoda użytkowania. Reszta jest po prostu kwestią istotną, ale jednak poboczną.

W przypadku palety Too Faced Sweet Peach, mamy do czynienia ze wszystkimi aspektami jednocześnie. Kolorystyka palety jest fantastyczna, nie da się temu zaprzeczyć. Pigmentacja jest na bardzo wysokim poziomie, trwałość i wygoda pracy również. Lubię fakt, że te cienie nie zlewają się po roztarciu, nie tracą intensywności w ciągu dnia i bardzo dobrze wyglądają przez wiele godzin. Dobrze przyklejają się do każdej bazy ale też i do korektora. Pracuje się z nimi naprawdę przyjemnie, choć lekko się osypują. Zdecydowanie warto kupić tę paletę, ale niestety nie jest pozbawiona wad.

Jak do jasnych i perłowych cieni, absolutnie nie ma się do czego przyczepić, tak w przypadku kilku ciemniejszych kolorów nie jest idealnie. Ciemny fiolet Delectable i granat z shimmerem Talk Derby To Me mają średnią pigmentacje w porównaniu do reszty. Poza tym kolory tracą przy aplikacji na skórę, nie wyglądają tak ładnie jak reszta. Jeżeli jeszcze na coś mam zwrócić uwagę, to Charmed,I'm Sure mógłby mieć troszkę lepszy pigment. Chociaż z założenia podobnie jak Georgia są to cienie typowo transferowe, więc nie są tak intensywne, co właściwie przemawia na korzyść palety. Brakuje mi w niej ciemnego brązu, którym można byłoby przyciemniać makijaż.

paleta-too-faced-sweet-peach

paleta-too-faced-sweet-peach

U kogo sprawdzi się paleta Too Faced Sweet Peach?


Niebieskookie powinny być nią po prostu zachwycone. Brzoskwinie, pomarańcze, ciepłe kolory cudownie podkreślają niebieską tęczówkę. Ponadto posiadaczki zielonych i szarych oczu, też powinny być zadowolone. W przypadku brązowych tęczówek, paleta również się sprawdzi, ale raczej sugerowałabym sięgnąć po coś, co ma lepszej jakości fiolet i więcej granatów. Jeżeli stawiacie na lżejsze, rozświetlające makijaże na co dzień, Sweet Peach również powinna się sprawdzić.

Jeżeli szukacie palety z dobrej jakości cieniami, a stawiacie na wyższą półkę - Too Faced Sweet Peach będzie ideałem. Kolory są piękne, cudownie wyglądają na oczach, a pigmentacja zadowoli zarówno profesjonalistki, jak i osoby, które nie zajmują się makijażem na co dzień. Wiem, że ta propozycja marki wzbudza zainteresowanie wielu z Was i uważam, że nie bez powodu zrobiła furorę.

paleta-too-faced-sweet-peach

Too Faced od zawsze stawia na jakość. W tym przypadku Osobiście jestem zakochana w tej palecie, sięgam po nią bardzo często i bardzo podoba mi się kompozycja kolorów. Ostatnio mam małą obsesję na punkcie ciepłych kolorów, więc Sweet Peach idealnie wpisuje się w moje aktualne upodobania.

Po jakie kolory sięgacie na co dzień najczęściej? Preferujecie ciepłe czy chłodne odcienie?


Makijaż kosmetykami Nabla | krok po kroku

$
0
0
kosmetyki-nabla

Makijaż kosmetykami Nabla, to pierwszy post z naszej kolejnej akcji! Tym razem wraz z sześcioma innymi blogerkami zajmiemy się makijażem. Poznacie masę trików, nowych produktów i na pewno wśród naszych postów znajdziecie coś dla siebie. Mam nadzieję, że tak jak poprzednio i tym razem będziecie towarzyszyć nam w trakcie tego tygodnia. Ja otwieram naszą akcję makijażem, który wykonałam kosmetykami Nabla. Podzielę się też z Wami tym, co myślę o tych produktach, więc ostrzegam, że to będzie długi post! Zapraszam Was na pierwszy tekst z serii #makijażowelove!

kosmetyki-nabla

Kosmetyki Nabla, to stosunkowo świeża nowość wśród marek makijażowych na naszym rynku. W sieci nie było jeszcze o nich zbyt głośno, a powinno! Muszę Wam powiedzieć, że jestem zachwycona jakością kosmetyków tej marki. Nie sądziłam, że zrobią na mnie tak duże wrażenie. Zarówno cienie, produkty do konturowania oraz róże możemy kupić w formie wkładów do palet magnetycznych, które marka również oferuje. Dzięki temu mamy możliwość stworzenia własnej palety. Cienie kosztują od 32,90zł do 42,90zł, pudry do konturowania i róże od 42,90zł do 56,90zł. Tańsze są oczywiście wkłady i ja taką formę lubię najbardziej. Palety magnetyczne, które bez dwóch zdań dorównują kultowym Z palette, dostępne są w kilku rozmiarach i to w całkiem przystępnej cenie. Wszystkie produkty marki dostaniecie na www.mintishop.pl

nabla-gotham

nabla-gotham

kosmetyki-nabla

Do wykonania dzisiejszego makijażu zdecydowałam się na siedem cieni, które pięknie się ze sobą komponują. Wybrałam: Luna, Desire, Daphne N°2, Fohrenheit, Pressure, Caamelot i Nocturne. Wszystkie odcienie są bardzo dobrze napigmentowane, ale osoby mniej wprawione nie powinny sobie zrobić nimi krzywdy. Zauważyłam, że cienie połyskujące, takie jak Luna czy Desire, najlepiej nakładać zmoczonym pędzelkiem lub na lepką bazę. Wtedy otrzymamy największą intensywność połysku. Każdy cień delikatnie się osypuje, ale nie jest to nic z czym nie można sobie poradzić.

Do konturowania twarzy wykorzystałam bronzer o nazwie GothamJest to mój absolutny hit tego miesiąca i chyba najpiękniejszy bronzer jaki miałam przyjemność używać. Wydaje się dość chłodny, ale na twarzy delikatnie się ociepla, więc staje się neutralny. Na skórze wygląda bardzo naturalnie, pięknie podkreślając policzki. W połączeniu z różem Regal Mauve, tworzą bardzo zgrany duet na co dzień. Róż po który sięgnęłam, to stosunkowo jasny, jagodowy odcień. Nieco inny od tych, po które zazwyczaj sięgam, ale bardzo podoba mi się fakt, że ma satynowe, lekko połyskujące wykończenie.

Makijaż dopełniła subtelna pomadka o bardzo naturalnym kolorze. Odcień Closer, to troszkę jaśniejsza wersja moich ust, delikatnie przybrudzona brzoskwinia. Stonowany, elegancki kolor do codziennego stosowania. Lekka, ale bogata w pigmentację formuła bardzo ładnie sunie po ustach, pozostawiając je lekko matowe. 

kosmetyki-nabla



1. Brew uzupełniłam kredką Nabla, Brow Divine w odcieniu Mercury. Miękko sunie bo skórze i pozostawia ładny kolor.
2. W załamaniu powieki rozcieram cień Fohrenheit delikatnie muskając skórę pędzelkiem, głównie w zewnętrznej części.
3. Tym samym cieniem pogłębiam zewnętrzny kącik powieki i zwiększam intensywność w załamaniu aby wzmocnić efekt.
4. Palcem wklepuję cień Daphne N°2, na granicy z kolorem Fohrenheit, aby uzyskać płynne przejścia między dwoma kolorami.
5. Jasno brzoskwiniowy, ciepły odcień Desire wklepuję mokrym płaskim pędzelkiem, aby kolor mocno połyskiwał.
6. Wewnętrzny kącik rozświetlam jasnym, perłowym cieniem Luna. Robię to za pomocą mokrego pędzelka typu pencil brush.
7. Na zewnętrzną część dolnej powieki, nakładam ciemno turkusowy cień w kremie, Aurora który stanowi kontrast w makijażu. 
8. Tym samym kremowym cieniem rysuję kreskę na górnej powiece i całość gruntuję cieniem Pressure aby kolor był trwały.
9. Ocieplam dolną powiekę cieniem Fohrenheit i rozcieram go na granicy Pressure, aby całość była spójna z górną powieką.
10. Na linię wodną nakładam cielistą kredkę, a kącik uzupełniam cieniem Desire.
11. Tuszuję rzęsy, przyklejam sztuczne - model Alice, ze sminko.pl i makijaż gotowy!

kosmetyki-nabla

Moja dzisiejsza propozycja, to czysta zabawa kolorem i kontrastem. Bardzo podoba mi się zestawienie turkusu, z ciepłymi brzoskwiniami i brudną czerwienią. Spokojnie wyszłabym w nim na miasto, niekoniecznie na imprezę. Bardzo podoba mi się też fakt, że kolor pomadki koresponduje z makijażem oczu sprawiając, że całość jest spójna. 

Kosmetyki Nabla wywołały u mnie bardzo pozytywne wrażenie. Chętnie będę po nie sięgać nie tylko na co dzień, ale też na większe wyjścia. Przyjemnie się nimi pracuje, a bronzer to zdecydowanie moja nowa miłość. Chętnie sprawdzę więcej produktów i inne kolory, bo zapowiadają się fantastycznie.

Nie przegapcie postów u pozostałych dziewczyn biorących udział w akcji:
Małgosia: www.candykiller.pl


Koniecznie napiszcie czy podoba Wam się moja propozycja i czy też lubicie czasem pobawić się kolorami?

7 kosmetyków kolorowych, które się u mnie nie sprawdziły

$
0
0
buble-makijazowe

Rzadko kiedy pokazuję Wam buble lub kosmetyki, które się u mnie nie sprawdziły. Pomyślałam jednak, że co jakiś czas zwrócę Waszą uwagę na buble makijażowe. Jeżeli chodzi o tego typu produkty, to jestem dość wybredna i mam stosunkowo wysokie wymagania. Jestem chora na punkcie palet do oczu i generalnie cieni, więc zawsze mocno zwracam uwagę na ich jakość. W dzisiejszym zestawieniu pokażę Wam coś do makijażu oczu, twarzy i ust. Jeżeli chcecie poznać 7 kosmetyków do makijażu, które się u mnie nie sprawdziły, zapraszam na drugi post w ramach akcji #makijażowelove!

buble-makijazowe

Buble makijażowe

Rzadko kiedy określam kosmetyki mianem bubli. Nie lubię tego stwierdzenia głównie dlatego, że ma ono wydźwięk ogólnikowy, a kosmetyki oceniamy raczej mocno subiektywnie. To, co nie sprawdziło się u mnie, niekoniecznie będzie bublem u kogoś innego. Dlatego staram się unikać takiego określenia. Niestety, w przypadku tych kosmetyków jestem sfrustrowana już od dłuższego czasu, więc po prostu nie mogę nazwać ich inaczej. Są to moje buble, które skreślam z listy i na pewno do nich nie wrócę!

Palety Zoeva - głównie te na 10 cieni. Wiem, że wiele z Was się ze mną nie zgodzi i oczywiście macie do tego prawo. Ponieważ przerobiłam już cztery palety tej marki: Retro Future, Rodeo Belle, En Taupe oraz najnowsza propozycja marki: matte, uważam, że mam prawo być zawiedziona. Każda z tych palet po dłuższym użytkowaniu była dla mnie rozczarowaniem. W każdej z tych palet kolory się zlewają, tracą na intensywności w trakcie rozcierania, mają średnią pigmentację, a za taką cenę oczekuję czegoś więcej. Na pewno nie kupię już żadnej palety tej marki.

Cienie Inglot - nikt mi nie wmówi, że to są cienie dla profesjonalistów. Bardzo mi przykro, ale ilekroć zainteresuje mnie jakiś kolor i lecę do salonu żeby go sprawdzić, zawodzi mnie pigmentacja. Kiedyś o tym wspomniałam i wiele z Was pisało mi, że kolekcja What a spice! ma świetną pigmentację. No więc... nie ma. Albo moje rozumienie dobrze napigmentanych cieni jest po prostu inne. Miałam bardzo dużo cieni Inglot na początku mojej pracy jako wizażystka, próbowałam wielu kolorów w salonach marki i niestety, zawsze były dla mnie wielkim rozczarowaniem. Jestem na nie.

buble-makijazowe


Catrice, Liquid Camouflage - wychwalany na niejednym kanale YT, lubi go też wiele blogerem. Niestety, w moim przypadku się nie sprawdził. Kiedy zastyga znacznie ciemnieje, robi się różowy i nie wygląda ładnie. Odcień 010 jest znacznie za jasny do zakrycia cieni i jednocześnie zbyt różowy, żeby zdziałać cokolwiek sensownego. Na twarzy i niedoskonałościach wygląda bardzo nieestetycznie, zbiera się i warzy. Najlepiej sprawdza się w roli bazy pod cienie i właśnie tak go używam. Niestety, nie sięgnę po kolejne opakowanie.

L'oreal, Volume Milion Lashes, Fatale - jeden z gorszych tuszy do rzęs z jakimi się spotkałam. Pierwsza, cienka warstwa wygląda całkiem ładnie. Niestety, jeżeli tuszu nałożę więcej lub dołożę drugą warstwę - rzęsy wyglądają tragicznie. Są posklejane, tusz zbiera się w brzydkich grudkach, nie rozczesuje rzęs, nie przedłuża i nawet delikatnie nie podkręca. Jestem na nie, bo ten kosmetyk nie nadaje się kompletnie do niczego.

buble-makijazowe

buble-makijazowe

buble-kosmetyczne

NYX, Eyebrow Shaper - kolejny bubel makijażowy, który mocno mnie zirytował. Nie wiem czemu tak bardzo chciałam tę kredkę mieć w swoich zbiorach. Nic nie robi z brwiami. Nie trzyma ich w jednym miejscu, nie pomaga w utrwaleniu włosków i zdecydowanie nie ułatwia makijażu brwi. Mam wręcz wrażenie, że utrudnia pracę z każdym produktem jaki stosowałam. Brwi robią się brudne, produkty zbierają się w różnych miejscach i wszystko wygląda dosłownie jak błoto. Żałuję, że wydałam na nią nawet złotówkę.

Anastasia Beverly Hills, Illuminator - zachwycona i zauroczona wszystkimi opiniami, które krążyły po YouTube i blogach skusiłam się na jeden kolor. Ekscytacja sięgnęła zenitu, kiedy dotarł do mnie kolor Starlight. Niestety już po pierwszym użyciu wiedziałam, że to będzie wielkie rozczarowanie. Nie widziałam TEGO blasku, który prezentowały inne dziewczyny, nie widziałam TEGO połysku i mokrego efektu na skórze, którego chciałam. Ponadto, rozświetlacz wywołał u mnie uczulenie. W miejscu jego aplikacji, za każdym razem pojawiało się mnóstwo maleńkich krosteczek. Bardzo bym chciała, ale ten rozświetlacz nie jest dla mnie.

Maybelline, Vivid Matte - kolor Rebel Red jest fantastyczny, ale nie bez powodu znalazł się wśród bubli makijażowych. Głęboka, intensywna i jaskrawa czerwień, pięknie prezentuje się na ustach. Niestety, poza fantastycznym kolorem nie ma nic do zaoferowania. Nie jest matowa i nie trzyma się na ustach tak, jak powinna. Owszem, ten lekko połyskujący efekt bardzo mi się podoba, ale nie tego od niej oczekiwałam. Zdarzało mi się użyć ją jeszcze kilka razy od czasu recenzji, ale za każdym razem było tylko gorzej. Bardzo chciałabym sprawdzić inne kolory, ale na pewno się powstrzymam przed zakupem.

buble-makijazowe

Przypuszczam, że w mojej karierze pojawi się jeszcze więcej kosmetyków, które mnie rozczarują. W końcu nie ma produktów idealnych, a każda z nas lubi coś innego. Żywię jednak nadzieję, że częściej będę trafiać na hity, niż buble makijażowe.

Jaki kosmetyki rozczarowały Was w ostatnim czasie?

Nie przegapcie postów u pozostałych dziewczyn biorących udział w akcji:
Małgosia: www.candykiller.pl

Klaudyna: www.ekstrawagancko.com
Alicja: www.kotmaale.pl
Agnieszka: www.agnieszkabloguje.pl
Justyna: www.okiemjustyny.blogspot.com
Paulina: www.simplistic.pl

Makijaż na YouTubera - co za dużo to nie zdrowo

$
0
0
makijaz-na-youtubera

Trendy w makijażu promowane na wielu kanałach YouTube, szczególnie tych zagranicznych, są wręcz niedorzeczne. 5kg pudru pod oczami (i na twarzy), strzepywanie bakingu kolejną warstwą pudru, przypudrowane podkładem w kompakcie... Konturowanie na mokro, sucho i jeszcze potem na kolorowo. Nie. Dziś przygotowałam dla Was makijaż na YouTubera. Przerysowany i ciężki, który cudownie wygląda w kamerze i na zdjęciach, natomiast na skórze... Niezbyt zachęcająco. Makijaż na YouTubera to już trzeci post z akcji #makijażowelove, zapraszam Was do dwóch poprzednich tekstów i oczywiście na ten dzisiejszy!

makijaz-na-youtubera

Prawda, że ładny makijaż mi wyszedł? Nieskromnie przyznam, że bardzo podoba mi się to nietuzinkowe smokey, a w połączeniem z Heroine, wygląda ekstrawagancko, ale... mało użytkowo. Na zdjęciach prezentuje się właściwie idealnie. Żadnych niedoskonałości, gładka skóra, delikatny kontur i idealne usta. To jednak tylko pozory, które przy bliższych oględzinach demaskują niedoskonałość tak ciężkiego makijażu. 

Starałam się odtworzyć to, co widuję na niektórych kanałach YT. Postawiłam na ilość, choć momentami było mi ciężko, bo zazwyczaj sięgam po zdecydowanie mniejszą ilość produktów. Podkład i korektor przypudrowałam soczyście, zrobiłam baking, przerysowałam brwi i zaszalałam z kolorami. Chciałam żeby to było coś, co żadnej z Was się nie przyda i na pewno nie zdecydujecie się odtworzyć tego na sobie. Do tak mocnego oko bardzo pasują lekkie, subtelne usta. Natomiast do intensywnej, fioletowej pomadki kreska lub lekko rozświetlone oczy. Łączenie kontrastów, zabawa kolorem, to kolejna cecha makijaży z YouTube. Czy to wada, czy zaleta - oceńcie same. To co? Przyjrzyjmy się z bliska temu makijażowi.

makijaz-na-youtubera

makijaz-na-youtubera

Konturowanie twarzy na mokro, wciąż jest bardzo popularne. Osobiście nie robię tego na co dzień, bo zajmuje to zdecydowanie za dużo czasu. Nie bez powodu stosuje się ten zabieg przy sesjach zdjęciowych. Same zresztą widzicie na poniższych zdjęciach, że jako całość ten makijaż wygląda naprawdę ładnie, jednak jak przyjrzymy mu się z bliska... Widać wszystko i jeszcze więcej. Wcale nie mam aż tylu zmarszczek pod oczami, te maleńkie krosteczki są ledwo widoczne, a pory nie są w tak kiepskim stanie. Widać, że podkład osadził się w okół nosa i ust, na nosie i czole wygląda nieestetycznie. Nie jest to wina źle dobranego podkładu czy bazy, a ilości produktu oraz warstw. Nie żałowałam ani pudru, ani podkładu, korektora czy produktów do konturowania...

makijaz-na-youtubera

makijaz-na-youtubera

Ja takiej ilości produktów mówię zdecydowane NIE. Nie podoba mi się to, skóra wygląda nieładnie i moja zasada: mniej znaczy lepiej, sprawdza się znacznie lepiej niż cztery tony kosmetyków na twarzy.

Dziewczyny, kochajcie siebie! Makijaż ma być zabawą i przyjemnością, ma dodawać nam pewności siebie, ale nie powinien nas odmieniać. Tworzenie sobie całkowicie nowej twarzy, to jednocześnie wada i zaleta tej sztuki. Zachowanie zdrowych granic, które łatwo jest przekroczyć w ówczesnym świecie jest trudne, ale możliwe. Szczególnie jeżeli Beauty Guru na całym świecie promują ciężki makijaż, który jedynie w kamerze wygląda flawless. Malując się na co dzień, nie róbcie z siebie gwiazd YouTube czy Instagramu. Wybierajcie kolory, w których czujecie się dobrze i nie przesadzajcie z ilością. Bo po co? Wasza skóra będzie Wam za to wdzięczna!

Naprawdę nie potrzebujemy takiej ilości kosmetyków, aby każdego dnia wyglądać pięknie! 

makijaz-na-youtubera

YouTube to nieograniczone źródło inspiracji, dlatego ten portal ma w sobie taki potencjał.Świat beauty jest nafaszerowany kreatywnymi ludźmi, którzy mogą realizować swoje wizje na swoich kanałach. To cudowne, ale musimy podchodzić do tego z pewną rezerwą i właśnie tego Wam życzę! Minimalizm w codziennym makijażu to podstawa, a szaleć możemy przed wyjściem na imprezę.

Jak Wam się podoba ten makijaż? Dajcie też znać jak Wy odbieracie YouTubowe makijaże i czy stawiacie u siebie na minimalizm czy maksymalne krycie?

Koniecznie sprawdźcie  czym pisały pozostałe dziewczyny:
Justyna: www.okiemjustyny.blogspot.com
Paulina: www.simplistic.pl
Małgosia: www.candykiller.pl
Klaudyna: www.ekstrawagancko.com
Alicja: www.kotmaale.pl
Agnieszka: www.agnieszkabloguje.pl

Makijaż dla początkujących | co kupić na początek?

$
0
0
makijaz-dla-poczatkujacych

Co kupić na początek przygody z makijażem? Na jakich kosmetykach się uczyć, żeby nie zrobić sobie krzywdy? Po co warto sięgnąć na początku? Zadajecie mi wiele tego typu pytań i pomyślałam, że dobrze byłoby odpowiedzieć na nie w jednym poście, gromadząc wszystkie informacje. Kolejny dzień naszej akcji #makijażowelove, to doskonała okazja, aby to zrobić. Wybór produktów do makijażu jest naprawdę ogromny, więc mam nadzieję, że moje podpowiedzi pomogą Wam w podjęciu decyzji. Zajrzyjcie też do poprzednich tekstów:

makijaz-dla-poczatkujacych

Jakie wybrać kosmetyki do makijażu oczu?


Na początek przygody z makijażem, radze Wam kupić palety o stonowanej kolorystyce. Dlaczego? Już tłumaczę! Moją przygodę z makijażem zaczynałam od paletek Sleek. Był to dobry wybór, ale postawiłam na jaskrawe kolory, więc moja nauka była dość... ekstremalna. Poza tym wybór był zdecydowanie mniejszy, a ja od razu chciałam szaleć. Skończyło się to na kilku makijażowych wpadkach, w których nieumiejętna praca  z kolorowymi cieniami, skończyła się małą katastrofą na oczach. Dlatego sugeruję sięgnąć po palety zachowane w kolorystyce brązów, beży, delikatnego bordo, stonowanych fioletów i ewentualnie szarości. Ponadto jeżeli jesteście początkujące, to proponowałaby nie kupować od razu cieni, które są bardzo mocno napigmentowane. Łatwo jest zrobić nimi plamy i są trudniejsze w rozcieraniu, a tego musicie się przecież nauczyć.


Polecam Wam rozejrzeć się za paletami Makeup Revolution, ponieważ ich wybór jest przeogromny. Najwygodniejsze do ćwiczeń dla początkujących moim zdaniem, będą palety czekoladowe MUR, ponieważ mają fajne kolory, dobry pigment i przystępną cenę. Możecie dobrać kolorystykę do swojej urody, ponieważ aktualnie wybór czekoladek jest naprawdę skory. Ich wadą jest to, że się osypują, ale dziewczyny, cienie z palet tartelette czy tarte in bloom, która kosztuje prawie 300zł, też się osypują. Trzeba nauczyć się z tym pracować. 

Przy nauce makijażu, proponuję sięgnąć również po palety Golden Rose (19,90zł/szt.). Każda z nich ma 5 cieni, a jakość jest porównywalna do tych z Makeup Revolution. W zależności od kompozycji kolorów, pigmentacja jest mniejsza lub większa. Natomiast cena jest znacznie bardziej przystępna, a wybór kompozycji całkiem konkretny. Poza tym, jak na palety w tak niskiej cenie, stopień osypywania się jest przeciętny, więc na pewno sobie z tym poradzicie. 

Jeżeli jednak od razu chcecie wejść na głębszą wodę, mam dla Was coś fajnego. Polecam sięgnąć po pojedyncze cienie Nabla lub glamshadows. Pierwsze są średniej piegmentacji, ale pięknie się blendują, dobrze aplikują na skórę i nie robią plam. Są mocniej napigmentowane niż wcześniej wymienione palety, ale myślę, że trudno byłoby zrobić sobie nimi krzywdę. Natomiast te drugie to już wyzwanie dla bardziej odważnych. Cienie Hani mają świetną pigmentację, jednakże jeżeli zdecydujecie się na neutralne kolory i jasne odcienie - spokojnie powinnyście sobie poradzić.

makijaz-dla-poczatkujacych

Jakich kosmetyków używać do twarzy?


Nie będę Wam podpowiadać w kwestii podkładu, ponieważ to jest kwestia bardzo indywidualna. W zależności od tego, czy macie cerę suchą, tłustą czy mieszaną - po taki podkład powinnyście sięgnąć. Mogę Wam jednak polecić kilka suchych produktów do makijażu twarzy, które moim zdaniem sprawdzą się na początku Waszej przygody z makijażem. 

Uważam, że bardzo przyjemną opcją są bronzery z KOBO. Z tego co się orientuję, są dwa dostępne kolory i oba bardzo fajnie wyglądają na skórze. Posiadam Nubian Desert i jest to bardzo chłodny bronzer, którym nie można zrobić sobie krzywdy. Nie robi plam, dobrze się rozciera i na skórze wygląda bardzo naturalnie, choć pigmentacja pozostawia trochę do życzenia. W tym przypadku jest to jednak zdecydowanie zaleta. Drugim bronzerem, który koniecznie powinnyście sprawdzić, jest bronzer Gotham marki Nabla. W tej chwili, jest to najpiękniejszy bronzer jaki wylądował na moich policzkach. Ma bardzo podobną pigmentację do KOBO, ale kolor jest fantastyczny. Neutralny, który w bardzo naturalny sposób podkreśla policzki, a jego satynowe wykończenie dodaje subtelnego, bardzo naturalnego połysku.

Do przypudrowania okolicy pod oczami i strategicznych miejsc, polecam puder KOBO Brightener matt powder. Ładnie rozjaśnia strefę pod oczami, a nałożony w małej ilości wygląda dobrze przez wiele godzin. Nie radzę z nim przesadzać, bo lubi się zbierać w załamaniach. Nadaje się też do stosowania na całą twarz, delikatnie rozjaśnia podkład i trzyma się bez problemu cały dzień.

Absolutnym hitem, który polecam wszystkim, nie tylko początkującym, jest rozświetlacz MySecret Face Illuminator. Ma genialną pimentację i w zależności od sposobu aplikacji, potrafi dostosować się do karnacji. Nakładany pędzlem nada się również dla bladziochów. Nie można zrobić sobie nim krzywdy, bo jest absolutnie Choć swego czasu testowałam tylko dwa kolory, to efekt na skórze bardzo mi się podobał. W dodatku zachęcająca jest niska cena tych produktów.

makijaz-dla-poczatkujacych

makijaz-dla-poczatkujacych

Czym zakryć niedoskonałości?


W kwestii niedoskonałości mogę Wam polecić trzy produkty. Mniej kryjący i jednocześnie lżejszy korektor, to propozycja marki Lirene: be perfect. Wybrałam go ze względu na fakt, że jak na tak lekki produkt, ma bardzo przyzwoite krycie. Niestety aplikator jest mało praktyczny, bo lubi wydobywać zbyt dużą ilość produktu, da się z tym pracować. Korektor nadaje się zarówno pod oczu, ale i na niedoskonałości cery. Drugim korektorem jest mój niekwestionowany ulubieniec: Maybelline, Fit me. To edycja limitowana, dostępna tylko online lub w zagranicznych drogeriach. Jest stosunkowo lekki, ma świetne krycie i trzyma się bez zmian wiele godzin. Trzecim produktem jest kamuflaż Catrice w słoiczku - Camuflage Creme. Sprawdzał się u mnie przez wiele miesięcy, nawet w okolice pod oczami. Chociaż z założenia jest to produkt do kamuflowania niedoskonałości na twarzy, to w połączeniu z lekkim korektorem bardzo fajnie korygował cienie pod oczami. Ponadto dobrze się spisywał podczas dłuższych wyjść czy na wyjazdach. 

Do aplikacji podkładów i korektora polecam niezawodne gąbeczki Blend it!. Są bardzo wygodne, mięciutkie i pozostawiają na twarzy naturalne wykończenie. Łatwo się je myje, nie pękają i są bardzo przystępne cenowe. To absolutny mus have!

Z czasem będzie Wam łatwiej dobrać odpowiednią kolorystykę do swojej urody. To kwestia wprawy, a im częściej będziecie się malować, tym przyjdzie Wam to łatwiej. Początki zawsze są trudne, ale makijaż to cudowna zabawa, która pozwala stale się doskonalić. Wszystko przyjdzie z czasem, a Wy na pewno będziecie zachwycone swoim postępem.

makijaz-dla-poczatkujacych

A co na usta?


Tutaj podpowiem Wam, że w makijażu dla początkujących, najlepiej sprawdzą się pomadki Golden Rose. Zarówno Velvet Matte jak i Liquid Matte Lipstick czy Vision Lipsticks. Marka ma ogromny wybór kolorów i wykończeń, a ceny są bardzo przystępne więc jestem pewna, że każda z Was znajdzie coś dla siebie. Podobnie sytuacja wygląda w kwestii konturówek. Absolutnym faworytem w tej kategorii jest również marka Golden Rose. Tanie, miękkie, wygodne w obsłudze i świetnie napigmentowane konturówki to coś, co lubię najbardziej!

Wśród moich produktów znajdują się kosmetyki, które cenię i bardzo lubię. Uważam, że wszystkie przedstawione przeze mnie kosmetyki, będą doskonałą alternatywą dla początkujących. Są proste w obsłudze, niedrogie i nie łatwo z nimi przesadzić czy zrobić sobie krzywdę. Kierowałam się tym, aby przede wszystkim były praktyczne i pozwalały Wam na dokonanie ostatecznego wyboru. Myślę, że będę zagłębiać ten temat i przygotuję zestawienie różnych produktów, które będą adekwatne dla początkujących.

Co byście dodały do mojej listy?


Koniecznie sprawdźcie o czym pisały pozostałe dziewczyny:
Klaudyna: www.ekstrawagancko.com
Justyna: www.okiemjustyny.blogspot.com
Paulina: www.simplistic.pl
Małgosia: www.candykiller.pl
Agnieszka: www.agnieszkabloguje.pl
Alicja: www.kotmaale.pl

Makijaż Meet Matt(e) Trimony | smokey krok po kroku

$
0
0
makijaz-meet-matte-trimony

Makijaż paletą Meet Matt(e) Nude, dość długo czekał na swoją publikację. Pokazywałam Wam go na Insta i na FB już jakiś czas temu, wiele z Was zwróciło na niego uwagę. Jesteśmy w trakcie makijażowego tygodnia #makijażowelove, więc to najlepszy moment na publikację smokey wykonanego najnowszą paletą theBalm. Ostatnio uwielbiam ten typ makijażu i codziennie malowałabym smokey. To klasyczny i uniwersalny makijaż i można zrobić z nim praktycznie wszystko. Dziś przygotowałam dla Was bardziej klasyczną wersję, z brązami i odrobiną fioletu.
➥ Jak zrobić czarne smokey?
➥ Bordowe smokey, Manny MUA palette
➥ 7 kosmetycznych niewypałów

makijaz-meet-matte-trimony

makijaz-meet-matte-trimony

Makijaż krok po kroku, theBalm Meet Matt(e) Trimony

1. Załamanie powieki rozcieram cieniem Matt Lopez. To jasny, ciepły brąz który doskonale sprawdza się jako cień transferowy. 
2. Pogłębiam załamanie i zaznaczam zewnętrzną część powieki rozcierając delikatnie piękne, ciepłe bordo Matt Kumar.
3. Na zewnętrzną część powieki puchatym czystym pędzelkiem nakładam brąz Matt Reed w celu pogłębienia makijażu.
4. Na całą powiekę ruchomą wklepuję ten sam brązowy cień Matt Reed od zewnetrznej częsci, aby uzyskać lekki gradient.
5. Trzy czwarte dolnej powieki zaznaczam głębokim fioletem Matt Moskowitz i lekko rozcieram za pomocą Matt Evans.
6. Na dolną górną linię rzęs nakładam czarną kredkę, jeżeli jednak ten kolor możecie zastąpić ciemno-brązową kredką.
7. W zewnętrzny kącik ląduje fantastyczny, mocno połyskujący foliowy cień Makeup Revolution w odcieniu Rose Gold.
8. Mocno tuszuję i ewentualnie przyklejam sztuczne rzęsy i makijaż jest już gotowy!

meet-matte-trimony-makijaz

W tym makijażu bardzo pasowała mi pomadka Meet Matt(e) Hughes w odcieniu Commited. To taki karmelowy róż, który w zależności od światła wygląda na delikatniejszy bądź bardziej intensywny. Lubię łączyć mocne oczy z lżejszymi ustami, ale nie przepadam za efektem bladych lub zlewających się ze skórą ust, stąd mój wybór. Delikatny róż Marc Jacobs Kink & Kisses, cudownie dopełnił całość makijażu, szczególnie w połączeniu z bronzerem Bahama Mama. 

Makijaż będzie doskonałą opcją na wieczorne wyjście do pabu czy na imprezę. Nie jest zbyt przytłaczający, a jeżeli zamiast czarnej kredki użyjecie beżowej - oko nabierze lekkości. Dobrana kolorystyka powinna pasować do wielu typów urody, a i wybrane przez Was kolory mogą być nieco jaśniejsze. Przy smokey główną i  absolutnie podstawową zasadą jest blendowanie.

makijaz-meet-matte-trimony

Jestem ciekawa jak ten makijaż Wam się podoba? Macie ochotę go u siebie odtworzyć?

Mam nadzieję, że nie przegapiłyście tekstów pozostałych dziewczyn:
Małgosia: www.candykiller.pl
Paulina: www.simplistic.pl
Justyna: www.okiemjustyny.blogspot.com
Agnieszka: www.agnieszkabloguje.pl
Alicja: www.kotmaale.pl
Klaudyna: www.ekstrawagancko.com

Jak dobrać róż do policzków? | Tarte "At first blush" set

$
0
0
jak-dobrac-roz-do-policzkow

O tym, jak dobrać róż do policzków napisano już chyba wszystko. W internecie aż głośno od porad od YouTuberek i blogerek. Stara szkoła uczy dobierać kolory w zależności od tego, jaki typ urody ma dana osoba. Wiosna, lato, jesień czy zima. Uważam jednak, że tak dużo w sobie zmieniamy (kolor włosów, opalenizna, soczeki), że ta wiedza może być podstawą, ale nie ostatecznym wyznacznikiem. Stwierdziłam, że w ramach #makijażowelove podrzucę Wam kilka najbardziej przydatnych wskazówek, które pomogą Wam dobrać róż w codziennym makijażu. To też dobra okazja na recenzję zestawu róży tarte "At first blush", który trafił do mnie już dawno.  

jak-dobrac-roz-do-policzkow

Jak dobrać róż do policzków?

  • wybierajcie taki kolor, który zbliżony jest do odcienia nałożonej wcześniej pomadki
  • jeżeli usta są w zimnej tonacji, róż również powinien być w odcieniu chłodniejszym
  • zwróćcie uwagę na swój kolor włosów, do rudości, blondu czy czerni pasują inne kolory
  • nie sugerujcie się tylko kolorem swojej skóry, ale całym makijażem, który macie na sobie
  • stosowanie zasady ciepła karnacja = ciepły róż, możecie odstawić do lamusa
  • jeżeli wahacie się co do odcienia, postawcie na coś neutralnego np. Regal Mauve Nabla
  • nie przesadzajcie z ilością, bo za dużo różu zamiast odmładzać - postarza
Róż ma przede wszystkim odmładzać i dodawać skórze tego dziewczęcego wdzięku. Powinien spajać cały makijaż, łączyć usta z oczami aby całość wyglądała harmonijnie. Jeżeli obawiacie się, że nie uda Wam się wybrać odpowiedniego odcienia, najbezpieczniej jest sięgnąć po coś brzoskwiniowo-różowego. Unikniecie wtedy makijażowej wpadki, szczególnie jeżeli jedynie muśniecie policzek odrobiną koloru. To, jaki dobrać róż do policzków, jest bardzo indywidualną sprawą. Możecie zastosować moje wskazówki, ale przede wszystkim to róż musi podobać się Wam i to Wy macie czuć się w nim dobrze. 

jak-dobrac-roz-do-policzkow

tarte "At first blush" set

Róże tarte, podobnie jak inne produkty tej marki, wciąż niesamowicie mnie kuszą. Zestaw róży tarte dostępny był swego czasu na Houseofbeauty i tam zakupiłam go za ok. 180zł. Aktualnie nie widzę go już niestety, na żadnej polskiej stronie. Aczkolwiek niejednokrotnie inne róże tej marki, są dostępne pojedynczo chociażby właśnie na Houseofbeauty.

Zdecydowałam się na ten zestaw nie bez powodu. Bardzo podobało mi się zestawienie ciepłych, chłodnych i neutralnych kolorów. Byłam pewna, że to zestawienie będzie niezbędny w mojej pracy. Miałam rację, bo swego czasu bardzo często zabierałam te róże ze sobą. Jednakże to, co zaskoczyło mnie już na samym początku to fakt, że róże są średnio napigmentowane. Przynajmniej takie miałam wrażenie, kiedy po raz pierwszy się nimi bawiłam. Zdecydowanie lepszy pigment wyciąga z nich aplikacja pędzlem niż palcami. Nie spotkałam się jeszcze z tym, że pigmentacja była mocniejsza kiedy nabieram produkty na pędzel. Wciąż jednak róże z zestawu "At first blush", nie należą do najbardziej napigmentowanych produktów z jakimi pracowałam. Nie uznałabym tego faktu za minus, osobiście wolę kiedy róże nie powalają pigmentacją - trudniej zrobić sobie wtedy krzywdę, a osoby początkujące będą mogły bez problemu poeksperymentować.

jak-dobrac-roz-do-policzkow


Epic - to najbardziej intensywny kolor z całej czwórki. Określiłabym go mianem oranżu wpadającego w róż. W opakowaniu może przerażać jego intensywność, ale na skórze wygląda bardzo elegancko. Używałabym go raczej latem, na opalonej skórze.
Entertain - to neutralny odcień w kolorze brudnego różu. Jest całkowicie matowy, na skórze bardzo subtelnie się ociepla. Idealna propozycja dla bladziochów i osób niedoświadczonych, które nie wiedzą bo jaki kolor różu sięgać na co dzień.
Ecstatic - ciepły, melonowy róż mocno wpadający w tony nude, ale ładnie podkreślający policzki. Myślę, że dobrze będzie wyglądał na opalonej, muśniętej słońcem skórze. Najmniej podoba mi się z całej kolekcji i najrzadziej po niego sięgam.
embellish - odcień różany wpadający w nudziakowy lekki brąz z drobnym shimmerem. Drobinki jednak nie są widoczne na skórze po aplikacji. Rzadko spotykany kolor różu, ale cudownie sprawdza się na ciemnych karnacjach. Bardzo oryginalny.

Wszystkie róże mają wykończenie matowe. Choć embellish, ma w sobie maleńki brokat, na szczęście nie transferuje na twarz. Producent zapewnia, że są to produkty, które mają dwunastogodzinną trwałość. Całkowicie się z tym zgadzam, ponieważ są to jedne z najbardziej trwałych róży jakie posiadam. Prawie w ogóle się nie pylą podczas nabierania na pędzel, są bardzo mocno sprasowane i myślę, że podobnie jak ➥ Deep throat z NARS, również starczą mi na bardzo długo. 

jak-dobrac-roz-do-policzkow

Kiedyś w ogóle nie używałam różu do policzków. Stawiałam tylko na bronzer, ponieważ naturalnie mam zawsze rumieńce i nie chciałam tego podkreślać. Kobieta jednak zmienną jest, bo od kilku lat nie wyobrażam sobie makijażu bez różu. Owszem, czasem mam ochotę na lekki, delikatny kolor i raczej podkreślam policzki bronzerem lub rozświetlaczem, ale róż musi być. Bez dwóch zdań!

Jaki jest Wasz ulubiony róż aktualnie? Zostawcie swój typ w komentarzu!


PS. Widziałyście już posty i pozostałych dziewczyn?
Małgosia: www.candykiller.pl
Alicja: www.kotmaale.pl
Justyna: www.okiemjustyny.blogspot.com


Konturowanie okrągłej twarzy | kilka przydatnych wskazówek

$
0
0
konturowanie-okraglej-twarzy

Konturowanie okrągłej twarzy to u mnie codzienność. Większość tutoriali i poradników skupia się na idealnych, szczupłych twarzach modelek, które mają piękne kości policzkowe i ładnie zarysowaną szczękę. A co z dziewczynami plus size? Lub z tymi, które po prostu mają okrągłą buzię i niewydatne kości policzkowe? Dziś jest ostatni dzień naszej akcji #makijażowelove, więc najciekawszy temat pozostawiłam sobie na koniec. Przygotowałam dla Was krótki poradnik i wskazówki o tym, jak konturować okrągłą twarz, ponieważ sama taką mam, stosuję codziennie  pewne triki. A Was zachęcam abyście zajrzały do innych tekstów z akcji:

konturowanie-okraglej-twarzy

Jak konturować okrągłą twarz?


1. Za pomocą neutralnego bronzera lub o delikatnie cieplejszej tonacji zaznaczam zewnętrzną część twarzy. Kolor przeciągam mniej więcej do 1/2 policzka i aż na skroń. 
2. Ten sam kolor przeciągam dalej na skroń i tam dokładnie go rozcieram, ten krok ma optycznie zwęzić twarz. Całość wciąż blenduję również na policzek.
3. Chłodnym, ciemniejszym bronzerem zaznaczam linię między uchem, a ustami i blenduję do góry. Dzięki temu powstanie cień dający iluzję kości policzkowej. 
4. Na linię żuchwy nakładam resztkę bronzera, który został na pędzelku. Nie nakładam tam nigdy zbyt wiele produktu, aby całość wyglądała naturalnie.

konturowanie-okraglej-twarzy

konturowanie-okraglej-twarzy

Konturowanie okrągłej twarzy wymaga od nas nieco rozsądku przy rozłożeniu kolorów. Jeżeli chodzi o róż, osobiście kładę go mniej więcej na środku policzka, powyżej bronzera i rozcieram w stronę ucha i skroni. Gdybym nałożyła go bliżej ucha, nie byłoby go widać ze względu na kształt twarzy. Największa koncentracja koloru jest niej więcej pod zewnętrznym kącikiem oka, ale kolor jest również delikatnie widoczny na poziomie źrenicy. Mam nadzieję, że zdjęcie wyjaśnia mój wywód.

Od jakiegoś czasu przeciągam rozświetlacz mniej więcej w to sam miejsce co róż. Pamiętam o tym, aby był  nałożony wyżej niż róż, ale aby oba elementy się ze sobą przenikały. Nie chcę uzyskać trzech wyraźnie odciętych linii na twarzy. Całość ma się ze sobą łączyć. Nałożenie rozświetlacza optycznie unosi policzki do góry, róż dodaje lekkości makijażowi, a umiejętnie nałożony bronzer oczywiście wyszczupla.

konturowanie-okraglej-twarzy

konturowanie-okraglej-twarzy

Choć zdjęcia są robione pod nieco innym kątem (za co przepraszam), to różnicę widać gołym okiem. Policzki są podkreślone i lekko uniesione. Twarz wygląda zdecydowanie lepiej i osobiście, zawsze w ten sposób konturuję twarz. Ten sposób sprawdza się również w przypadku twarzy kwadratowej, ale tam skupiam się jeszcze na mocniejszym konturowaniu skroni i żuchwy. W przypadku konturowania okrągłej twarzy, bronzer przeciągam dość blisko ust, aby policzki w ogóle były widoczne. Na potrzebę zdjęć efekt wzmocniłam, abyście mogły dokładnie zobaczyć różnicę. Mam nadzieję, że moje porady pomogą chociaż kilku z Was i konturowanie na co dzień już nie będzie Wam sprawiało problemów!

Jakie są Wasze patenty na podkreślenie policzków?

Kolejna akcja dobiegła końca! Jest mi strasznie smutno, że tak szybko się to skończyło... Nie mogę się doczekać następnej zabawy i mam nadzieję, że tym razem będzie nas jeszcze więcej. Dziękuję wszystkim uczestniczkom i wszystkim z Was, które przez ten tydzień codziennie były z nami :)

Nie przegapcie tekstów pozostałych dziewczyn!
Justyna: www.okiemjustyny.blogspot.com
Małgosia: www.candykiller.pl


10 przykazań dobrego blogera

$
0
0
jak-promowac-bloga

O tym jak promować bloga już pisałam. Podpowiadałam Wam też jak regularnie pisać posty, a już niedługo pojawi się tekst wraz z instrukcją jak założyć bloga. Blogowanie od kuchni, cieszy się wśród Was coraz większym zainteresowaniem, a ja dostaję sporo pytań odnośnie tematów blogowych. Począwszy od podstawowych pytań "od czego zacząć?", "jak prowadzić bloga?", "o czym warto pamiętać i jakie są moje złote rady?". Postanowiłam zmieścić najważniejsze aspekty prowadzenia bloga w dekalogu dobrego blogera. Bo jeżeli któraś z Was chce założyć swoją stronę lub już to zrobiła, ale wciąż nie wie jak promować bloga w sieci, jak zająć się blogowaniem i jak to ugryźć, ten post pomoże Wam to ogarnąć.

jak-promowac-bloga

Jakie jest 10 przykazań dobrego blogera?

Jeżeli traktujecie blogowanie poważnie, chcecie aby blog zyskał na jakości, wzniósł się na kolejny poziom, musicie pamiętać o kilku podstawowych kwestiach. Jeżeli chcecie, aby każdego dnia na Waszą skrzynkę mailową przychodziły oferty współpracy i to niekoniecznie tej barterowej, powinnyście zadbać o jakość swojej strony. Jeżeli chcecie aby wśród Waszego bloga gromadzili się zaangażowani, lojalni czytelnicy, którzy będą wracać i polecać Was innym - czeka Was sporo pracy. Zdradzę Wam jednak na starcie - warto się postarać. Jeżeli chcecie być fajnymi blogerkami, które tworzą ciekawe treści i są lubiane, ten tekst jest dla Was. W takim razie, co powinien robić dobry bloger?

1. Tworzyć angażujące treści

W jednej ze swoich książek, Kominek obala tezę tworzenia angażujących treści między innymi tym, że tak naprawdę nie jest to istotne w przypadku blogów. Osobiście się z tym nie zgadzam. Angażowanie społeczności i rozwiązywanie problemów, tworzenie tekstów wysokiej jakości to coś, co wyróżnia blogi wśród innych stron w sieci. Wciąż blogerów uważa się za wiarygodnych ekspertów w danej dziedzinie, którzy pomagają odnaleźć odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Tworząc angażujące treści, które pobudzają czytelników do działania, rozwiązują ich problemy i podpowiadają ciekawe rozwiązania, to najlepsza reklama dla Twojego bloga.
Jak to wykorzystać? Odpowiadaj na pytania, których szukają Twoi odbiorcy, udzielaj ciekawych rozwiązań, tłumacz trudniejsze kwestie i zachęcaj swoich czytelników do interakcji. 

2. Działać w social mediach

Nie wiem czy są jeszcze w sieci blogi, które nie mają kont w portalach społecznościowych. Jeżeli tak, to nie dziwię się, że czytają w tej chwili ten tekst. Aktywność w tych najbardziej topowych jak Facebook, Instagram czy Snapchat albo Twitter jest w tych czasach obowiązkiem blogera. Szczególnie jeżeli blog to nie tylko zabawa. Chociaż w tym przypadku również dobrze mieć tam konta, chociażby do kontaktu z czytelnikami. Promowanie swoich treści w SM to często najlepsza darmowa reklama, która przyciągnie na bloga nowych czytelników. Facebook naprawdę daje sporo możliwości! Szczególnie jeżeli profil będzie prowadzony w fajny, interesujący sposób. Podobnie sytuacja ma się z Instagramem. A o tym, czego nie robić na instagramie, już pisałam.
Jak to wykorzystać? Zostawiaj komentarze z profilu blogowego (na FB i Instagramie) na większych profilach blogerów lub firm ze swojej branży. Udostępniaj ich treści na swoim fanpage'u, zwróć na siebie uwagę.

3. Współpracować z innymi

Blogosfera to społeczność pełna niesamowitych ludzi. Współpraca z nimi, wspólne działania, tworzenie różnych akcji, pomysłów, wzajemne promowanie w kanałach SM, publikowanie cykli czy postów gościnnych, to dobra szansa na rozwój. Dzięki temu można zdobyć nowe znajomości, czytelnicy blogów, z którymi zostanie zorganizowana akcja przyjdą i na Twoją stronę. Szukaj blogów, gdzie możesz wystąpić gościnnie i umożliwiaj to również na swoim.
Jak to wykorzystać? Każdy link do Twojego bloga, to wyższa pozycja w Google. Oczywiście, to nie do końca jest takie proste, bo liczy się też jakość strony, która linkuje. Nie zmienia to jednak faktu, że zdobywanie linków od świetnych blogerów, powinno być Twoim priorytetem.

4. Komentować i udostępniać

Sytuacja ma się podobnie jak w przypadku poprzedniego podpunktu. Komentowanie ciekawych wpisów ulubionych blogerów, udostępnianie ich treści na swoim FB, to doskonała okazja do promowania fajnych treści. W ten sposób nie tylko zwrócisz uwagę innych na swojego bloga, ale możesz wzbudzić sympatię wśród swoich czytelników i zdobyć nowych. Ponadto osobiście uważam, że fajnie jeżeli blogerzy wspierają siebie nawzajem.
Jak to wykorzystać? Jeżeli będziesz zostawiać ciekawe, merytoryczne komentarze na pewno zainteresujesz czytelników innego bloga. Natomiast przez udostępnianie materiałów, które uważasz za ciekawe budujesz swoją wiarygodność.

5. Być systematyczny

Zabójstwem dla świetnego bloga jest brak systematyczności. Prowadzenie bloga i budowanie w okół niego społeczności, polega przede wszystkim na regularnym publikowaniu ciekawych treści. Podkreślam i zawsze będę to podkreślać, bo jest to absolutna podstawa. Jeżeli prowadzisz bloga pół roku, wrzucasz jeden tekst na miesiąc, to nie oczekuj zbyt wiele. Systematyczność to niepodważalny fundament dobrego blogera. Jeżeli będziesz regularnie dostarczać swoim czytelnikom fajne materiały, będą do Ciebie wracać i wyczekiwać kolejnych. O tym jak regularnie pisać posty już wiesz, z tego tekstu.
Jak to wykorzystać? Stwórz serię lub cykl, który regularnie będzie pojawiał się na blogu. Dzięki temu nabierzesz nawyku tworzenia konkretnych treści do cyklu, a Twoi czytelnicy będą czekać co stworzysz w następnej kolejności! W ten sposób budujesz ich lojalność, swoją wiarygodność i pozycję eksperta w danej dziedzinie.

6. Być konsekwentny

Jeżeli obiecujesz, że coś pojawi się na blogu lub jakimś medium społecznościowym - dotrzymaj obietnicy. Bądź konsekwentna, nie zapominaj o tym, że coś miałaś przygotować. Brak konsekwencji może zniechęcić, wręcz odrzucić Twoich odbiorców, którzy stwierdzą, że ich olewasz. Jeżeli masz dużo pomysłów, spisz je abyś miała pewność, że dotrzymasz danego słowa.
Jak to wykorzystać? Zapowiedź materiału możesz potraktować jako pewną formę reklamy. Na FB możesz zachęcić aby osoby, które polubiły Twój fanpage, aby zaznaczyły opcję "wyświetl najpierw". W ten sposób będą na bieżąco i zobaczą każdy post który opublikujesz, również ten obiecany. Zyskujesz w ten sposób większe zaangażowanie i w przyszłości większą poczytność postu.

7. Nie porównywać

To chyba najgorsze co może zrobić początkujący (i nie tylko) bloger. Porównywać się do innych blogerów. Każdy z nas jest inny, ma inne priorytety, inne możliwości, inne poczucie estetyki, inne plany i cele. Porównywanie się do blogerów, którzy mają większe zasięgu, mają więcej polubień czy obserwacji może mocno zniechęcać, szczególnie na początku. To bardzo frustrujące i de motywujące. Ja wciąż niestety łapię się na tym, że porównuję mojego bloga do innych i często jestem niezadowolona.
Jak to wykorzystać? Traktuj to jako swoistą motywację. Nie czuj się gorszym czy słabszym blogerem. Niech Ci więksi będą Twoją motywacją, celem do którego dążysz, a nie przeszkodą i czymś co Cię powstrzymuje przed działaniem.

8. Nie być świnią

Uważam, że blogerzy powinni się wspierać, a nie podkładać sobie świnie. Niestety często jest tak, że zamiast się wspierać, dostajemy soczystego kopa w dupę. Okazuje się, że blogerki, na przykład z kosmetycznej blogosfery, nie lubią ze sobą współpracować. Zamiast ułatwić nawiązanie współpracy z jakąś marką, zamiast tworzyć wspólne akcje, polecać i pomagać - utrudniają, obgadują, tworzą przeszkody i po prostu są fałszywe*. Nie bądź taka, nie podkładaj świń, nie utrudniaj, a pomagaj i bądź po prostu... uczciwa. Jestem przekonana, że jeżeli będziesz po prostu otwarta na innych blogerów zyskasz znacznie więcej, niż zamykając się w ciasnym gronie.
Jak to wykorzystać? Na przykład tak jak my z Alą. Od czasu do czasu organizujemy tygodniowe akcje z różnymi blogerkami. Linkujemy do siebie, oznaczamy na zdjęciach, promujemy siebie nawzajem. To świetna opcja aby poznać nowe blogi, zdobyć czytelników i zaciekawić ich fajnymi materiałami.

* oczywiście NIE wszyscy tacy są, w tym punkcie skupiłam się na negatywnych cechach - osobiście znam mnóstwo niesamowitych blogerek!

9. Nie zazdrościć

Podobnie jak w przypadku porównywania swojego bloga do innych, zazdrość nic tutaj nie da. Sama na początku mojej przygody z blogiem zazdrościłam koleżankom po fachu, które miały większe zasięgi, masę obserwacji i mnóstwo komentarzy na stronie. Zazdrość zżerała mnie też wtedy, kiedy zauważyłam, że mają współprace z markami, o których marzę. Ale wiesz co co? To wszystko przychodzi z czasem. Zazdrość jest hamulcem, który powinnaś puścić.
Jak to wykorzystać? Dbaj o swojego bloga, buduj jego wiarygodność, siłę i zagwarantuj swoim czytelnikom najlepszą jakość. To wszystko, czego zazdrościłaś w końcu do Ciebie przyjdzie.

10. Być sobą i być wiarygodnym

To chyba najważniejszy podpunkt tego dekalogu. Przede wszystkim, tworząc swoją stronę bądź sobą! Będziesz dzięki temu wiarygodna, a ludzie pokochają Cię za to, jaka jesteś. Będą wracać na bloga po Twoje treści, ale też dla Ciebie. Czy to nie jest najbardziej satysfakcjonujące? Nie martw się o to, że ktoś jest świnią (i sama nią nie bądź), nie przejmuj się małymi liczbami czy niskimi statystykami. Jeżeli ludzie Cię polubią, na pewno do Ciebie przyjdą! Wtedy wzrosną statystyki, zainteresowanie i pojawią się również współprace.
Jak to wykorzystać? Po prostu bądź sobą!

jak-promowac-bloga

Tak naprawdę, każdy jest dobrym blogerem na swój sposób. Bardzo chciałam zwrócić Waszą uwagę na kilka aspektów, które moim zdaniem są ważne, a nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Ten tekst jest skierowany do osób, które blogują na poważnie. Traktują bloga nie tylko jako hobby, ale jako codzienny przyjemny obowiązek, a nawet źródło dodatkowego lub głównego zarobku. Tudzież chcą aby tak było w przyszłości. Moja przygoda z blogowaniem trwa już ponad 4 lata i moje doświadczenie podpowiada, że jeżeli zależy Wam na wysokiej jakości tego, co oferujecie - warto się zaangażować.

To nie wyzwanie być dobrym blogerem. Wystarczy to kochać!

Nowa kolekcja Semilac Flavours

$
0
0
semilac-flavours

Semilac Flavours to najnowsza kolekcja marki, która swoją premierę ma 9.03.2017. Wiosna coraz bliżej, za oknami piękne słońce, a temperatura coraz wyższa. Marka podążając za nadchodzącą roku i kolorystycznymi trendami zaproponowanymi przez Instytut Pantone, stworzyła iście smakowitą kolekcję. Tym razem inspiracją kolorów były smaki i kuchnie z całego świata. Kulinarne inspiracje, multum słonecznych, typowo wiosennych barw to ukłon w kierunku fanek lekkiego i dziewczęcego manicure. Dziś przedpremierowo pokażę Wam wszystkie 9 kolorów, które już niebawem pojawią się w sprzedaży.
semilac-flavours

semilac-flavours

Cała kolekcja zachwyca słonecznymi kolorami. Bardzo podoba mi się to, że w tej kolekcji wygrywają lekkie, ale bardzo energetyczne odcienie. Z kolekcją Semilac Flavours, manicure na pewno nie będzie nudny. Kolory są bardzo inspirujące i gdyby nie mój brak zdolności manualnych, stworzyłabym z ich udziałem kilka naprawdę ciekawych zdobień. Smakowita inspiracja kulinariami sprawiła, że ta kolekcja - choć nie idealna - jest wyjątkowa.


176 Almond Butter - chłodny odcień rozbielonego beżu z delikatną domieszką brązu, bardzo delikatny. Będzie idealną opcją na co dzień. Kryje przy dwóch cienkich warstwach, nie smuży.
184 Tagiatelle Tuscany - rozbielona jasna brzoskwinka, w rzeczywistości bardziej jaskrawa, ale dzięki temu bardzo wiosenna. Nie smuży i nie prześwituje, kryje przy trzech cieniutkich warstwach.
173 Melon Mash - intensywna pomarańcza wpadająca lekko w przygaszony oranż. Kolor osiąga pełne krycie już przy pierwszej warstwie. Bardzo energetyzująca propozycja dla odważnych!
186 Kaymak Sweet - to taki musztardowy, przygaszony odcień żółtego. Będzie fajny do azteckich manicure, lubi się marszczyć więc polecam nakładać dwie bardzo cienkie warstwy.
182 Strong Lime - mega jaskrawa, wręcz fluerescencyjna limonka. Mnie kojarzy się z żółtym zakreślaczem, to kolor dla fanek intensywnego manicure. Pełne krycie przy dwóch warstwach.


189 Tuna Voyage - przepiękna, ciemna, delikatnie rozbielona marsala. To jeden z moich ulubionych kolorów z całej kolekcji. Elegancki i kobiecy, kryje już przy jednej warstwie.
188 Strawberry Blue - intensywny chłodny kobalt z mnóstwem maleńkich drobinek. Intensywny dodattek do codziennego mani. Pełne krycie osiąga przy trzech cienkich warstwach.
175 Lavender Cream - kolejny faworyt! Rozbielony lawendowy fiolet z domieszką niebieskich nut. Bardzo origynalny! Dwie warstwy wystarczają do pełnego krycia.
183 Grey Popper - chłodna, bardzo jasna szarość. Delikatny, ale jednocześnie niespotykany kolor. Świetnie sprawdzi się na co dzień. Doskonale kryje przy dwóch cienkich warstwach.

semilac-flavours

Dzięki rozmaitości kolorów w kolekcji jestem przekonana, że nie jedna z Was znajdzie coś dla siebie. Mocno inspirujące i pobudzające kolory umożliwiają mnóstwo wyjątkowych manicure i mam nadzieję, że podobnie jak ja i Wy znalazłyście w tej kolekcji swoich faworytów.

Który kolor najbardziej Wam się podoba?

Lista zastosowań żelu aloesowego Holika Holika

$
0
0
zel-aloesowy-holika-holika

Nie jestem i właściwie nigdy nie byłam fanką koreańskich kosmetyków. Nie dlatego, że ich nie lubię, ale po prostu ich nie znam. Żel aloesowy Holika Holika, to mój pierwszy kosmetyk tej marki i pierwszy koreański produkt do pielęgnacji. Na szczęście okazał się strzałem w dziesiątkę, ponieważ wszechstronne właściwości tego żelu sprawiają, że jest wyjątkowy. To naprawdę świetny kosmetyk i uważam, że warto poznać go bliżej. Po kilku miesiącach użytkowania przygotowałam dla Was listę zastosowań, które mogą Wam się przydać przy codziennej pielęgnacji. Jeżeli jesteście ciekawe do czego można wykorzystać ten żel, zapraszam!


zel-aloesowy-holika-holika

Czemu warto stosować żel aloesowy?


Aloes, to roślina należąca do grupy sukulentów, w związku z czym kumuluje wodę. To w liściach aloesu kryje się magia, a pozyskiwany z nich sok ma zastosowanie również w kosmetyce. Używany jest w żelach, kremach, nawet tych do cery trądzikowej, czy balsamach ze względu na swoje właściwości nawilżające, wzmacniające i odżywcze. Aloes jest bogaty w magnez, potas, wapń, żelazo, które korzystnie oddziałują na skórę, włosy i paznokcie. Jego regularne stosowanie pomaga w utrzymaniu odpowiedniego nawilżenia skóry, chroni ją przed utratą wody, łagodzi podrażnienia, ujędrnia i przyspiesza proces regeneracji naskórka. Dodatkowo chroni, wzmacnia i zapobiega powstawaniu nowych podrażnień. Działa bakteriobójczo i przeciwzapalnie, odżywia oraz jest doskonałym źródłem nawilżenia. Ponadto łagodzi gojenie otarć, ran czy skórę po poparzeniach słonecznych czy goleniu. Jego właściwości łagodzące sprawiają, że może być stosowany przez osoby, które borykają się z cerą problematyczną.  Co ciekawe, aloes wchłania się w skórę cztery razy szybciej niż woda. 

Żel aloesowy Holika Holika (34,90zł/250ml), zawiera aż 99% ekstraktu z aloesu. Wedle tego co mówi producent, roślina z której produkowany jest sok, pochodzi z wyspy Jeju w Korei Południowej. Do przygotowania tego żelu, sok pozyskiwany jest w procesie fermentacji z zastosowaniem grzybów, dzięki czemu aloes nie traci swoich właściwości. Żel zawarty w butelce jest bezbarwny, gęsty i przyjemny w stosowaniu. Pozostawia na skórze chwilowe, ale bardzo przyjemne uczucie orzeźwienia, zanim się wchłonie skóra przez kilka sekund jest delikatnie klejąca, ale to wrażenie mija w mgnieniu oka. 

zel-aloesowy-holika-holika

Jak stosować żel aloesowy?

JAKO MASECZKI
Żel aloesowy Holika Holika, bez obaw możemy stosować w formie masek. Ze względu na jego właściwości głęboko nawilżające, możemy używać go w walce z przesuszeniem. Czy dotyczy ono naszych włosów, ciała, dłoni czy twarzy - nie ma znaczenia. Wystarczy większą ilość żelu nałożyć na daną partię ciała, delikatnie wmasować i pozostawić grubszą warstwę do wchłonięcia, jak maseczkę. Może to trwać od 20/30min. lub dłużej w zależności od zastosowanej ilości. Ten zabieg możemy przeprwadzać zarówno w przypadku twarzy, dłoni jak i włosów. Polecam robić to na noc, nie musimy się wtedy martwić o czas wchłaniania. Żel aloesowy można też dodawać do gotowych masek, aby wzmocnić ich działanie.

JAKO KREMY
Rewelacyjnie sprawdza się w roli kremu pod oczu. Nałożony zaraz po przebudzeniu cudownie odświeża tę okolicę, dzięki czemu łatwiej jest rozpocząć dzień. Jego właściwości pozytywnie wpływają na nawilżenie tej strefy, dzięki czemu zapobiegamy nadmiernemu przesuszeniu i powstawaniu drobnych zmarszczek mimicznych. W tym miejscu również możemy nałożyć większą ilość i zastosować jako maseczkę. Żel aloesowy Holika Holika, ma lekką formułę dzięki czemu doskonale nadaje się jako krem nawilżający, również zastosowany pod makijaż. Niejednokrotnie używałam go jako kremu do rąk i w tym przypadku jego szybkie wchłanianie jest zdecydowanie plusem. Wcierany w skórki oraz skórę dłoni zapobiega rogowaceniu naskórka i szorstkości, szczególnie zimą. Często jest stosowany jako balsam po goleniu, ponieważ przyjemnie łagodzi i pozostawia subtelne uczucie ochłodzenia, orzeźwienia skóry.

JAKO WCIERKA
Łagodzące i nawilżające właściwości żelu aloesowego sprawdzą się w przypadku pielęgnacji skalpu. Nie dość, że nawilżą i oczyszczą skórę, to załagodzą wszystkie ewentualne podrażnienia. Stosowanie żelu aloesowego jako wcierka może wpłynąć na wzmocnienie cebulek i jest doskonałą bazą do innych wcierek posiadających składniki aktywne. Ponadto zwiększa i zatrzymuje we włosach wilgoć, więc poza wcieraniem w skalp polecam stosować na całe włosy jako wcześniej wspomniana maska lub właśnie wcierka. Zawartość aminokwasów i protein wzmacnia zniszczone włosy. Dobrze będzie się sprawdzać również jako serum na końcówki, stosowany zamiennie z czymś silikonowym. Nawilży i wzmocni niesforne końce, a dotychczas stosowane serum zabezpieczy przed mechanicznymi uszkodzeniami.

JAKO UZUPEŁNIENIE PIELĘGNACJI
Szczególnie cery tłustej, trądzikowej, odwodnionej oraz z tendencją do podrażnień.Łagodzi uciążliwy trądzik i zapobiega ponownemu powstawaniu. Chroni skórę wrażliwą przed podrażnieniami, wzmacnia, likwiduje uczucie szorstkości i ściągnięcia. Nie zapycha, jest rozpuszczalny w wodzie więc nie mamy do czynienia z nabudowaniem się produktu. Jest lekki, a jego konsystencja pozwala na komfortowe użytkowanie. Można go stosować jako uzupełnienie dotychczasowej pielęgnacji twarzy, ciała i dłoni. Nie obciąża skóry, nie zapycha i nie wywołuje żadnych efektów ubocznych

zel-aloesowy-holika-holika


zel-aloesowy-holika-holika

Żel aloesowy Holika Holika, może być stosowany codziennie lub doraźnie. Wszystko zależy od potrzeb Waszej skóry czy włosów. Czasem będzie się sprawdzał przy tymczasowych przesuszeniach (jak np. było w przypadku policzków mojego B.), będzie łagodził podrażnioną skórę po goleniu, czy od słońca albo na łokciach i piętach. To kosmetyk uniwersalny i jeżeli mam być z Wami szczera uważam, że każda z nas powinna mieć go w swojej kosmetyczce. 

Od kiedy go stosuję, nie wiem jak mogłam wczesniej bez niego funkcjonować. Jeżeli nie wiem co w danym momencie użyć, biorę żel aloesowy. Jeżeli nie mam pomysłu jaką zrobić w danym dniu maseczkę, biorę żel i problem z głowy. To kosmetyk tani, niesamowicie wydajny o pięknym, lekkim ale bardzo świeżym zapachu, który sprawdzi się u każdej z Was. Jestem tego pewna!

Jaki kosmetyk z koreańskiej pielęgnacji polecacie sprawdzić w następnej kolejności?

Palety magnetyczne | Z palette, Inglot, Nabla

$
0
0
palety-magnetyczne

Wybór palet magnetycznych, jest zdecydowanie większy niż parę lat temu. Kiedyś wiodące prym w tej dziedzinie Z palette, dziś mają już sporą konkurencję w znacznie niższej cenie. Jako, że palety magnetyczne to moja codzienność, bo właśnie w nich trzymam część cieni, przygotowałam dla Was ranking, takie coś w formie zestawienia i zbioru najważniejszych informacji. W dzisiejszym tekście opisałam wady i zalety użytkowania palet magnetycznych. Znajdziecie odpowiedź na to dlaczego warto ich używać i czy są lepsze niż gotowe palety? Zebrałam te najbardziej popularne, aby każdą z nich opisać aby ułatwić wam dokonanie wyboru. Dowiecie się również, które palety magnetyczne są moim zdaniem najlepsze.

palety-magnetyczne

Wady i zalety palet magnetycznych


Jako posiadaczka sporej ilości pojedynczych cieni, trochę już z tymi paletami przeżyłam. Niejednokrotnie zabierałam je ze sobą na wyjazdy czy do klientek. Trzymam w nich ponad ➥ 100 cieni makeup Geek, sporo kolorów z Glamshadows i pojedyncze sztuki Melkior, Devinah Cosmetics oraz Makeup Addiction. Z palette są ze mną już ponad dwóch lat i w między czasie szukałam tańszych zamienników, których jakość byłaby adekwatna do ceny.

Zalety:
- umożliwiają wygodne przechowywanie cieni
- możemy komponować własne palety wedle potrzeb
- kolory możemy dowolnie podmieniać, przekładać itd.
- chronią cienie przed uszkodzeniami mechanicznymi
- zajmują mniej miejsca
- w jednej palecie możemy trzymać cienie, bronzery, róże i rozświetlacze
- dostępne są rozmaite rozmiary palet magnetycznych

Wady:
- jeżeli paleta jest kiepskiej jakości lub ze słabym magnesem, cienie mogą wypadać
- brudzą się od codziennego użytkowania, a czyszczenie jest dośc uciążliwe
- szybciej ulegają zniszczeniu

Dlaczego warto używać palet magnetycznych?


To, co moim zdaniem najbardziej przemawia na korzyść palet magnetycznych jest ich elastyczność. Oczywiście nie dosłownie, ale w kwestii samodzielnego komponowania zestawień kolorystycznych. Żadna gotowa paleta nie daje możliwości podmiany kolorów. W przypadku pracy wizażysty jest to niezwykle istotne, ponieważ do lekkiego makijażu możemy zabrać brązy i beże. Jeżeli wiemy, że będziemy szaleć z kolorami - podmieniamy cienie na inne. Nie musimy brać stosu palet aby z jednej wybrać dwa cienie, z drugiej jeden, a z trzeciej czerń bo ma najmocniejszy pigment. 

Drugim argumentem, który stawia je przed gotowymi kompozycjami jest fakt, że są mobilne. Jako wizażystka, chcę zabierać ze sobą jak najmniej produktów. Fakt, że mogę zabrać dwie magnetyczne palety, a nie pięć gotowych całkowicie przekonuje mnie do tych pierwszych. Jasne, że możecie zabrać swoją ulubioną ➥ Too Faced Sweet Peach albo ➥ Urban Decay Basics 2, a oprócz tego bronzer, róż i rozświetlacz. Ja wolę jednak zabrać jedną paletę magnetyczną, w której mam cienie oraz resztę produktów do makijażu twarzy. Proste, wygodne i ekonomiczne.

Warto zwrócić też uwagę na fakt, że cienie solo są tańsze. Nie musicie kupować od razu dziesięciu kolorów, skoro będziecie używać maksymalnie trzech. Możecie kupić mniejszą lub średnią paletę magnetyczną, kilka cieni w ulubionych kolorach np. glamshadows i Wasza idealna paleta gotowa. Poza tym, zawsze można wyciągnąć cienie z gotowej kompozycji i podklejając je taśmą magnetyczną, wsadzić do palety. Oszczędność miejsca, i finansów, a na pewno będziecie sięgać po ulubione kolory.

Przegląd palet magnetycznych


palety-magnetyczne

palety-magnetyczne

palety-magnetyczne

Vipera Cosmetics - kupiłam ją ze względu na mały rozmiar, bo w tamtym czasie miałam tylko duże Z palette i potrzebowałam maluszka na wyjazd. Jest całkowicie wykonana z plastiku, ma cztery maleńkie magnesiki, a magnes w środku palety jest bardzo słaby. Bez problemu można wyciągnąć cienie, przez co nie jest zbyt bezpieczna. Poza tym ta biała przykrywka mocno się rysuje (co widać na zdjęciu). Magnes na opakowaniu trzymający przykrycie, oraz w środku jest moim zdaniem za słaby. Paleta kosztuje ok. 16zł i mieści w sobie 7 cieni Makeup Geek albo 8 kwadratowych cieni Inglot. Generalnie nie polecam.

Melkior - pierwsza kartonowa paleta magnetyczna zaraz po Z palette. Jakość wykonania pozostawia wiele do życzenia. Sam karton jest moim zdaniem nieco za cienki i mam wrażenie, że paleta jest troszkę zbyt miękka. Magnes wewnątrz palety oraz ten przy zamknięciu jest w porządku, nieco mocniejszy niż w palecie magnetycznej Vipery. Szybka wykonana jest z cienkiego plastiku i myślę, że dostatecznie chroni cienie. Mam jednak wrażenie, że paleta jest zbyt wiotka, nie tak sztywna aby bezpiecznie transportować cienie. Za ok 52zł, oczekiwałabym czegoś więcej. Moja paleta mieści w sobie 6 dużych cieni Melkior i ok. 11 cieni wielkości Makeup Geek.

paleta-magnetyczna-inglot

paleta-magnetyczna-glambox

paleta-magnetyczna-glambox

Inglot - większa i zdecydowanie bardziej solidna wersja palety Vipera. Paleta magnetyczna Inglot, jest wykonana z lepszych jakościowo materiałów, jest również zaopatrzona w mocniejszy magnes. Podobnie jak ta pierwsza i tutaj mamy cztery maleńkie magnesiki przytrzymujące pokrywkę. Mogę się przyczepić do tego, że podczas otwierania, magnes z przykrywki lubi zabrać ze sobą jakiś cień z palety. Czytałam, że to wina tego iż cienie Inglot są cięższe niż np. MUG, dlatego magnes je chwyta. Poza tym bardzo ciężko się ją czyści. Osypane cienie wchodzą w szczeliny przy magnesie, a domycie szybki trwa wieczność. Małe upierdliwe detale sprawiają, że jej nie lubię i nie używam. Biała wersja kolorystyczna kosztuje 35zł i mieści w sobie ok. 24 cieni w rozmiarze Makeup Geek.

GlamBox - paleta magnetyczna zaprojektowana przez Youtuberkę Hanię DigitalGirl, która produkuje wspomniane wcześniej glamshadows. Paleta jest kartonowa, wykonana bardzo starannie, a oba magnesy są bardzo w porządku. Cienie trzymają się bez problemu, a otwarcie palety stawia mały opór, co w tym przypadku działa na plus. Chciałabym żeby plastikowa szybka oraz całe wieko, było bardziej sztywne, a karton w wewnętrznej części krawędzi nieco twardszy, ale poza tym to świetna paleta. GlaBox mieści w sobie 32 cienie glamshadows i kosztuje 45zł. Moim zdaniem warto ją kupić jeżeli planujecie kupić sobie większą ilość cieni lub pudrów do konturowania.

paleta-magnetyczna-nabla

paleta-magnetyczna-nabla

palety-magnetyczne-z-palette
palety-magnetyczne-z-palette

palety-magnetyczne-nabla

Nabla- marka jest totalną nowością na naszym rynku i co rusz pozytywnie mnie zaskakuje. Grubość i jakość wykonania dorównuje kultowym Z palette. Palety mają też niepowtarzalny design i bardzo silne magnesy.  Przyglądałam się wszystkim detalom i naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Obie palety, które posiadam są wykonane doskonale, ponadto są odpowiednio sztywne, solidne, a szybka jest tej samej grubości co w Z palette. Dostępne są dwie wielkości: na sześć (26,90zł) i dwanaście cieni (42,90zł) Nabla, które są nieco większe. W palecie mieści się na ścisk 13 sztuk cieni Makeup Geek.

➥ Makijaż kosmetykami Nabla

Z Palette - klasyk na którym wzorowane są inne palety. Z palette został stworzone przez wizażystkę, dla wizażystów i nie będę ukrywać, że był to strzał w dziesiątkę. Posiadam cztery palety, w tym jedną podwójną. Ta ostatnia jest niedopracowana i w najgorszym stanie, choć mam ją dopiero rok. Sklejenie się rozwarstwia i niestety, paleta wymaga naprawy. Cała pozostała trójka poza tym, że jest porysowana od intensywnego użytkowania, to wciąż spełnia swoją rolę. Magnes w środku i przy zamknięciu cały czas jest mocny, nie chwytają cieni, dobrze chronią zawartość nawet przy upadku - sprawdzałam to, niestety kilkukrotnie. Czyszczą się bezproblemowo, a do wyboru jest masa kolorów. Ceny zaczynają się od 59,90zł paletę na 9 cieni, przez wersję na 27 sztuk za 89,90zł, po podwójną paletę za 189zł.

Która paleta magnetyczna jest najlepsza?

Na ten moment zdecydowanie wygrywają palety Nabla. Jakościowo dorównują, a nie wiem czy nie przewyższają kultowych Z palette, a są znacznie bardziej przystępne cenowo. Palety magnetyczne Nabla są odpowiednio masywne żeby zamortyzować upadek i ochronić cienie przed zniszczeniem, wyglądają przepięknie, a jakość wykonania jest fantastyczna. Cena jest jak najbardziej adekwatna do jakości. Żałuję, że nie ma palety na więcej cieni niż dwanaście, ale myślę, że nic straconego. Wszystkie kosmetyki tej marki dostaniecie na www.mintishop.pl

Jeżeli miałabym Wam polecić w tej chwili coś, co na pewno się u Was sprawdzi, byłaby to propozycja marki Nabla. 

palety-magnetyczne-nabla

Jak Wy przechowujecie swoje cienie?

KONKURS! Wiosenny uśmiech z Semilac

$
0
0

Wiosna coraz bliżej, nie wiem jak Wy, ale w Szczecinie z dnia na dzień mocniej czuć wiosenne słońce. Wywołuje to u mnie ogromny uśmiech na twarzy i chciałabym, aby i u Was zagościł taki uśmiech! W związku z tym wraz z marką Semilac z okazji Dnia kobiet i zbliżającej się wielkimi krokami wiosny, mam dla Was szybki i bardzo przyjemny konkurs! Do wygrania będą aż trzy nagrody, a każda z nich jest wyjątkowa. Zasady jak wziąć udział w konkursie i co możecie wygrać znajdziecie w dzisiejszym poście.

DO WYGRANIA:

1. Za pierwsze miejsce: dowolnie wybrany zestaw Semilac by Influencers (by Maxineczka, by Honorata Skarbek, by Stylizacje).
2. Za drugie miejsce: zestaw trzech dowolnie wybranych lakierów semilac + base coat + top coat.
3. Za trzecie miejsce: lampa UV led 24W

Aby wziąć udział w zabawie musicie:

1. Być publicznym obserwatorem bloga [KLIK]
2. Polubić profil Semilac na Facebooku oraz zaobserwować Instagram marki
3. Odpowiedzieć na pytanie konkursowe: Jaki lakier Semilac najbardziej kojarzy Ci się z wiosną i dlaczego?

Będzie mi niezmiernie miło jak polubicie profil mojego bloga na Facebooku oraz zaobserwujecie Instagram i udostępnicie informację o konkursie!

Chcę abyście opowiedziały mi o Waszym ulubionym lakierze na wiosnę. Czym przywołujecie tę piękną porę roku? Przy wyborze odpowiedzi będziemy sugerować się Waszą kreatywnością i pomysłowością. Możecie opowiedzieć o tym jak wygląda Wasz manicure z użyciem ulubionego koloru, wszystkie skojarzenia z wiosną miele widziane! Jaki kolor przychodzi Wam na myśl jak pomyślicie o wiośnie? Tego chcemy się dowiedzieć! Zadanie jest trudne, bo sama chyba nie mam jednego ulubionego odcienia lakieru Semilac.

Wypełnijcie formularz w celu wysłania zgłoszenia:


Bawimy się od dzisiaj 08.03 do 22.03 do godziny 23:59.
Regulamin konkursu dostępny tutaj.

Życzę Wam powodzenia i cudownego dnia kobiet!!

PS. Jutro do sprzedaży wchodzi nowa kolekcja lakierów: Flavours. Poniżej link do prezentacji kolekcji. Dajcie znać jak Wam się podoba!



Kiehl's Midnight Recovery | serum i krem pod oczy

$
0
0
Kiehls-midnight-recovery

Serię Midnight Recovery marki Kiehl's stosuję od listopada zeszłego roku. Wcześniej nie miałam większej styczności z kosmetykami tej firmy. Przez moje ręce przewinął się ➥ krem pod oczy z avocado, który polubiłam, a do dziennej pielęgnacji stosuję lekki krem nawilżający. W internecie o marce krążą różne opinie, ale często widuje się raczej te pozytywne, które skutecznie zachęciły mnie do sprawdzenia asortymentu. Po konsultacjach w nowym salonie Kiehl's w Poznaniu, wróciłam do domu bogatsza o nowy ➥ zestaw do pielęgnacji gdzie znalazłam między innymi krem pod oczy i serum z serii Midnight Recovery. Jak sprawdzają się u mnie te produkty i przede wszystkim, czy warto je kupić? O tym dowiecie się z dzisiejszego tekstu.

Kiehls-midnight-recovery

Kiehls-midnight-recovery

Kiehl's Midnight Recovery Concentrate


Pielęgnacyjny koncentrat na noc, który oferuje Kiehl's, to ponoć rewolucja w pielęgnacji. Właściwości, które skrywają się w zgrabnej szklanej buteleczce z pipetą, zostały skomponowane w formie lekkiego, szybko wchłaniającego się olejku. Koncentrat Midnight Recovery (ok. 210zł/30ml) przeznaczony jest do stosowania na noc, ponieważ doskonale współgra z nocnym trybem aktywności naszej skóry.  Producent zapewnia, że w ciągu nocy ten magiczny preparat przywraca zdrowy wygląd, nadaje skórze blasku i gładkości. Każdego poranka możemy cieszyć się miękką i promieniejącą skórą.  

Eliksir zawiera 99,8% naturalnych składników i nie ma w składzie parabenów. Jest wzbogacony o olejek lawendowy oraz olej z wiesiołka, który jest z kolei bogaty w kwasy tłuszczowe Omega-6. Działa na skórę regenerująco i odżywczo, zapobiega utracie elastyczności. Stanowi doskonałą bazę pod kremy na noc, ale bez obaw można stosować go solo.

Stosowanie Midnight Recovery Concentrate marki Kiehl's sprawdziło się w moim przypadku bardzo dobrze. Faktycznie czułam, że rano skóra jest napięta, przyjemnie miękka i odświeżona. Zauważyłam jednak, że przy codziennym stosowaniu doprowadzał do delikatnego wysuszenia niektórych partii twarzy (szczególnie w okolicy policzków, przy nosie). Odstawiłam go i problem zniknął. Słynny eliksir Kiehl's sprawdza się u mnie jako uzupełnienie pielęgnacji, stosowany 2-3 razy w tygodniu, ale nie częściej. Lubię go, bo jak znalazłam już na niego sposób, to moja skóra naprawdę wygląda zdecydowanie lepiej. Doskonale radzi sobie również z niespodziankami na twarzy. Koi skórę i doprowadza ją do stanu sprzed wyprysków.

Kiehls-midnight-recovery

Kiehl's Midnight Recovery Eye

Podobnie jak serum z tej serii, krem pod oczy jest przeznaczony do stosowania na noc. Składniki aktywne działają najlepiej podczas nocnej aktywności skóry. Midnight Recovery Eye (ok. 120zł/15ml) został wzbogacony o ruszczyk kolczasty i tak jak w przypadku eliksiru, nie posiada w składzie olei mineralnych, silikonów, ani parabenów. Jego głównym zadaniem jest zregenerowanie zmęczonych okolic oczu i ukrycie drobnych zmarszczek. Ponadto, producent zapewnia iż produkt będzie redukował opuchnięcia i cienie pod oczami.

Ma lekką, ale mocno kremową konsystencję przyjemną w użytkowaniu. Gładko się go rozprowadza, wchłania się momentalnie i pozostawia skórę przyjemnie miękką. Lubię ten produkt ponieważ widzę, że działa. Od czasu do czasu zdarzało mi się budzić z lekko opuchniętymi oczami (to się nazywa starość drodzy Państwo!), ale kiedy aplikuję ten krem wieczorem - nic takiego nie ma miejsca. Skóra jest widocznie nawilżona, miękka i ładnie rozświetlona. Nie mówię tutaj o zniwelowaniu cieni, ale skóra po prostu wygląda na zdrową i wypielęgnowaną. Skóra w okół oczu nabrała elastyczności i sprężystości, przez co ta okolica wygląda zdecydowanie lepiej.

Krem sprawdzałam również o poranku. Bałam się, że nie sprawdzi się pod makijaż - ale byłam w błędzie. Nic się nie roluje, ani nie zbiera. Skóra jest przyjemnie napięta. Nie odnotowałam redukcji zmarszczek, ale na pewno nie pojawiło się w tym miejscu nic nowego.


Kiehls-midnight-recovery

Czy warto kupić produkty z serii Midnight Recovery?


Myślę, że jest to seria godna uwagi. Chociaż uważam, że posiadaczki cery suchej powinny uważać z serum. Osobiście ten produkt polecałabym dla cery normalnej, wrażliwej lub mieszanej z tendencją do wyprysków. Chociaż odpowiednie stosowanie i dozowanie produktu, powinno się sprawdzić u każdej z Was. Podobnie zresztą jak krem pod oczy. Świetnie nawilża i odżywia skórę pod oczami, jest napięta i elastyczna. Czego więcej chcieć od kremu pod oczy?

Żaden z tych produktów nie wywołał u mnie efektów ubocznych (poza lekkim wysuszeniem przy serum). Nie pojawiły się żadne zaskórniki czy trądzik, krem nie podrażnia oczu i nie wywołał reakcji alergicznej. 

Jaki produkt marki Kiehl's jest Waszym zdaniem godny wypróbowania?

Niedzielnik | planowanie, książka na wiosnę, podróże i dlaczego kocham poniedziałki

$
0
0

Już od długiego czasu zastanawiam się, jak wpleść w bloga odrobinę lifestyl'u i prywaty nie zmieniając kosmetycznego charakteru bloga. To właściwie Kasia z bloga worqshop (którą notabene śledzę już od dawna) zainspirowała mnie do tego, aby stworzyć na blogu taką przestrzeń. Stąd pomysł stworzenia niedzielnika, czyli serii tekstów, które będą pojawiać się w każdą niedzielę. Będzie to swoisty zbiór moich przemyśleń, pomysłów, planów i inspiracji. Wiem, że coś podobnego robi tez u siebie aniamaluje i już od dłuższego czasu zbierałam się do tego, aby i u mnie pojawiło się miejsce w tym stylu. Czasem będzie to podsumowanie tygodnia, czasem podzielę się z Wami przemyśleniami na dany temat, a czasem będę Was aktywować do działania lub czymś Was zainspiruję. Postaram się zawsze podrzucać Wam też ciekawe linki, które znalazłam podczas surfowania w sieci. To co? Zaczynamy?

Ratunek dla blogera

To właśnie planowanie. Dzięki temu, że Facebook i Blogger pozwalają planować publikację postów, przez ostatni tydzień mogłyście czytać nowe treści na blogu i na fanpage'u. Przed wyjazdem miałam bardzo intensywny tydzień, który głównie skupiał się na tworzeniu treści, planowaniu publikacji tak, abyście nie zostały z niczym. Jako, że do blogowania podchodzę bardzo poważnie, bardzo ułatwiło mi to oderwanie się (chociaż w małym stopniu) od bloga podczas wyjazdu. Dzięki temu ja byłam spokojna, że Wy będziecie miały co czytać! Planowanie świetnie sprawdza się jeżeli podchodzicie do blogowania poważnie i chcesz regularnie publikować treści na stronie.

Książka na marzec

Zdecydowanie jestem molem książkowym. Czytam w wolnych chwilach, w tramwaju, autobusie czy w samochodzie. Nawet zdarzało mi się czytać czekając na zielone światło, na przejściach dla pieszych. Potrafię nie spać do trzeciej nad ranem żeby skończyć książkę i poznać losy bohaterów. Tak właśnie było w przypadku pozycji "9 November" autorstwa Collen Hoover. To kolejna książka tej autorki, którą pochłonęłam i najlepsza jak do tej pory. To lekko miłosna historia, która bardzo przypadkowo łączy dwoje ludzi, którzy stawiają swojej znajomości niezwykłe warunki. Ciężko było mi się oderwać od lektury i jeżeli jeszcze tej książki nie czytałyście - polecam! Wzrusza, bawi i wciąga od pierwszych stron. Doskonała propozycja na ciepłe, wiosenne wieczory.




Nie wracam do Łodzi!

Kocham podróżować! Nigdy co prawda nie byłam na drugim końcu świata, raczej podróżuję po Polsce lub po Europie, ale mam nadzieję, że niebawem się to zmieni! W podróży zazwyczaj nie narzekam, staram się chwytać te pozytywne chwile. Chociaż na naszym krótkim urlopie było cudownie, nie mam zamiaru wracać do Łodzi. Zraziła mnie właściwie wszystkim. Za dużo ludzi, okropny układ ulic, same zakazy i nakazdy, korki, brud, deszcz i wszędzie pełno ludzi (non stop!). Łódź nie przyjęła nas zbyt serdecznie, a nasze zmęczenie, głód i pośpiech tym bardziej zraziły nas do tego miasta. Łódź, która ma mnóstwo przepięknych kamienic, zniechęca faktem, że są strasznie zaniedbane. Jako turystka doceniłam tylko ulicę Piotrkowską, która faktycznie oczarowała mnie swoim magicznym klimatem.



Nowy start

To dla mnie każdy poniedziałek. Zawsze traktuję ten dzień jako motywację do działania, nowy początek. Weeend jest dla mnie swoistym zawieszeniem. Szczególnie poza sezonem ślubnym. Nikt nie odpisuje na maile, na blogach dzieje się mniej, a ja często te dni spędzam na regeneracji sił z moim B. jeżeli i on ma wtedy wolne. Lubię poniedziałki, bo to kolejna okazja do zrobienia czegoś nowego. Nowy start, który możemy wprowadzać każdego tygodnia. Czy to nie jest motywujące? Polecam Wam potraktować każdy poniedziałek jako nowy początek. Tego dnia możecie zrobić coś, czego nie zrobiłyście w poprzednim tygodniu, wprowadzić nowy nawyk, którego nie udało Wam się wdrożyć poprzednio. Nie jestem Garfieldem, ja kocham poniedziałki!

Drobna dawka inspiracji

Dla mnie to nie będzie nowość, ale może dla niektórych z Was będzie to nowe miejsce. Wspominałam o nim już we wstępie, a chodzi mi o bloga Worqshop.pl. W skrócie, Kasia pisze o tym jak żyć kreatywnie. Pokazuje pomysły na Bullet Journal, zdradza i uczy jak prowadzić Projekt Life i podpowiada jak blogować kreatywnie. Prowadzi swoje kursy i jest mega pozytywną postacią! Kasie lubię czytać, słuchać i śledzić we wszystkich kanałach SM. Jeżeli szukacie miejsca pobudzającego wyobraźnie, pchającego do działania, okraszonego pięknymi zdjęciami - nie możecie przejść obojętnie obok bloga Kasi!

Stosunkowo niedawno powstało nowe, wyjątkowe miejsce dla blogerów, którzy chcą przenieść swoje blogowanie na następny level. Mowa tutaj o Szkole Blogowanie, którą prowadzi Urszula. To doskonałe źródło wiedzy dla tych z Was, którzy myślą o założeniu bloga, szukają pomysłów i nie wiedzą jak to ugryźć.

Jak jesteśmy przy tematyce blogowania, koniecznie powinnyście przeczytać 10 przykazań dobrego blogera. Znajdziecie tam rady nie tylko dla początkujących, ale i tak osób szukających inspiracji. Jak wiecie cała seria Blogowanie od kuchni, skierowana jest do blogerów na każdym etapie blogowania, więc polecam zaglądać do niej regularnie.

Post udostępniony przez a G w e r b l o g (@agwer_blog)

Co myślicie o takiej małej odskoczni od kosmetycznych tematów? Chciałybyście aby pojawiało się w tym cyklu coś konkretnego?

PS. Macie pomysł na inną nazwę serii? #Niedzielnik, to nazwa robocza i choć bardzo mi się podoba, jestem ciekawa czy macie jakiś inny pomysł na nazwę?


Jak radzić sobie z osypywaniem cieni? | 9 sprawdzonych sposobów

$
0
0
osypywanie-cieni

Osypywanie cieni, to dość powszechny problem w makijażu. Niezależnie od tego czy kupujemy paletę za 15zł czy 270zł, cienie mogą się w mniejszym lub większym stopniu osypywać. W przypadku  pigmentów, cieni sypkich i brokatu - nie da się tego uniknąć. Jak radzić sobie z osypanym cieniem? Jak temu zapobiegać i jak sobie poradzić jak już nam się osypie podczas makijażu? Dziś rozwiążę ten problem i nie będziecie musiały się już o to martwić. Dziś przedstawię Wam 9 sprawdzonych sposób na radzenie sobie z tym problem. W dodatku, nie musicie nic kupować, wszystko co jest Wam potrzebne na pewno znajdziecie w domu.
Jak zniwelować rozszerzone pory?
➥ 7 grzechów Twojej pielęgnacji
➥ Cała prawda o makijażu z Youtube

osypywanie-cieni

osypywanie-cieni

7 SPRAWDZONYCH SPOSOBÓW NA OSYPYWANIE CIENI


1. Zacznij makijaż od oczu

Niby banalne i powszechnie znane, ale to najlepszy sposób na osypywanie cieni. Nie widzę problemu, aby zacząć makijaż po prostu od oczu. Wtedy cokolwiek nam się osypie możemy zdjąć płatkiem czy patyczkiem kosmetycznym z płynem micelarnym. Nie zmywamy w ten sposób podkładu, ani korektora i możemy zająć się później makijażem twarzy. 

2. Nie kładź korektora pod oczami

Jeżeli klasyczna kolejność makijażu jest dla Was znacząca, nic nie stoi na przeszkodzie. Nie nakładajcie jednak w przestrzeń pod oczami korektora i nie pudrujcie podkładu. W ten sposób wszystkie drobinki, podobnie jak w poprzednim wypadku będziecie mogły ściągnąć patyczkiem kosmetycznym lub płatkiem. Bez szkody na całym makijażu.

3. Otrzepuj pędzelki

Myślę, że to kluczowa sprawa przy problemie osypujących się cieni. Zanim zaaplikujecie je na powiekę, wystarczy strzepać nadmiar koloru z pędzla. Wystarczy delikatnie uderzyć pędzlem o dłoń, czy toaletkę aby strzepnąć nadmia. Jeżeli o tym nie zapomnicie i nie będziecie zbyt mocno przyciskać pędzla do powieki, nie powinnyście mieć z tym kłopotu. 


osypywanie-cieni

osypywanie-cieni

4. Przytrzymaj płatek przy dolnej powiece

Kiedy makijaż gotowy i z przyzwyczajenia zrobiłyście najpierw całą twarz - nic straconego! Weźcie płatek kosmetyczny, najlepiej nieco większy i przyłóżcie go poniżej dolnej linii rzęs. W ten sposób wszystkie cienie, które ewentualnie się osypią zostaną na płatku. Nie jest to najwygodniejsza metoda na świecie, ale się sprawdza i makijaż dzięki temu jest uratowany!

5. Użyj pędzla kabuki

Jeżeli brakuje Wam czasu, wystarczy sięgnąć po duży pędzel do pudru. Szybki, zamaszysty ruch od nosa do skroni, powinien załatwić sprawę i pozbyć się osypanych drobinek. Można to zrobić pędzlem, którym wcześniej użyłyśmy do przypudrowania twarzy, aby oszczędzić czas i nie brudzić kolejnego modelu. Ten sposób najlepiej sprawdza się przy jasnych i średnich kolorach.

6. Okręć pędzel

Sprawdzi się do tego mniejszy pędzelek do rozcierania. Najlepiej zrobić to czystym, nieużywanym okrągłym pędzlem. Wystarczy, że przyłożycie go do skóry przy osypanym cieniu i zakręcicie nim przy skórze. Włosie pędzla chwyci cień i nie będzie po nim śladu. Pamiętajcie jednak o tym, żeby nie dociskać za mocno pędzelka, aby osypany kolor nie został na skórze.

osypywanie-cieni

sposob-na-osypywanie-cieni

7. Zanurz puchaty pędzel w pudrze

Możesz zrobić to zarówno wcześniej wspomnianym pędzlem kabuki i zrobić dokładnie to samo co w poprzednim punkcie. Ale u mnie lepiej sprawdza się średniej wielkości pędzel, na który nakładam dosłownie odrobinę pudru transparentnego. Przykładam go pod okiem zaraz przy zewnętrznym kąciku i szybkim ruchem przeciągam w stronę nosa.

8. Sięgnij po taśmę klejącą

To banalnie prosty sposób, który zawsze się sprawdza. Mały skrawek taśmy klejącej najpierw przyklejcie na dłoń, aby nie była zbyt klejąca. Następnie przyłóżcie delikatnie w miejsce gdzie osypał się cień, odklejcie ją i... gotowe! W ten sposób możecie ściągnąć brokat, a nawet większe ilości cieni bez szkody dla wcześniej nałożonego korektora! To jeden z moich ulubionych sposobów.

9. Zrób baking

Ostatnio bardzo modny sposób utrwalania makijażu doskonale chroni go przed niechcianymi cieniami. Kiedy kolory osypią się w trakcie malowania, nie musimy się tym martwić, ponieważ zatrzymają się na wcześniej nałożonym pudrze. Wystarczy sięgnąć po pędzel kabuki lub inny puchaty model i strzepnąć nadmiar pudru, którego użyliśmy do bakingu.


Niektóre te metody są do siebie bardzo podobne, szczególnie te z pędzlami. Początkowo chciałam opisać je ogólnie w jednym akapicie, ale doszłam do wniosku, że każda z nas lubi co innego. Mnie najwygodniej jest działać małym pędzelkiem, którym kręcę pod okiem, a komuś innemu może przypasować duży pędzel Kabuki. Jednak najczęściej sięgam po sposób z taśmą klejącą, bo uważam że jest najskuteczniejszy. Zawsze jadąc do klientki mam ze sobą taśmę, zazwyczaj kolorową do pakowania, bo jest słabsza i lżejszy klej nie podrażnia skóry.

Która metoda najbardziej Wam przypadła do gustu? A może macie jakiś swój patent o którym nie wspomniałam?

Koniecznie zajrzyjcie na Instagram, dużo się tam dzieje! 

Post udostępniony przez a G w e r b l o g (@agwer_blog)

Semilac Frappe 135 w niecodziennej odsłonie

$
0
0
semilac-frappe

Frappe marki Semilac, to chyba jeden z najbardziej kultowych lakierów marki. To idealny nudziak, który doskonale wygląda właściwie przy każdej karnacji. Odpowiednio stonowany, niezbyt ciepły, ale nie jest też za zimny. Doskonały nude, który każda lakieromaniaczka powinna mieć w swoich zbiorach. Ponieważ wiosna zbliża się wielkimi krokami, a ja nie lubię nudnych paznokci, słynny Frappe skomponowałam z cudownym, lekkim kobaltem o nazwie Indigo. Nie mogłam też przejść obojętnie wobec topu, który wciąż robi u mnie furorę, ➥ Top mat total zagościł również przy okazji tego manicure. Jeżeli nie macie pomysłu na paznokcie, a nie chcecie znów malować ich na jeden kolor proponuję drobne szaleństwo z kropkami!
semilac-frappe

semilac-frappe

Jak zrobić kropki na paznokciach?


Wystarczy do tego najzwyklejsza sonda. Jeżeli macie taką, która ma kilka rozmiarów - super! Ja po prostu odrobinę lakieru wylałam na folię aluminiową i maczałam w niej końcówkę sondy. Delikatnie dotykając płytki robiłam kropki w różnym rozmiarze. Bez problemu sprawdzi się też do tego zwykła wykałaczka. Skupiłam się, aby w jednym miejscu była większa koncentracja kropek w różnych kolorach. Dzięki temu stwarzają wrażenie rozsypanych. Najpierw jednym kolorem, później drugim każdy utwardzając osobno. Sięgnęłam po kolory zbliżone do Frappe i Indigo, dzięki temu uzyskałam spójność całego manicure. Zaletą lakierów hybrydowych jest to, że jeżeli zdobienie Wam nie wyjdzie, możecie je zmyć zanim wsuniecie dłoń do lampy. Także bez pośpiechu, na pewno się uda!

semilac-frappe-135
Semilac Frappe, 135 - według tego co mówi producent, to bardzo jasny, chłodny beż. Aby opisać go dokładniej określiłabym go nieco ciemniejszą wersją lakieru Biscuit z maleńką domieszką średniego beżu. Jest też chłodnym odpowiednikiem Creamy Muffin. Jednym słowem: idealny nudziak. Pełne krycie osiąga przy dwóch warstwach lub trzech cieniutkich.

Semilac Indigo, 013 - Semilac określa go jako błękit z szafirową nutą, ale dla mnie lepszym określeniem byłoby: przygaszony kobalt. Ja w tym lakierze odnajduję to, co uwielbiam. Intensywność kobaltu i pastelową delikatność, bo to właśnie taki lakier! Najlepsze krycie osiąga przy dwóch cienkich warstwach, przy pierwszej może smużyć, ale później problem znika.

Cały manicure trzymał się u mnie dwa tygodnie. Nie dostrzegłam odprysków czy pęknięć. Jakbym była wystarczające cierpliwa, to mogłabym te paznokcie nosić jeszcze co najmniej tydzień. Ja jednak dość szybko się nudzę i musiałam zmienić kolor, szczególnie że niedawno wyszła nowa kolekcja lakierów - nie mogłam się oprzeć!

semilac-frappe-135

Jeszcze dwa lata temu nikt by mi nie wmówił, że pokocham lakiery nude. Frappe marki Semilac, o wyjątkowy odcień, który rozkochał mnie w sobie od pierwszego manicure. Myślę, że to kolor, do którego będę wracać przez lata i wiem, że ma już duże grono zwolenniczek. Absolutnie mnie to nie dziwi. Lakier Frappe, to doskonały odcień bazowy, który można połączyć z dowolnym kolorem, a nasze paznokcie wciąż będą wyglądać doskonale. Jest nienachalny, ale bardzo kobiecy, subtelny i jednocześnie niezwykle wyjątkowy.

Jaki jest Wasz ulubiony lakier nude?

PS.
Jak jesteśmy w temacie lakierów przypominam, że na blogu trwa konkurs! Do wygrania zestaw Semilac by Influencers, 3 dowolne lakiery + lampa UV led! Szczegóły znajdziecie klikając w poniższe zdjęcie:




Sposób na kreskę | makijaż krok po kroku

$
0
0
jak-namalowac-kreske

Mocna kresa to makijaż, który sprawdzi się na każda okazję. Można ją połączyć z lekkimi delikatnymi ustami, ale i z czymś zdecydowanie mocniejszym. Makijaż, który Wam dziś pokazuję czekał już na publikację dobre kilka miesięcy. Ponieważ już jutro sobota, może moja propozycja się Wam spodoba i wykorzystacie ten makijaż na sobotnią imprezę. Nie wiecie jak wykonać kreskę, w którym miejscu powinna się zaczynać i jaki mieć kształt, postaram się podpowiedzieć jak sobie z tym poradzić jednym prostym sposobem.

jak-namalowac-kreske

Jak namalować kreskę?


Sposobów na kreskę jest tyle ile kobiet. Każda z nas ma swój patent, który się sprawdza. Niedługo przygotuję dla Was tekst z kilkoma sposobami na kreskę, jednakże dziś chcę Wam pokazać, jak w łatwy i szybki sposób można ją namalować. Zaznaczam jednak, że tą metodą makijaż będzie typowym makijażem wieczorowym - chyba, że lubicie mocno podkreślone oko na co dzień.


Zacznij od dolnej powieki

W tej metodzie jest to kluczowa kwestia. Chodzi o to, aby czarną, stosunkowo miękką kredką zaznaczyć zewnętrzną część dolnej powieki i rozetrzeć ją w stronę brwi. Wystarczy zrobić to płaskim syntetycznym pędzlem lub pencil brush'em, ewentualnie sprężystym języczkiem.  Przeciągając od wewnętrznej części do zewnętrznej, poza kącik uzyskamy kierunek i kształt, na którym będzie się opierać nasza kreska. Ponieważ ja wyznaję zasadę, że jaskółka powinna wychodzić z dolnej powieki (nie z linii wodnej!) dzięki wcześniej nałożonej kredce, będziemy wiedzieć gdzie znajdzie się początek kreski i w którą stronę ma iść jaskółka. Jeżeli jeszcze nie jest to dla Was zbyt jasne, instrukcję znajdziecie poniżej.

jak-namalowac-kreske

1. Przypudruj przygotowaną wcześniej powiekę, pudrem lub jasnym matowym cieniem w celu wyrównania koloru powieki.
2. Za płaskiego pędzelka o krótkim włosiu, rozetrzyj czarną kredkę w stronę brwi. Ta czynność będzie szkieletem kreski.
3. Tym samym pędzlem przyciemniaj wczesnej roztartą kredkę ciemnym fioletem, aby uzyskać rozdymiony kolor.
4. Puchatym pędzlem i średnim matowym brązem zaznacz załamanie powieki oraz zewnętrzną część powieki ruchomej.
5. Przyciemnij zewnętrzny kącik ciemnym brązem, aby uzyskać mocniejszy efekt na górnej powiece. Skup się na kształcie "V".
6. Na pozostałą część ruchomej powieki wklep jasno kremowy, matowy cień blendując go z poprzednim kolorem.
7. Na jasny cień wklep połyskujący pigment lub cień, albo rozświetlacz. Ja wybrałam pigment z różowym połyskiem.
8. Dolną powiekę rozetrzyj dodatkowo jaśniejszym fioletem, pamiętając o wewnętrznej części dolnej powieki, aż do kącika.
9. Korzystając z wcześniej narysowanego schematu, narysuj jaskółkę opierając się o rozblendowaną na dolnej powiece kredkę.
10. Przyciemnij połączenie eyelinera z dolną powieką, aby wszystko było spójne i płynne i nie było widać krawędzi.
11. Na dolną i górną linię wodną nałóż czarną kredkę dla wzmocnienia efektu lub beżową aby dodać lekkości makijażowi.
12. Wytuszuj rzęsy, doklej sztuczne i ciesz się piękną kreską

jak-namalowac-kreske

jak-namalowac-kreske

Wybrane przeze mnie kolory dobrałam po prostu do zielonej tęczówki. Odcienie będą pasować też brązowookim, ale i te z Was, które mają niebieskie oczy też powinny być zadowolone. Makijaż jest stosunkowo prosty i szybki, kwestia kilku ćwiczeń, abyście były zadowolone z efektów. Do tego makijażu możecie sięgnąć po całkowicie nudowe pomadki, albo coś z odrobiną różu. Ja postawiłam na tę drugą opcję. Ten look ładnie będzie wyglądał również w brązowych odcieniach i wtedy będzie niezwykle uniwersalny. Wtedy polecam przeciągnąć usta soczystą czerwienią!

jak-namalowac-kreske

Jeżeli macie swoje patenty na namalowanie kreski, koniecznie podzielcie się nimi w komentarzach! 

Niedzielnik | dlaczego kocham bajki, kryzys w blogowaniu i o wielkiej miłości do Harrego Pottera

$
0
0
blog-kosmetyczny

Cześć! Ponieważ mamy niedzielne przedpołudnie, nadeszła pora na kolejną odsłonę #niedzielnika. Bardzo się cieszę, że poprzedni post tak bardzo przypadł Wam do gustu. Dziękuję za wszystkie komentarze i wiadomości, bo pisałyście, że mój pomysł bardzo Wam się podoba i chcecie więcej. Przyznam szczerze, że sama nie mogłam się doczekać kolejnej odsłony niedzielnika. Dzisiaj poznacie mnie od strony dwudziestosiedmiolatki, którą kompletnie się nie czuję! Opowiem Wam trochę o mojej wielkiej miłości do Harrego Pottera, o kryzysie w blogowaniu i moim małym, choć bardzo przyjemnym uzależnieniu. Na końcu znajdziecie też kilka fajnych linków!

blog-kosmetyczny

Ile ja mam lat?

Bardzo często zdarza mi się chwila zawieszenia kiedy ktoś pyta mnie o wiek. I to nie wynika wcale z faktu, że chcę coś ukryć albo zataić. Po prostu kompletnie nie czuję, że mam dwadzieścia siedem lat! Jakbym miała określić mój wiek na jaki się czuję, to powiedziałabym dwadzieścia dwa, max dwadzieścia trzy lata. Przechodzą kryzys ćwierćwiecza, który ciągnie się już kilka lat i nie do końca potrafię odnaleźć się w dorosłym świecie. A może po prostu nie chcę?

Dlaczego bajki są spoko?

Absolutnie nie wstydzę się tego, że mając dwadzieścia siedem lat (jeszcze!) kocham oglądać bajki. To dla mnie idealna odskocznia od codziennych zmartwień i problemów. Uwielbiam piękne estetycznie obrazy, intensywne kolory, oprawę muzyczną i pozytywne przesłania współczesnych animacji. W ciągu ostatnich miesięcy całkowicie zakochałam się w angielskiej wersji Trolli. Klimat tej bajki, niesamowite piosenki i niesamowite kolory sprawiają, że mam ochotę się uśmiechać i ciągle nucić piosenki pod nosem. Druga bajka, która ostatnio wkradła się do mojego serca to Vaiana, Skarb oceanu (a właściwie Moana). Bardzo podoba mi się fakt, że nie jest to kolejna księżniczka poszukująca swojego księcia z bajki, a kobieta walcząca o swoje marzenia. Mocno przypomina mi moją ukochaną Pocahontas, a polska oprawa muzyczna mocno wpada w ucho. Poza tym... kto nie chciałby wiecznie być dzieckiem? Ja na pewno, bo kompletnie nie czuję się na swój wiek.

O miłości do Harrego Pottera

Nie, nie ma tu na myśli postaci czarodzieja i nie, nie kocham się w Danielu Radcliffie. Jestem zakochana w świecie wykreowanym przez J. K. Rowling. Już zresztą pisałam parę lat temu na blogu o ➥ książce mojego dzieciństwa, czyli o całej serii Harrego Pottera. Magia, zagadki, odkrywanie świata czarodziejów, przepiękne obrazy zarówno w książce jak i w filmie. Łatwo się zatracić w tej rzeczywistości. Całą serię przeczytałam jakieś 5-6 razy, jak nie więcej. Nie zliczę też wszystkich razów spędzonych przed telewizorem bądź ekranem komputera ponownie zatracając się w magiczny świat Hogwartu. Saga jest dla mnie wyjątkowa, ponieważ dorastałam z bohaterami, czekałam na premiery książek i filmów, bo własnie w tedy był ten największy boom na Harrego Pottera. Czy są wśród Was fanki tej serii?

blog-kosmetyczny

blog-kosmetyczny

No i na co Ci ten blog?

Trochę sobie pogadałam, więc teraz sobie ponarzekam. Ale tylko odrobinkę, obiecuję! Od czasu do czasu, nachodzą bardzo dziwne myśli.Ostatnio wynikało to z faktu, że szykując jeden z tekstów do cyklu Blogowanie od kuchni szperałam po sieci. Przeglądałam blogi, różne konta na Instagramie czy na Facebooku. Naszła mnie ogromna fala frustracji, że niektóre rzeczy są dla mnie po prostu nieosiągalne. Nie mam znajomości dzięki którym raz dwa dostanę współpracę za kilka tysięcy, nie jestem wybitnie utalentowana i nie prowadzę najlepszego bloga w Polsce. Nie mam warunków na perfekcyjne zdjęcia, nie stać mnie na firmę od SEO i na najdroższe kosmetyki czy najlepszy aparat. Miałam ochotę powiedzieć po prostu STOP lub wziąć kilka dni wolnego od wszystkiego co związane z blogiem. Bo nie zawsze wszystko idzie po mojej myśli, czasem niektóre działania nie przynoszą takiego efektu jaki bym chciała. Bardzo się staram i może stąd moja frustracja, bo za bardzo chcę? Czasem jest to po prostu frustrujące, a ja mam wrażenie, że mój blog ginie w sieci i nikt o nim nie pamiętam. Co robię źle, że efekty nie są powalające? Wzięłam jednak kilka głębokich wdechów, puściłam sobie "Pół kroku stąd" Natalii Nykiel i z uśmiechem na twarzy wróciłam do pracy. Oznajmiam jednak, że kryzys minął!

Uzależniona od zdjęć

Mówiąc dokładniej, od dodatków do zdjęć. Choć samo fotografowanie też jest uzależniające, ale to bardzo pozytywne uzależnienie! Jak chodzę na zakupy, nawet te spożywcze, to zdarza mi się rozglądać za materiałami, które dobrze wyglądałyby na fotografii. Naprawdę! Bardzo lubię bogate, ale nieprzytłaczające kompozycje, biel, marmur, jasne i czyste zdjęcia. Nie lubię używać ciągle tych samych elementów więc mieszam, kombinuję i oczywiście... kupuję kolejne dodatki! Mówiłam, że to już choroba, a mnie powoli kończy się miejsce na przechowywanie rekwizytów... Deseczki, podkładki, spodeczki, kolorowe kartki, brokat, lampeczki, koszyczki i masa pierdół, które urozmaicają zdjęcia na bloga czy Instagram. Ale ja kocham robić zdjęcia, więc... takie uzależnienie to ja mogę mieć.
➥ Jak przygotować zdjęcia przed publikacją na blogu?

Post udostępniony przez a G w e r b l o g (@agwer_blog)

blog-kosmetyczny

Kilka linków, które warto sprawdzić


Zawsze staram się wygenerować odrobinę czasu na to, aby znaleźć w sieci jakieś interesujące treści. Pozostając w tematyce blogowania, powinnyście przeczytać Jak pisać poczytne posty, 15 przydatnych taktyk. Ostatnio szukając grafik do postów na FB, trafiłam na post u Natalii z blogaJest Rudo (którą notabene też polecam!) o tym, skąd pobierać darmowe grafiki. Jeżeli miałyście problem z tym, czy podczas pisania blogowych tekstów używać słowa brązer czy bronzer, Agata wyjaśnia na swoim blogu, która wersja jest poprawna.

W tematyce Beauty jestem zazwyczaj bardziej na bieżąco. Tym razem jednak podrzucę Wam tylko jeden tekst. Trafiłam ostatnio na bardzo interesujący tekst, który wyjaśnia jak określić porowatość włosów. Każdy rodzaj porowatości jest dokładnie i przystępnie opisany, jeżeli miałyście z tym problem, ten tekst powinien rozwiać Wasze wątpliwości.

O czym byście chciały poczytać w następnym niedzielniku? Napiszcie mi w komentarzu jakie książki odmieniły Wasze życie i czy też macie jakieś przyjemne uzależnienia? 

Glamshadows | recenzja, swatche i kolory które warto mieć

$
0
0
cienie-glamshadows

Niejednokrotnie pokazywałam Wam już glamshadows. Od dłuższego zbierałam się aby przygotować zbiorczy post na ten temat, bo wiele z Was o nie pyta. Używam ich już od kilku miesięcy i właściwie sięgam po nie przy każdym makijażu bo wiem, że mogę na nich polegać. Wybór kolorów jest ogromny, a jakość dorównuje cieniom z wyższych półek. Dziś nadeszła pora na recenzję i swatche wszystkich kolorów, które posiadam. Ponadto zrobię dla Was listę kolorów must have i odcieni, które moim zdaniem są godne uwagi. 

cienie-glamshadows

Bardzo podoba mi się fakt, że Hania wprowadziła do sprzedaży cienie o różnym wykończeniu. Daje to jednocześnie bardzo duży wybór i niesamowite możliwości. W ofercie można znaleźć zarówno cienie neutralne, delikatne i do codziennych makijaży, ale i bardzo modne ciepłe kolory. Na szczęście wśród glamshadows możba znaleźć też szalone odcienie dla fanek kolorowych makijaży. Przystępna cena 12zł/szt. (1,8g) zachęca do tego, aby skomponować własną paletę. Możecie kupić dowolną ilość cieni i schować je w palecie magnetycznej, które również są dostępne w Glam Shopie. 

Cienie matowe

W zależności od edycji pigmentacja jest różna, ale bez problemu mogę określić je wszystkie mianem dobrze napigmentowanych. Dobrze rozcierają się na każdej bazie, łatwo się blendują, bez problemu się ze sobą łączą nie tracąc na intensywności koloru. Są stosunkowo kremowe, przyjemnie aplikują się na sucho i mokro. Niestety, podczas nakładania na pędzel nieco się pylą, ale ponownie podkreślę - dzieje się tak w przypadku większości cieni. 

Cienie duochromowe

To te, które kuszą najbardziej i absolutnie mnie to nie dziwi. Wśród cieni glamshadows jest całkiem spora kolekcja duochromów. Najlepszy efekt dają wklepane palcem, na mokrą bazę lub bazę pod brokat. Można też aplikować je za pomocą mokrego cienia. W tej sposób efekt będzie bardziej intensywny. Pigmentacja zależy od koloru, ale tak jak napisałam ich urok ujawnia się przy odpowiedniej aplikacji. Wspomnę, że duochromy z pierwszej kolekcji są zdecydowanie słabsze niż te, które Hania wydaje teraz. 


Cienie foliowe

Bardzo mocno połyskujące, dające momentami efekt mokrej powieki. Są mocno napigmentowane, mięciutkie i niezwykle przyjemne w aplikacji. Bardzo lubię to mocne rozświetlenie, które dają. Doskonale sprawdzają się do wieczorowych i ślubnych makijaży, bo efekt jest po prostu niezwykły. Dla uzyskania delikatniejszego efektu, polecam nałożyć je płaskim pędzelkiem. Natomiast jeżeli interesuje Was mocny pigment i intensywny połysk, wystarczy wklepać je palcem. 


cienie-glamshadows

cienie-glamshadows

Godne zamienniki cieni Makeup Geek?

Właściwie nigdy nie szukałam zamienników uwielbianych przeze mnie cieni Makeup Geek, bo te które miałam całkowicie mnie zadowalały. Okazuje się jednak, że cienie wyprodukowane przez Hanie są bardzo podobnej jakości co wspomniane wcześniej cienie. Większość z nich ma bardzo dobry pigment, nawet jeżeli są to kolory transferowe spokojnie większość z Was powinna być z nich zadowolona. Jeżeli chodzi o odpowiedniki konkretnych kolorów, to znalazłam kilka, a przypuszczam, że byłoby ich więcej. Jeśli będziecie zainteresowane postaram się przygotować takie zestawienie, więc dajcie znać w komentarzach.


Jakie cienie glamshadows warto mieć?

Nie będę dzielić ich na kategorie, po prostu wypiszę Wam wszystkie kolory, które uważam, że warto mieć w swoich zbiorach. Wymienię kolory, które mogą się przydać w dziennym makijażu, ale i wieczorowym: Migotka, Szare Bordo, Słodkie Kakao, Palona Kawa, Sorbet, Tango, Dzika Malina, Różowe Złoto, Kosmiczna Pieczarka, Rabarbar, Plan B, Marsala, Krem z Pomarańczy. Wybrałam tutaj takie bardzo użytkowe kolory, które powinny się sprawdzić nawet o u tych z Was, które nie lubią przesadzać z makijażem oczu. Jeżeli natomiast lubicie szaleństwa, polecam sięgnąć po Niebieski Burgund, Cytrynową Mgiełkę, Dominikane, Mokry Bąbelek i Landrynkę.

cienie-glamshadows

cienie-glamshadows

Aktualnie są to moje ulubione cienie i stawiam je na równi z tymi z Makeup Geek. Minimalnie bardziej się osypują, ale podesłałam Wam już na to patent. Kolory są fantastyczne, wybór ogromny uważam, że każda użytkowniczka powinna być zadowolona. Jeżeli boicie się mocnego pigmentu, polecałabym sięgnąć po te jaśniejsze odcienie. Czy warto je kupić? Zdecydowanie tak!

Jeżeli macie ochotę zobaczyć makijaż, który wykonałam tymi cieniami, zajrzyjcie ➥ tutaj, drugą opcję pokazywałam Wam też na Facebooku ➥ klik.

Koniecznie dajcie znać, który kolor najbardziej Wam się podoba?

Viewing all 695 articles
Browse latest View live