Quantcast
Channel: aGwer | makijaż, kosmetyki, blogowanie
Viewing all 695 articles
Browse latest View live

Kosmetyczne nowości | Urban Decay, Marc Jacobs, Semilac

$
0
0
nowosci-kosmetyczne-blog

Grudzień jako miesiąc świąteczny, obfitował w nowości kosmetyczne. Poza produktami, które sobie kupiłam, a wyjątkowo było ich stosunkowo niewiele, dostałam kilka prezentów. Pokażę Wam te najciekawsze, których i tak trochę się zebrało. Ponieważ podobnie jak ja, Wy również lubicie posty z nowościami, właśnie taki dzisiaj dla Was przygotowałam. Jak zwykle będzie coś do paznokci (jakżeby inaczej) i kosmetyki do makijażu, ale pokażę Wam też dwie maseczki i gadżet, który każda kosmetykomaniaczka powinna mieć. 


blog-kosmetyczny

nowosci-kosmetyczne-blog

W grudniu trafiły do mnie dwa nowe brokatowe lakiery Semilac: Something Nice oraz I'm not sure. Ten drugi doskonale określa mój stosunek do obu propozycji, bo nie do końca trafiają w moje gusta. Brokat jak brokat, ale kolorystycznie to nie moje klimaty. Choć widziałam kilka zdobień z ich użyciem, które bardzo mi się podobały, to ja chyba nie będę sięgać po nie zbyt często. W przeciwieństwie do trzech innych kolorów, które do mnie dotarły. Przepiękny lekki kobalt Indigo, klasyczna cudowna szarość Lady in Gray oraz nieoczywisty brąz Stylish Brown. To trio skradło moje serce i już niedługo pokażę Wam je z bliska! Nowa lampa również wzbudziła moje zachwyty, szczególnie dlatego, że ma czujnik. Myślę, że już w lutym pokażę Wam ją z bliska! Jeszcze w październiku zamówiłam stempel, który wiele dziewczyn niezwykle polecała. Postanowiłam trochę się w tym podszkolić, ale póki co brakuje mi płytek i lakierów do stempli. Możecie mi coś polecić?

Jako prezent na święta ode mnie dla mnie, zamówiłam sobie dwa produkty. Mówiąc dwa mam na myśli 10 cieni glamshadows z nową paletą magnetyczną oraz podkład Urban Decay All Nighter. Ten drugi, to był już prezent po świąteczny, ale jakoś muszę się przed sobą wytłumaczyć. To, że kocham cienie glamshadows już wiecie, pisałam już o nich i nie bez powodu znalazły się w hitach 2016 roku. Po zamówieniu trzeciej edycji zrobię dla Was post zbiorczy ze swatchami i dokładną recenzją bo warto je poznać. Niestety w kwestii podkładu zaliczyłam wtopę, bo wybrałam odcień 0,5, który okazał się być nieziemski blady - prawie biały. Więc szykują się kolejne zakupy ciemniejszego odcienia.

nowosci-kosmetyczne-blog

nowosci-kosmetyczne-blog

W nowościach kosmetycznych znalazły się też nowe pomadki Makeup Geek. O produktach tej marki nie raz mogłyście poczytać na blogu. Tym razem do mojej kolekcji trafiło aż 47 pomadek i zanim pokażę je Wam z bliska, muszę poświęcić im chwilę uwagi. Już teraz zauważyłam, że niektóre kolory zachowują się inaczej, są mniej i bardziej komfortowe na ustach, ale póki co moimi faworytami są szminki Iconic. Opakowania są obłędne, a kolory przepiękne. Bardzo podoba mi się fakt, że poza klasycznymi nudami, czerwieniami i różami, w nowościach Makeup Geek można znaleźć tak niespotykane kolory jak szarość, kobalt, fiolet czy brąz. Niewygórowana cena, ogromny wybór kolorów, to nie jedyne zalety tych produktów, ale więcej o nich za jakiś czas. Poza tym chciałabym Wam je wszystkie pokazać, a takie zdjęcia zajmują sporo czasu.

nowosci-kosmetyczne-blog

nowosci-kosmetyczne-blog

Rzadko kiedy bywam w Naturze, ale jak tylko mam okazję, zaglądam żeby sprawdzić dostępność podkładu Catrice HD. Niestety, wciąż mam pecha i szafy świecą pustkami. Miałam jednak okazję sprawić sobie matowy puder rozświetlający z KOBO, który bardzo ładnie wygląda pod oczami. W Szczecinie obok drogerii Natura jest TKMAxx, a ja ten sklep uwielbiam. Podczas ostatniej wizyty znalazłam kolejny przepiękny syntetyczny pędzel, który tym razem cudownie sprawdza się do pudru. Poprzedni model uwielbiam do rozświetlacza. Nie przeszłam też obojętnie obok Rossmana, bo już od dawna planowałam dokupić Silver Highlighter z Lovely. Niestety podczas przygotowywania zdjęć niefortunnie wylądował na ziemi, czego efekty możecie zobaczyć powyżej. Uwielbiam ten rozświetlacz, nie bez powodu po raz kolejny pojawił się wśród nowości kosmetycznych. Kolor jest przepiękny, ale jakość opakowania jest na tragicznym poziomie. Wolałabym chyba dopłacić parę złotych, żeby rozświetlacz  był lepiej zabezpieczony.

Jeżeli dziwi Was, że wśród nowości kosmetycznych znów pojawił się róż Marca Jacobsa Kink&Kisses, spieszę z wyjaśnieniem. Niestety krótko po jego zakupie miałam tego pecha, że mi spadł z dużej wysokości. Otwarty, prosto na kafelki. Niestety, nie dało się go uratować. Byłam wściekła - myślę, że jesteście w stanie wyobrazić sobie moją furię i smutek. Róż nie należy do najtańszych, a jego kolor bardzo mi odpowiadał. Na szczęście Ala Ma Kota wiedziała jak pokochałam ten róż i sprawiła mi go na święta! Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam, teraz znów używam go prawie codziennie. Absolutnie fantastyczny, zresztą już się nim zachwycałam w poście na jego temat.

nowosci-kosmetyczne-blog

Mgiełka z Vicotria's Secret przyjechała do mnie prosto z Danii. W paczce od mojej przyjaciółki znalazłam ten cudowny, lekko słodki ale owocowy i świeży zapach Pure Seduction. Zapach łączy w sobie czerwoną śliwkę i frezję. Okazuje się, że to połączenie bardzo mi się podoba. Choć mgiełka nie jest zbyt trwała, to psikam się nią kiedy mam ochotę na coś słodszego niż zazwyczaj. Również dzięki mojej przyjaciółce poznałam maseczkę bąbelkującą Carbonated Bubble Clay Mask i bardzo ją lubię. Okazuje się jednak, że to nie jest oryginalna maseczka bąbelkująca, więc będę szukać oryginału żeby przekonać się o faktycznym działaniu i różnicach między nimi.

W grudniu skusiłam się też na maseczkę w płacie z Garniera. Bardzo się polubiłam z maskami tego typu i choć nie mam jeszcze wielkiego doświadczenia, szukam ciekawych propozycji. Poluję jeszcze na wersję niebieską, bo chciałabym zrobić dla Was na blogu test obu maseczek. Nie widzę sensu pisania dwóch postów, więc chciałabym zrobić ich porównanie za jednym zamachem. 



Bardzo się ciesze, że w końcu pojawiły się u nas przystępne cenowo i fajnej jakości organizery akrylowe. To był mój prezent na święta, który zażyczyłam sobie od mojego B. jak tylko zobaczyłam, że YouTuberka Milena Makeup wypuściła takie gadżety. Możecie je dostać na www.anela.pl, a z tego co wiem Milena już ma w planach wprowadzenie nowych kształtów. Jestem zachwycona ich wykonaniem, wielkość szufladek jest idealna. Chociaż nie mam gdzie ich postawić, bo miejsce mam bardzo ograniczone, ale jeszcze coś wykombinuje. Wybrałam też dwa organizery do szuflady, które idealnie pasują do komody Alex i już zastanawiam się nad kolejną sztuką.

Sama nie poszalałam w tym miesiącu, z czego bardzo się cieszę. Prezenty były bardzo trafione, a mam nadzieję, że ja również sprawiłam moim bliskim przyjemność. Jestem bardzo ciekawa Waszych prezentów i nowości kosmetycznych!

Co w grudniu wzbogaciło Wasze toaletki?

PS. Pamiętajcie żeby zgłosić się w konkursie, do wygrania najnowsza paleta Too Faced! Szczegóły tutaj.


Semilac Stylish brown | manicure na karnawał

$
0
0
semilac-stylish-brown

Lakier hybrydowy Semilac Stylish brown, urzekł mnie od pierwszego wejrzenia. To taki nieoczywisty, wiśniowy brąz o chłodnej tonacji podbitej fioletem. Bardzo elegancki, kobiecy i gustowny. Wyczuwam tutaj też lekko przydymione, śliwkowe nuty. Stylish brown, to absolutnie przepiękny kameleon. Takie kolory doskonale sprawdzają się na większe wyjścia. Ponieważ mamy karnawał, postanowiłam nieco zaszaleć ze zdobieniem. Sięgnęłam po kuszący Stylish Brown, niezawodny kolor Frappe i przepięknie połyskujący Pink Gold. Wszystkie trzy skomponowałam w proste ale efektowne wzory, które moim zdaniem sprawdzą na karnawałową imprezę.
➥ Jak używać Semiflash metallic?
➥ Przegląd lakierów nude od Semilac
➥ Sweterkowy manicure krok po kroku

semilac-stylish-brown

semilac-075

Semilac Stylish brown w manicure karnawałowym

Im dłużej patrzę na ten kolor, tym trudniej mi go opisać. Niesamowite jest to, jak zmienia się w zależności od światła. Z jednej strony to przygaszona, brudna śliwka, która ma w sobie domieszkę brązu. W słabszym oświetleniu wybijają się z tego koloru wiśniowe nuty, zmieszane z intensywnym brązem. Fantastyczny kameleon, który pasuje do większości karnacji. Pełne krycie osiąga przy dwóch cienkich warstwach, nie smuży, a pomimo tego, że kolor jest ciemny, bardzo łatwo się go rozprowadza. Jeżeli Stylish Brown od Semilac jeszcze nie trafił do Waszego zbioru. Koniecznie musicie to nadrobić, jest wart poznania. 

Nigdy wcześniej nie miałam paznokci w takim stylu jak teraz. Nie zdarzało mi się tworzyć manicure, w którym na prawie każdym paznokci były inny wzór. Postanowiłam zaszaleć ze względu na karnawał. Postawiłam jednak na dość stonowane, klasyczne kolory, aby efekt nie był zbyt przejaskrawiony. Mój absolutny ulubieniec lakier Frappe, cudownie wygląda w połączeniu z Pink Gold i to zestawienie na pewno jeszcze kiedyś wykorzystam. Ombre z użyciem Stylish Brown i mojego ulubionego nudziaka, również wygląda bardzo ciekawie, a nie wiedziałam co z tego właściwie wyjdzie.

Do wykonania tych kilku zdobień, potrzebowałam sondy do wykonania kropek, małego precyzyjnego pędzelka do wyostrzenia krawędzi i gąbki do zrobienia ombre. Zdobienie jest wbrew pozorom bardzo proste, ale efektowne. Wiele połączonych ze sobą elementów, które w moim przypadku wcale nie wyszły idealnie, stanowią fajny, karnawałowy manicure. 

semilac-stylish-brown

semilac-stylish-brown

Zazwyczaj w zdobieniach stawiam na minimalizm. Lubię łączyć dwa kolory lub coś z połyskiem, ale zazwyczaj nie szaleję z kilkoma wzorkami. Tym razem jednak efekt bardzo mi się podoba i czuję, że długo ze mną zostanie. Poza tym... Mamy karnawał! Nie ma co stawiać na minimalizm, prawda?

Dziewczyny! Nie wiem czy wiecie, ale niedawno pojawiła się nowa kolekcja Semilac DanceFlow, w której znajdują się same karnawałowe błyskotki! Trzy kolory pokazywałam Wam na Instagramie i są naprawdę piękne. Wszystkie kolory i całą nową kolekcję znajdziecie na www.semilac.pl

Jak Wam się podoba moja propozycja manicure karnawałowego z użyciem Semilac Stylish Brown w roli głównej?

Korektor Maybelline Fit Me | najlepszy korektor drogeryjny

$
0
0
korektor-maybelline-fit-me

Nie ma chyba czegoś takiego, jak korektor idealny, a poszukiwania takiego mogą trwać wiecznie. Korektor Maybelline Fit Me, to jeden z tych produktów, przy których warto zatrzymać się na dłużej. Jego właściwości, trwałość, komfort noszenia oraz stosunkowo niska cena sprawiają, że jest najlepszym produktem tego typu z półki drogeryjnej. Trafiłam na niego wiele miesięcy temu i już kilkukrotnie pojawił się w ulubieńcach. Ostatnio coraz więcej produktów marki Maybelline pozytywnie mnie zaskakuje, a ten korektor to już drugi tego typu produkt marki, który pokochałam. Instant anti-age the eracer wciąż jest jednym z moich ulubionych. Dziś jednak zajmiemy się produktem z serii Fit me.

korektor-maybelline-fit-me

korektor-maybelline-fit-me

Maybelline Fit me, 10 light

Od kiedy sięgnęłam po ten korektor, nie muszę się martwić zasinieniami czy zaczerwienioną okolicą oczu. Dlaczego? Ponieważ Maybelline Fit Me, to produkty, który Ma doskonałe krycie i lekką konsystencję. Odcień 10, czyli light ma delikatnie pomarańczowe podtony, w związku z czym doskonale neutralizuje szare, fioletowe cienie pod oczami. Na poniższym zdjęciu porównałam ten odcień do trzech innych korektorów. Na porównaniu wyraźnie widać, że jest cieplejszy i nieco ciemniejszy niż pozostałe. Nie wpływa to jednak na fakt, że kolor delikatnie rozjaśnia tę okolicę, ale nie uzyskamy nim mocno rozjaśniającego efektu. Osobiście preferuję zakrycie cieni, niż rozjaśnienie w związku z czym, ten produkt sprawdza się w moim przypadku idealnie. Ten kolor nie sprawdzi się dla bardzo jasnych karnacji, ale przy normalnej słowiańskiej urodzie powinien zadziałać.

Standardowy aplikator zakończony gąbeczką jest wygodnym, choć średnio higienicznym sposobem aplikacji. Jednakże nabiera odpowiednią ilość produktu, która wystarcza do wyrównania koloru pod jednym i drugim okiem. Nie zbiera się w załamaniach jeżeli dobrze go przypudrujemy, nie ciemnieje i wygląda pod oczami dobrze przez wiele godzin, nie waży się ani nie migruje. Korektor Fit Me współpracuje z każdym pudrem, jaki stosowałam. Zarówno z tymi w formie sypkiej, prasowanej, a sprawdzają się przy nim również pudry rozświetlające lub po prostu transparentne. Bezproblemowo łączy się ze wszystkimi podkładami, zarówno z wyższej jak i niższej półki.

korektor-maybelline-fit-me

korektor-maybelline-fit-me

Na zdjęciu wyraźnie widać,  że cienie są zakryte, przestrzeń naturalnie rozświetlona, a efekt bardzo naturalny. Lubię o za wiele rzeczy, ale ten naturalny i nieprzerysowany efekt sprawia, że sięgam po niego najczęściej. Nie będę ukrywać, że osobiście stawiam go na równi z moim ukochanym korektorem MAC Mineralize Concealer. Oba mają doskonałe krycie i lekką konsystencję, aczkolwiek cena przemawia na korzyść korektora Maybelline Fit Me. Z tego co wiem, dostępne są cztery kolory, a najjaśniejszy to nr 15 fair. Jak tylko będę miała okazję, na pewno po niego sięgnę i prawdopodobnie przygotuję porównanie tych dwóch odcieni na blogu.

Dla kogo ten korektor się nie sprawdzi?

Przy bardzo suchej skórze, na przesuszonej strefie pod oczami nie będzie wyglądał estetycznie. Ponadto, powinny go unikać osoby o bardzo jasnej, wręcz alabastrowej cerze. Kwestia dotyczy oczywiście koloru 10 Light, z innymi nie miałam styczności. Jeżeli lubicie mocno rozjaśniony trójkąt fotograficzny, musicie raczej zdecydować się na jaśniejszy odcień, ten lepiej działa w kwestii neutralizowania przebarwień niż rozświetlenia.

korektor-maybelline-fit-me

Gamę produktów z serii Fit Me, można było dostać w Polsce jakiś czas temu jako kolekcję limitowaną. Aczkolwiek cała seria jest na stałe dostępna stacjonarnie w Niemczech i w innych zagranicznych drogeriach. Korektor Fit Me kosztuje od 20 do 30 złotych i dostępny jest również online np. w drogerii iperfumy. Jeżeli tylko będzie miały okazję sięgnąć po ten korektor Maybelline, serdecznie go Wam polecam.

Czy wśród korektorów drogeryjnych jest jakiś korektor, który polecacie sprawdzić?

52 książki, które chcę przeczytać w 2017 roku

$
0
0
52-ksiazki-w-52-tygodnie

Kolejny rok, to doskonała okazja na następne wyzwanie czytelnicze! Podobnie jak przez ostatnie dwa lata, tak i teraz postawię sobie cel przeczytania 52 książek w ciągu 52 tygodni. Nie będę się jednak ograniczać, bo przez ostatnie dwa lata udawało mi się przeczytać ok. 60 książek rocznie. Może w 2017 dobiję w końcu do setki? Zobaczymy! W każdym razie, postanowiłam pokazać Wam dzisiaj (jeszcze nie pełną) listę 52 książek, a właściwie 59, które chciałabym przeczytać w 2017 roku. Muszę przyznać, że jestem ostatnio rozdarta jeżeli chodzi o kwestię książek, ponieważ ciężko mi się zdecydować na co mam w danej chwili ochotę. Pod koniec 2016 roku trafiłam na kilka kiepskich pozycji i może dlatego cały czas szukam czegoś wystrzałowego.

52-ksiazki-w-52-tygodnie

Zawsze przy okazji tworzenia takiej listy, daję sobie kilka pustych miejsc na uzupełnienie w trakcie roku. Nowości czytelniczek, kolejne części lub po prostu pozycje, które ktoś mi poleci, a ja chciałabym sprawdzić. W tym roku stawiam na różnorodność i nadrabianie zaległości w seriach, które od dawna chciałam przeczytać. To co? Jeżeli macie ochotę poznać 52 książki, które chciałabym przeczytać w 2017 roku, to lista znajduje się poniżej:

1.Szklany tron, Sarah J. Maas
2.Korona w mroku, Sarah J. Maas
3. Dziedzictwo ognia, Sarah J. Maas
4.Królowa cieni, Sarah J. Maas
5. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet (I), Stieg Larsson
6. Dziewczyna, która igrała z ogniem (II), Stieg Larsson 
7. Zamek z piasku (III), Stieg Larsson, Zamek z piasku (III)
8. Miasto kości (I), Cassandra Clare
9. Miasto popiołów (II)Cassandra Clare
10. Miasto szkła (III)
Cassandra Clare
11. Miasto upadłych aniołów (IV)
Cassandra Clare
12. Miasto zagubionych dusz (V)
Cassandra Clare
13. Miasto niebiańskiego ognia (VI)
Cassandra Clare
14. Wołanie kukułki, Robert Galbraith
15. Jedwabnik, Robert Galbraith
16. Żniwa zła, Robert Galbraith
17.Muza, Jessie Burton
18. Coco Chanel. Życie intymne, L. Chaney
19. November 9, Colleen Hoover
20.Światło między oceanami, M. L. Stedman
21. Nauczycielka, Judith W. Taschler
22. Czy miałeś kiedyś rodzinę?, Bill Clegg
23. Zanim zasnę, S. J. Watson
24. Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, J.K. Rowling
25.Życie i śmierć, S. Meyer
26. Ponad wszystko, Nicola Yoon
27. 100 lat samotności, GG. Márquez
28.Smażone zielone pomidory, F. Flagg
29. Między nami, C. Cleave
30. Najgorszy człowiek na świecie, Małgorzata Halber
31. Najlepsze chwile w życiu, M. Haran
32. Wybrańcy, S. Se-Sandberg
33. Wstrzymaj oddech, Holly Seddon
34. Cudowna dziewczynka, Andrew Roe
35. Dziesiąty krąg, Jodi Picoult
36. Surogatka. Jak moja mama urodziła mi syna, Sara Connell
37. Dom Sióstr, Charlotte Link
38. Przyjaciele zwierząt, A. Marklund
39. Cinder, Marissa Meyer
40. Scarlet, Marissa Meyer
41. Cress, Marissa Meyer
42. Winter, Marissa Meyer
43. 
44. 
45. 
46. 
47. 
48. 
49. 
50.
51. 
52. 

Na liście mam też kilka książek branżowych, związanych z marketingiem, blogowaniem i nie tylko:
1.Jak zarabiać na blogu i pozostać sobą, Ruth Soukup
2. Marketing internetowy, praca zbiorowa, Ł. Kępiński, M. Kordowski, D Sałkowski, K. Sztubecki
3. Content marketing po polsku, B. Stawarz
4. E-marketing, J. Królewski, P. Sala
5.Zapytaj Garyego, Gary Vaynerchuk
6.Wojownik SEO. Sztuka osiągania najwyższych pozycji w wyszukiwarkach, John I. Jerkovic
7.Storytelling, narracja w reklamie i biznesie, praca zbiorowa, K. Fog


52-ksiazki-w-52-tygodnie

To jednak nie wszystko na dzisiaj. Chciałabym Was prosić, abyście zostawiły w komentarzu tytuł książki, które wzbudziła w Was jakieś emocje, którą zapamiętałyście od pierwszej strony. Książkę, którą polecacie każdemu bo tak bardzo Was poruszyła. Tematyka tak naprawdę nie ma znaczenia, chętnie poznam Wasze propozycje, bo mnie brakuje już chyba pomysłów. Czekam na Wasze propozycje żebym mogła uzupełnić listę na ten rok.

Wy też w tym roku podejmujecie się jakiegoś wyzwania czytelniczego?


PS. Pamiętajcie żeby zgłosić się w konkursie, do wygrania najnowsza paleta Too Faced! Szczegóły tutaj.

Produkty Vitapil – jak przebiegała moja kuracja?

$
0
0
wypadanie-wlosow

Niedawno minął miesiąc od kiedy zaczęłam kurację z produktami Nutropharma z serii Vitapil. Nadeszła pora na przedstawienie efektów miesięcznej kuracji. Jako włosomaniaczka miałam wysokie wymagania wobec produktów marki i sumiennie przyłożyłam się do ich stosowania. Bardzo polubiłam lotion do skóry głowy, a regularne spożywanie suplementu zauważalnie zmniejszyło nadmierne wypadanie włosów. Jesienno-zimowe przesilenie pokonałam raz dwa i to właśnie dzięki preparatom Vitapil. Dziś opowiem Wam o samej kuracji i efektach stosowania.

➥ Początek kuracji Vitapil

wypadanie-wlosow

Jak przebiegała moja kuracja z produktami Vitapil?

Jeżeli zależy Wam na zdrowych lśniących włosach, zmniejszeniu wypadania i wzmocnieniu włosów, musicie zainteresować się odpowiednią suplementacją. Szczególnie jest to wskazane w okresie jesienno-zimowym. Uzupełnienie stosowania suplementów o wcierki do włosów, zdecydowanie zwiększy szanse na osiągnięcie zamierzonych rezultatów. Bardzo się ciesze, że trafiłam na produkty tej marki, bo zachęcona pozytywnymi opiniami nie mogłam się doczekać efektów.

Kuracja składała się z dwóch elementów: regularnego zażywania tabletek oraz wcierania lotionu minimum trzy razy w tygodniu. Bardzo podobało mi się dawkowanie tabletek na włosy, wystarczyło brać jedną sztukę raz dziennie, zaraz po posiłku. Z moją regularnością bywa różnie, ale w tym przypadku bez problemu pamiętałam o ich zażywaniu. W pudełku znajduje się 60 tabletek, więc cała kuracja powinna trwać około dwa miesiące. Lotion można stosować codziennie (co robiłam przez pierwsze dwa tygodnie) lub minimum 3 razy w tygodniu. Niestety lotion nie dotrwał do końca miesiąca, bo parę dni temu wcierałam go po raz ostatni. Ja jednak wcierek nigdy nie oszczędzam i stosuję je dość obficie. W moim przypadku przydałaby się jeszcze jedna buteleczka tego specyfiku do wykończenia całej kuracji.

tabletki-vitapil-na-wypadanie-wlosow

PROFESJONALNY LOTION

Niesamowicie podobał mi się zapach tego produktu. Delikatnie słodki, ale jednak świeży, bardzo kobiecy, przywodzący na myśl drogie perfumy. Nie pogardziłabym takim zapachem na mojej toaletce! Aplikator jest przemyślany i bardzo praktyczny, a sam produkt wydobywa się z niego w odpowiedniej ilości. Ogromną zaletą lotionu jest fakt, że nałożony na mokre włosy (czyli tak jak zaleca producent), nie obciąża ich, unosi u nasady i daje uczucie odświeżenia. Nie przyspiesza przetłuszczania się, co w moim przypadku zdecydowanie działało na plus. Oparty na alkoholu lotion, bogaty jest w składniki aktywne takie jak: keratyna, proteiny, biotyna, ekstrakt z bambusa i inne komponenty, które pozytywnie wpływają na stan włosów. Nie podrażniał, nie wywoływał swędzenia, pieczenia. Po wykończonej butelce, jak i w trakcie nie zauważyłam żadnych efektów ubocznych stosowania preparatu. Sam płyn starczył mi na niecały miesiąc prawie codziennego stosowania. Oglądając ostatnio skórę głowy zauważyłam pojawienie się maleńkich baby hair, ale nie odnotowałam znacznego przyspieszenia porostu włosów.

TABLETKI NA WŁOSY

Patrząc na skład tabletek Vitapil myślę, że niejedna włosomaniaczka byłaby zadowolona. Drożdże piwne, bambus, żelazo, kwas pantotenowy, biotyna, witamina B12, to tylko część składników, które wpływają na wzmocnienie włosów. Początkowo byłam przerażona rozmiarem tabletek, ale nie obawiajcie się - połyka się je bez problemu. Nie posiadają żadnego smaku i zapachu, czym byłam zachwycona, bo często ziołowe zapachy takich suplementów mnie odpychały. Podobnie jak w przypadku lotionu, tutaj również nie odczułam żadnych skutków ubocznych. Odnotowałam natomiast znaczne zmniejszenie wypadania włosów! Tak jak pisałam Wam w poprzednim wpisie, jesień dała moim włosom w kość, a ta kuracja pomogła mi opanować wypadanie. Podczas czesania wyciągam ze szczotki niewielką ilość włosów, nie wypadają też w trakcie przeczesywania palcami lub podczas codziennych zajęć. Jestem zachwycona, ponieważ bałam w pewnym momencie przerażona ilością wypadających włosów i pozytywnie zaskoczył mnie fakt, że efekty są widoczne tak szybko. Minęło niewiele ponad miesiąc od kiedy zaczęłam kurację, a włosy prawie całkowicie przestały wypadać! Co więcej, mam wrażenie, że włosy zyskały na połysku i nie łamią się tak mocno, nawet na końcach.

tabletki-vitapil-na-wypadanie-wlosow


wypadanie-wlosow

piekne-wlosy

Nie zauważyłam niestety znacznego przyrostu włosów, bo aktualnie ich długość to 60,5cm. Odnotowałam więc wzrost 1,5cm w ciągu miesiąca, przybyło mi 0,5cm więcej niż standardowo - zawsze to jakiś plus. Mam jednak wrażenie, że ostateczny efekt uzyskam po wykończeniu suplementu. Na pewno zamieszczę update kiedy wykończę opakowanie tabletek, skuszę się chyba też na drugą buteleczkę lotionu. Cieszę się, że poza zmniejszeniem wypadania, odnotowałam znaczny wysyp baby hair. Jeżeli coś pozytywnie wpływa na zagęszczenie mojej fryzury, będę sięgać po to zdecydowanie częściej! W przypadku kuracji Vitapil większa ilość maleńkich włosów jest zauważalna gołym okiem i znów mam niesforne kosmetyki przy samej skórze głowy.

Z całej kuracji jestem naprawdę zadowolona. Bardzo się cieszę, że włosy mi już tak nie lecą jak miesiąc temu, podoba mi się też ich połysk oraz fakt, że są bardziej odporne. Zauważyłam, że mniej się plączą, szczególnie przy ściąganiu i zakładaniu szalika (tak, wciąż nie wiążę włosów kiedy wychodzę...). Jeżeli macie możliwość sięgnąć po suplement i wcierkę do włosów Vitapil, z czystym sercem mogę Wam ją polecić. Doskonale sprawdziła się u mnie w tym trudnym dla włosów okresie i myślę, że w przyszłym sezonie też sięgnę po te produkty.

Jakie są Wasze sposoby na nadmierne wypadanie włosów?

Ulubieńcy kosmetyczni | Zoeva, Kiehl's, blend it!, ABH

$
0
0
ulubiency-kosmetyczni

Ulubieńcy kosmetyczni, to zazwyczaj kosmetyki, które od pierwszego wejrzenia zrobiły na mnie dobre wrażenie i później nie sprawiły mi rozczarowania. Skupiam się też na tym, żeby sięgać po nowości, aby podzielić się z Wami moją opinią na ich temat. Dzisiaj wśród ulubieńców znalazło się sporo nowych kosmetyków, ale przypomniałam sobie o produkcie do brwi, który swego czasu uwielbiałam. Dziś pokażę Wam z bliska świetną paletę do oczu w przystępnej cenie, genialne gąbki do makijażu, stick rozświetlający i nawet coś z pielęgnacji. Jeżeli macie ochotę z bliska poznać ulubieńców grudnia, zapraszam Was na post.

ulubiency-kosmetyczni

ulubiency-kosmetyczni

Ulubione kosmetyki pielęgnacyjne w grudniu

Kiehl's Midnight Recovery eye - po wizycie w salonie marki w Poznaniu byłam pełna entuzjazmu jeżeli chodzi o kosmetyki, które zostały mi dobrane podczas konsultacji. Ten krem pod oczy, podobnie jak serum, były strzałem w dziesiątkę. Stosuję go codziennie rano i wieczorem, przez co moja skóra pod oczami jest doskonale nawilżona, elastyczna i miękka. Rano delikatnie orzeźwia i odświeża spojrzenie. Wieczorami koi i uspokaja skórę dając przyjemne uczucie ulgi. Dobrze spisuje się pod makijażem, dlatego bez obaw sięgam po niego codziennie.

Realash, Eyelash Enhancer - ostatnio bardzo wiele z Was pytało mnie o rzęsy. To właśnie dzięki tej odżywce są takie długie, gęste i grube. Jestem zachwycona działaniem tej odżywki i choć efekty zaczęłam dostrzegać dopiero po dwóch miesiącach, warto było czekać! Odżywka nie zawiera bimatoprostu, nie podrażnia, nie wywołuje uczuleń i podczas jej stosowania, nie zauważyłam żadnych efektów ubocznych. Jeżeli szukacie odżywki, która nie tylko wydłuży i zagęści rzęsy, ale sprawi, że będą grubsze i mocniejsze - gorąco polecam odżywkę Realash firmy Orphica.

Suplement diety Vitapil - ponieważ na przestrzeni jesieni i zimy, moje włosy zaczęły nadmiernie wypadać, musiałam sobie czymś pomóc, bo nie na żarty się przestraszyłam. Marka Vitapil posiada w swoim asortymencie produkty, które zapobiegają wypadaniu włosów i to właśnie na nie się zdecydowałam. Tabletki biorę już prawie dwa miesiące w tej chwili i znacznie poprawiła się sytuacja z moimi włosami. Efekt całej kuracji zamieściłam w poprzednim poście. Już w grudniu zauważyłam rezultaty stosowania suplementu i do dziś jestem z niego bardzo zadowolona. Mogę polecić z ręką na sercu.

ulubiency-kosmetyczni

ulubiency-kosmetyczni

Ulubione kosmetyki do makijażu

Makeup Revolution, Fortune Favours The Brave - to nie jest najlepsza paleta na świecie, jakość tych cieni też pozostawia wiele do życzenia. Jednakże uważam, że jak za 49,90zł, warto ją mieć. Dobór kolorów jest fantastyczny, pigmentacja oraz trwałość też niczego sobie. Spokojnie można wykonać nią zarówno makijaż dzienny, lekki, rozświetlający, ale i mocne, ciemne oko na wieczór. Ostrzegam jednak - cienie mocno się osypują i pylą podczas aplikacji. Mnie urzekł w tej palecie dobór kolorów i fakt, że na powiece wyglądają przepięknie. Jeżeli szukacie palety, na której chcecie nauczyć się malować, radzę sięgnąć po propozycję Makeup Revolution, nie bez powodu znalazła się wśród ulubieńców kosmetycznych. 

Zoeva Pure Velours lips, All is Calm - najnowsze pomadki Zoevy już Wam pokazywałam i to właśnie jeden z nich całkowicie mnie w sobie rozkochała. All is Calm to kolor wręcz stworzony dla mnie, niezbyt ciemny, ale nie jest to też klasyczny nudziak. To bardo brudna wersja średniego różu zmieszanego z chłodnym brązem. W moim przypadku doskonale sprawdza się do każdego makijażu. Zarówno na większe wyjścia, jak i do lekkiego oka.

Anastasia Beverly Hills, Dipbrow pomade, dark brown - produkt, do którego wróciłam po dłuższej przerwie. Testowałam sporo kosmetyków do makijażu brwi, więc ulubiona pomada poszła w odstawkę. Wciąż przyjemnie się nią maluje i choć w tej chwili wymaga kilku kropel duraline przed aplikacją, na brwiach wygląda nietuzinkowo, a makijaż trzyma się na miejscu przez wiele godzin. Jeżeli chcecie zobaczyć możliwości jakie daje pomada z ABH i dlaczego zasłużyła na swoje miejsce w ulubieńcach kosmetycznych, tutaj znajdziecie post z recenzją.

ulubiency-kosmetyczni

Ostatnie trzy produkty wymagają ode mnie kilku słów wstępu. Uważam, że każda z Was i mam tutaj na myśli dosłownie KAŻDĄ z Was, powinna poznać je z bliska. Od kiedy te kosmetyki pojawiły się w mojej kosmetyczce, zastanawiam się jak mogłam bez nich funkcjonować. Zrewolucjonizowały mój makijaż i bez wątpienia mogę je nazwać odkryciami 2016 roku!

Golden Rose, Highlihter stik - kolor bright pink przepięknie odbija światło i podbija nałożony na niego rozświetlacz. Bardzo jasny, bardzo chłodny, ale pozbawiony drobinek czy brokatu. Stick bardzo gładko sunie po skórze, można go aplikować na mokry podkład, ale i na suchym nie pozostawia żadnych plam. Uwielbiam go do stosowania również jako baza pod połyskujący cień. Jest niezastąpiony, bo jeżeli zależy mi na ekstremalnym błysku, zawsze się sprawdza!

Glamshadows - to, że je uwielbiam już wiecie. Zachwycałam się nimi przy poście czy warto je kupić? i wciąż uważam, że są świetne. Jednak w grudniu sięgałam wręcz obsesyjnie po trzy kolory: Marsala, Różowe Złoto i Szare bordo. Tak naprawdę nimi trzema mogłabym wykonać lekki dzienny makijaż, co zresztą często robiłam. Marsala to fantastyczny cień, idealny w załamanie, ale też na całą powiekę, a Szare Bordo to perfekcyjny cień transferowy. Jestem pewna, że Różowe Złoto zgarnie wierne grono wielbicielek, bo to jeden z piękniejszych cieni jakie widziałam. Cienie w akcji mogłyście zobaczyć w propozycji na makijaż sylwestrowy.

Gąbeczki blend it - nie wiem dlaczego nie skusiłam się na te gąbeczki wcześniej, bo są fantastyczne. Chyba najbardziej zbliżone strukturą, jakością wykonania i efektem na skórze do oryginalnego Beauty Blendera. Co więcej, nie pękają podczas mycia tak łatwo jak BB, a maltretowałam je konkretnie żeby sprawdzić ich wytrzymałość. Niebawem pokażę Wam je z bliska na blogu bo zdecydowanie warto je poznać z bliska. Jakbyście chciały je gdzieś kupić, to dostępne są na mintishop.pl

ulubiency-kosmetyczni

Muszę przyznać, że grudzień sprzyjał poznawaniu nowych kosmetyków i cieszę się, że znalazłam kilku ulubieńców. Jestem ciekawa czy wśród tych produktów znajduje się coś, co Was również oczarowało?

Koniecznie napiszcie mi o swoich ostatnich ulubieńcach!

Pędzle sigma | Best of Sigma brush set

$
0
0
pedzle-sigma

Pędzle Sigma podbijają rynek kosmetyczny już od wielu lat. Sama znam tę markę już od co najmniej trzech lat, ale dopiero w 2016 roku miałam okazję poznać ją nieco bliżej. Od dłuższego czasu używam zestawu pędzli Best of Sigma brush set i dziś podzielę się z Wami moją opinią na ich temat. Ponieważ posiadam już spore doświadczenie w kwestii narzędzi do makijażu, chcę powiedzieć Wam o nich jak najwięcej z perspektywy osoby, która na nich pracuje. Czy warto je kupić, czy te pędzle są w ogóle godne uwagi i jak się nimi pracuje? Myślę, że na te i więcej pytań znajdziecie odpowiedzi w dzisiejszym poście. 

pedzle-sigma

Best of Sigma brush set

W skład tego zestawu wchodzi 7 pędzli. Część z nich, to modele do oczu, a część do twarzy, co sprawia, że ten komplet jest niezwykle użytkowy. Zanim omówię każdy model, chcę zwrócić Waszą uwagę na wykonanie tych pędzli. Wszystkie modele są zrobione z hipoalergicznego, syntetycznego włosia o najwyższej jakości. Nie zmieniają swojego kształtu po wielu myciach, nie zauważyłam wypadania włosów, odbarwiania, ani zmiany w miękkości. Każdy pędzel jest zrobiony z dbałością o najmniejszy szczegół. Rączka z wysokim połyskiem odporna na zabrudzenia i rysowanie, wytłoczone napisy z holograficznym motywem nawet przy intensywnym użytkowaniu nie ulegają niszczeniu. Skuwka jest mocna, doskonale połączona z trzonkiem i włosiem pędzla. W komplecie Best of Sigma brush set znajdują się modele:

  • E21, smudge - maleńki, bardzo precyzyjny pędzelek przeznaczony do rozświetlania wewnętrznego kącika. Dobrze sprawdza się też do rozcierania kredek, smużenia na linii dolnej lub rozcierania kreski na górnej powiece. Jego mały rozmiar, krótkie i sztywne włosie sprawia, że jest doskonały do precyzyjnej pracy.
  • E34, Domed Utility - szeroki pędzelek tylu pencil brush, który pierwotnie służy do aplikacji cieni. Ja bardzo go lubię do rozcierania produktów na dolnej powiece, aplikacji cienia rozświetlającego w kącik wewnętrzny. Jest dość sztywny, ale nie drapiący przez co bez obaw sięgam po niego przy precyzyjnym rozcieraniu.
  • E57, Firm Shader - szeroki, płaski języczkowy pędzelek, o stosunkowo krótkim włosiu. Bardzo miękki i dzięki swoim niewielkim rozmiarom, bardzo wygodny. Lubię nim aplikować kolory, rozcierać dolną powiekę i nakładać cienie na mokro. Bardzo lubię tego typu pędzle, a ten sprawdza się nie tylko do górnej, ale i dolnej powieki.
  • E38, Diffused Crease - jeden z lepszych pędzli do blendowania jakie posiadam, chętnie sprawiłabym sobie jeszcze co najmniej trzy sztuki tego modelu. Doskonale blenduje i rozciera cienie, jest miękki, ale odpowiednio sztywny. Jest delikatnie rozczapierzony do góry, dzięki czemu pozwala na uzyskanie chmurki koloru i bardzo płynnego roztarcia.
  • F64, Soft Blend Concealer - docelowo przeznaczonych chyba do blendowania korektora, ale w moim przypadku idealnie nadaje się do nakładania rozświetlacza na szczyty kości policzkowych i pudrowania okolicy pod oczami. Jest dość sporych rozmiarów, ale nadaje się również do przypudrowania całej górnej powieki za jednym zamachem.
  • P88, Precision Flat Angled - pędzel z serii precision, czyli przeznaczony do dokładnej aplikacji produktów. Jego kształt sugeruje, że jest przeznaczony do korektora pod oczami i w tej roli moim zdaniem sprawdza się najlepiej. Dzięki precyzyjnej końcówce świetnie wpasowuje się również w trudne okolice nosa.
  • F80, Flat Kabuki - jeden z moich ulubionych pędzli do aplikacji podkładu jaki posiadam. Doskonale blenduje podkład, nie smuży ani nie zostawia śladów na skórze. Miękki, ale jednocześnie sztywny i bardzo wygodny. Nie wchłania zbyt dużej ilości podkładu, dzięki temu jego domycie nie stanowi większego problemu.
W tym zestawie brakuje mi jedynie chyba najsłynniejszego pędzla do oczu E40, który wielokrotnie zachwalała Jaclyn Hill. Mam jednak nadzieję, że będę miała okazję go jeszcze sprawdzić, bo model E38 bardzo mi się podoba. Czuję, że numerem 40 też świetnie by się u mnie sprawdził. Całą resztę używam regularnie i żałuję, że nie mam ich w kilku egzemplarzach.

pedzle-sigma

pedzle-sigma

Czy warto kupić pędzle Sigma?

Odpowiedź jest krótka i moim zdaniem oczywista: tak. Są to pędzle wysokiej jakości, wykonane z najlepszych materiałów, wegańskie, syntetyczne i bardzo wygodne. Włosie jest miękkie i sprężyste, a cienie rozprowadza się nimi z wielką przyjemnością. Czarno srebrna grafika pędzli jest przyjemna dla oka, a materiał z jakiego są wykonane jest odporny na uszkodzenia. Moje pierwsze pędzle Sigma mają 2-3 lata i wciąż wyglądają nieskazitelnie. Oczywiście to, po jakie modele sięgniemy jest kwestią indywidualną, ale uważam, że z tego zestawu powinny być zadowolone przede wszystkim osoby początkujące. Na szczęście jest możliwość wybrania innych zestawów lub pojedynczych modeli.

pedzle-sigma

Jestem przekonana, że na przestrzeni lat w mojej kolekcji pojawi się więcej pędzli Sigma. Jestem bardzo zadowolona zarówno z tego zestawu, jak i z pozostałych sztuk, które posiadam. Jeżeli macie taką możliwość, nie wahajcie się - bo poza pędzlami Zoeva, to są najlepsze pędzle jakie miałam okazję używać.

Wszystkie pędzle marki znajdziecie tutaj: www.sigmabeauty.com

Jakie są Wasze ulubione pędzle bez których nie wyobrażacie sobie makijażu?

Najlepszy tusz do rzęs | L'oreal So Couture

$
0
0
najlepszy-tusz-do-rzes

Tusz do rzęs L'oreal Volume milion lashes So Couture, towarzyszy mi już od kilku lat. W międzyczasie testowałam tusze innych marek, z wyższej i niższej półki. Te łatwiej i trudnej dostępne, polecane i zachwalane, ale żadna z nich nie wywołała u mnie efekto "WOW". Nie znalazłam idealnego zamiennika, który sprawdzałby się tak dobrze, jak So Couture. Nawet inne wersje tego tuszu, nowe generacje czy wersja So black nie dorasta tej fioletowej maskarze do pięt. Z dzisiejszego posta dowiecie się dlaczego jest to najlepszy tusz do rzęs i to dostępny w każdym Rossmannie, Super Pharm czy w większości drogerii online. Znacie tego gagatka?


najlepszy-tusz-do-rzes

najlepszy-tusz-do-rzes

Dlaczego L'oreal So Couture to najlepszy tusz do rzęs?

Przede wszystkim dlatego, że efekt jaki daje na rzęsach jest fantastyczny. Silikonowa szczoteczka, z krótszymi i dłuższymi wypustkami zapewnia doskonałe rozczesanie i podkręcenie rzęsy. Jest sprężysta, niezbyt miękka więc można precyzyjnie dotrzeć nią nawet do najkrótszych włosków. Nabiera odpowiednią ilość produktu, a jej rozmiar jest idealny do każdego oka. Poza konsystencją, to właśnie aplikator jest największym atutem maskary L'oreal So Couture. Formuła tego produktu w połączeni z wygodną szczoteczką wydłuża je i pięknie unosi, a tusz nie osypuje się przez wiele godzin. Tusz jest bardzo czarny i pięknie podkreśla spojrzenie. W przeciwieństwie do innych tuszy, So Couture ma idealną konsystencją od pierwszego użycia. Nie jest za rzadka, ani zbyt gęsta dzięki temu od razu możemy potraktować nią rzęsy.

Jak każdy tusz, podobnie w przypadku So Couture, wymieniam go średnio co 6 miesięcy. Pod koniec tego czasu maskara przysycha i wtedy faktycznie zauważyłam, że może się lekko osypywać, ale dopiero po kilku godzinach. Jednakże niejednokrotnie spotkałam się z czymś takim po miesiącu lub dwóch, w przypadku innych tuszy do rzęs. Maskara ma delikatny kwiatowy zapach, który mnie osobiście bardzo przypadł do gustu. Z czasem zresztą traci nieco na intensywności.

Na zdjęciu poniżej przedstawiłam Wam dwie cienkie warstwy. Wybaczcie mi moje "rozczapierzone" rzęsy, ale są teraz na etapie wymiany i są bardzo nierównej długości. Widać jednak znaczne podkręcenie i uniesienie rzęs, są ładne rozczesane i subtelnie pogrubione, a czerń jest naturalna, ale intensywna. Efekt, który Wam tutaj pokazałam bez problemu można potęgować, ponieważ tusz cały czas wygląda bardzo dobrze. Ja zazwyczaj nakładam go do trzech warstw, ponieważ nie lubię zbyt intensywnego efektu. 

najlepszy-tusz-do-rzes

L'oreal Volume Milion Lashes, So couture dostępna jest w każdej stacjonarnej drogerii w cenie ok. 50zł. Natomiast online można ją dostać bez problemu od 25-30zł w zależności od tego, jaką drogerię internetową wybierzecie. Sugeruję więc, żebyście szukały online, bo nie ma sensu przepłacać. Ja zazwyczaj kupowałam ją na promocji w Rossmannie, ale kiedy wykończę to opakowanie skuszę się chyba na zakupy online, żeby nie czekać do kolejnej akcji. 

najlepszy-tusz-do-rzes

Jeżeli ktoś mnie pyta, jaki jest moim zdaniem najlepszy tusz do rzęs lub moja ulubiona maskara, zawszę wspominam o propozycji L'oreal. To mój must have, zawsze do niej wracam i żałuję, że kupiłam lub testowałam coś innego. Chociaż nie jest idealna, bo zdarzało się, że odbijała się na górnej powiece w bardziej intensywne dni, ale są to przypadki, które mają miejsce niezwykle rzadko. Myślę, że ten tusz sprawdzi się nawet u osób, które mają krótkie i rzadkie rzęsy.

Jaka jest Wasza ulubiona maskara? Zostawcie mi swój typ w komentarzach.

PS. Wyniki konkursu pojawią się (mam nadzieję) najpóźniej w piątek!


Organizacja kosmetyków | organizery Anela + konkurs

$
0
0
organzacja-kosmetykow

Organizacja kosmetyków, to w moim przypadku bardzo kluczowa sprawa. Jako blogerka, która zajmuje się tematyką beauty i wizażystka, która na co dzień pracuje z tymi produktami - trochę tych kosmetyków mam. Niestety, moje mieszkanie nie pozwala mi na osobne studio wraz z piękną toaletką, na moje wymarzone dwie duże szafki Alex i ogromne podświetlane lustro. Radzę sobie w moim małym pokoiku z jedną malutką komodą Alex, biurkiem/toaletką Micke i... parapetem. Właśnie dlatego organizacja kosmetyków jest u mnie bardzo istotna - gdzieś logistycznie muszę to rozmieścić, aby się w tym chaosie odnaleźć. 

organizacja-kosmetykow

organizery-anela

Jak organizować swoje kosmetyki?

Na szczęście z pomocą przychodzą wszelkie organizery akrylowe, z plexi, przegródki i podziałki do szuflad. Wszelkiego rodzaju kartony, małe poręczne szafeczki i wszystkie akcesoria do przechowywania. W przypadku małego metrażu kluczowa jest Wasza pomysłowość i oczywiście możliwości. Jednakże możecie sobie ułatwić pracę jeżeli zaczniecie stosować trzy poniższe zasady:

1. Przede wszystkim minimalizm - w moim przypadku to proces, który powoli wprowadzam, ale z racji tego czym się zajmuje, kosmetyczne zbiory raczej się zwiększają niż rosną. Staram się jednak sukcesywnie pozbywać tego, czego nie używam i puszczać świat produkty, które w jakimś sensie mi się nie spodobały. Jeżeli nie jesteście chore na punkcie kosmetyków tak jak ja, radzę Wam postawić na minimalizm.
2. Wszystko na swoim miejscu - jeżeli uda Wam się pogrupować swoje produkty, to będzie pierwszy krok to dobrej organizacji kosmetyków. Pielęgnacja dzienna i nocna pod ręką, natomiast maseczki i produkty oczyszczające w łazience. Makijaż w szufladkach z plexi albo w toaletce. Dobrym sposobem jest przygotowanie pudełek, w którym będziecie trzymać konkretną kategorię kosmetyków. Niech każdy kosmetyk ma swoje miejsce - łatwiej Wam będzie je odnaleźć, a korzystanie z nich będzie zajmować mniej czasu, jeżeli zawsze będą na swoim miejscu.
3. Jeden kosmetyk - nie ma sensu używać trzech odżywek do włosów bo własnie nabyłyśmy nową. Spokojnie wystarczy jeden płyn micelarny do demakijażu i jedna lub dwie palety do oczu. Bez sensu otwierać trzy kremy na dzień, skoro któryś z nich w końcu się po prostu przeterminuje i będzie zajmował zbędne miejsce, którego nam brak. Postawmy na to, aby stosować jeden kosmetyk jednocześnie.
Jeżeli stosunkowo regularnie będziecie robić przegląd kosmetyków, które posiadacie, myślę że ich organizacja nie będzie dla Was większym problemem. Jeżeli jednak podobnie jak ja, "borykacie" się z nadmiarem kosmetyków (żeby nie było, mnie to nie przeszkadza - kocham i uwielbiam, mogę jeszcze?), a nie możecie pozwolić sobie lub nie chcecie mieć w mieszkaniu tzw. makeup room, powinnyście zainteresować się organizerami Anela.
W dzisiejszym poście chciałabym Wam pokazać organizery z plexi, zaprojektowane przez polską YouTuberkę Milenę. Używam ich już od kilku tygodni, a zachęciła mnie stosunkowo niska cena oraz fakt, że stworzyła je osoba, która zajmuje się podobnymi rzeczami co ja. Lubię wspierać polskich twórców i zdecydowanie wolałam skusić się na produkty Mileny, niż masowo produkowane komody na Alliexpress, często niewiadomego pochodzenia i słabej jakości. Jeżeli jeszcze się zastanawiacie czy warto wprowadzić w swoim życiu nową organizację kosmetyków, to muszę Wam powiedzieć, jest to niesamowita oszczędność czasu. Od kiedy większość moich kosmetyków jest odpowiednio ułożona, nie tracę czasu na ich poszukiwanie. Wiem co mam, gdzie powinnam ich szukać i doskonale wiem jakie produkty posiadam.

organizery-anela

organizacja-kosmetykow

Organizery Anela

Asortyment sklepu www.anela.pl, to produkty zaprojektowane i przygotowane na potrzeby takich osób jak ja, ale nie tylko. Jeżeli brakuje Wam miejsca, nie wiecie gdzie ułożyć kosmetyki, które używacie na co dzień, macie ich dużo lub po prostu chcecie je zorganizować - bez dwóch zdań powinnyście zainteresować się produktami dostępnymi w sklepie. Wiem, że Milena planuje stale poszerzać ofertę, zresztą parę dni temu wprowadziła nowe kształty organizerów, tym razem  na lakiery do paznokci. Co jest w nich takiego fajnego?

Jakość wykonania jest na wysokim poziomie, a cena jest bardzo przystępna. Na produktach wykonanych z plexi nie zostają ślady palców, nie brudzą się zbyt szybko, nie zauważyłam zarysowań nawet przy intensywnym użytkowaniu (a parę  razy robiłam już w nich przemeblowanie). Ceny tych organizerów zaczyna się od dwudziestu złotych, a najdroższym produktem jest właśnie komoda, która kosztuje sto dwadzieścia złotych. Możemy przechowywać w nich dowolne produkty, zarówno te o konsystencji płynnej jako podkłady, pomadki czy kremowe róże, jak i suche. Bronzery, rozświetlacze, pudry - możliwości są ograniczone tylko Waszymi kosmetykami i pojemnością organizerów. Wymiary możecie sprawdzić na stronie Anela i przed zakupem radzę dobrze je sprawdzić. Organizery do szuflad idealnie pasują do tych, w komodzie Alex, zarówno te na pomadki, z dwoma i trzema przegródkami.

Nie chcę Wam recenzować jeszcze tych produktów dokładnie, bo używam ich zaledwie od miesiąca, ale chciałam zwrócić Waszą uwagę na produkty zaprojektowane z myślą o takich kobietach jak my. Kochających kosmetyki, które lubią mieć je wszystkie odpowiednio uporządkowane. Poza tym, jeden z takich organizerów może trafić do którejś z Was!

organizery-anela

Co dla mnie osobiście jest bardzo ważne, produkty są wykonywane w Polsce. Jestem całym sercem z Mileną i mam nadzieję, że te organizery okażą się strzałem w dziesiątkę. Uważam, że są świetnym rozwiązaniem, które dostępne jest dla większości użytkowniczek. Takie organizery to, przede wszystkim dla osób, które mają mało miejsca i muszę gdzieś swoje kosmetyki pomieścić, ale i dla profesjonalistów, którzy potrzebują mieć je wszystkie dobrze zorganizowane. Już niedługo jedna z Was też będzie mogła zrobić u siebie przeorganizowanie!


UWAGA KONKURS!!!


Na moim Instagramie właśnie ruszył konkurs, w którym jedna z Was będzie mogła wygrać komodę z 3 szufladami. Co trzeba zrobić żeby mieć szanse na wygraną?

1. Obserwować mój profil na instagramie: agwer_blog oraz profil Anela: anelaorganizery
2. Zrepostować zdjęcie konkursowe z oznaczeniem obu profili i dodaniem hastagu: #ZgarnijOrganizerAnela
3. Pod zdjęciem konkursowym na moim profilu odpowiedzieć na pytanie: 
Jaki jest Twój sposób na organizację kosmetyków?

Bawimy się do dziś do 05.02.2017. POWODZENIA!!!

Nowości Zoeva brow spectrum | swatche, pierwsze wrażenia

$
0
0
Zoeva-brow-spectrum

Zoeva Brow Specctrum to absolutna nowość w szeregach marki. Kolekcja powstała z myślą o idealnie wyrysowanych brwiach, które stanowią podstawę pięknego makijażu. Marka postawiła tutaj na różnorodność i praktyczność. W skład nowej kolekcji weszła paleta do makijażu brwi Brow Spectru, cztery wysuwane kredki Graphic Brows, trzy żele do stylizacji Graphic Brow Fix oraz rozświetlająca kredka pod łuk brwiowy Brow Light Margarethe. Jednakże to nie koniec nowości, ponieważ wśród produktów Zoevy pojawiła się też nowa maskara do rzęs oraz matowa paleta cieni (niestety, nie będzie dostępna w Polsce). Dziś pokażę Wam z bliska całą kolekcję Brow Spectrum, więc jeżeli chcecie sprawdzić kolory i poznać te produkty bliżej, nie możecie tego przegapić.

Zoeva-brow-spectrum

Zoeva-brow-spectrum

Paleta ZOEVA, Brow Spectrum 

Paletka do makijażu brwi, podobnie jak inne palety Zoeva z kolekcji Spectrum wykonana jest w całości z kartonu. Całość z zewnątrz pokryta jest matową emalią, która niestety szybko się brudzi, natomiast środek pokryty jest błyszczącą warstwą ułatwiającą czyszczenie palety. Zoeva Brow Spectrum (101,99zł/szt.) składa się z dziewięciu cieni i kolory zostały tak skomponowane, aby wykonać makijaż brwi pasujący do każdego koloru włosów. Cienie są różnej pigmentacji, od średniej do mocnej czego wcześniej nie spotkałam w innych paletach Zoevy. Osobiście jestem fanką średniej pigementacji cieni do brwi, bo pozwala to na umiejętne budowanie koloru bez przerysowanego efektu, o który bardzo łatwo jeżeli ktoś nie ma wprawy. Cienie są kremowe, lekko suche (poza dwoma rozświetlającymi kolorami), ale nie są twarde i nieprzyjemne, nie zanotowałam osypywania się. Na ten moment nie jestem w stanie ocenić ich trwałości, ale znając markę Zoeva - będzie nieźle.

Zaczynając od lewej strony, pierwsza kolumna to cienie całkowicie rozświetlające. Pierwsze dwa mocno połyskują i spokojnie mogą się nadawać jako rozświetlenie całej powieki, nie tylko łuku brwiowego. Ostatni cień jest całkowicie matowy i doskonale będzie się sprawdzał do przypudrowania łuku brwiowego. Pierwsze dwa cienie są bardzo kremowe i mocno napigmentowane, ostatni jest bardziej suchy i ma nieco mniej pigmentu.  Druga kolumna to jaśniejsze i średnie brązy, które będą pasować jasnym i ciemnym blondynkom. Ostatnia kolumna przeznaczona jest dla szatynek i brunetek, a kolory pozwalają na uzyskanie różnorodnych efektów. Podoba mi się zestawienie kolorów w palecie, bo jako wizażystka mam tutaj praktycznie wszystko. Brakuje mi nieco cienia dla rudowłosych, ale myślę że środkowy cień w połączeniu z innymi dałby sobie z tym radę.

To jednak nie jedyne zestawy jakie zauważyłam w tej palecie. Jeżeli połączymy trzy cienie w rzędach, również będziemy w stanie wykonać nimi płynny, spójny makijaż brwi. Oczywiście wybór kolorów zależy od tego jaki mamy odcień włosów, czy lubimy jasne, czy ciemne brwi, mocniej zaznaczone czy tylko lekko pociągnięte kolorem. Pisałam już o tym jak malować brwi, więc zachęcam Was do zajrzenia do tego tekstu jeżeli potrzebujecie w tej kwestii podpowiedzi. Paleta daje nieskończone pole możliwości, więc jeżeli lubicie eksperymentować albo zajmujecie się wizażem na co dzień, to będzie doskonała opcja jako uzupełnienie kufra.

zoeva-graphic-brows

kredka-zoeva-graphic-brows

kredka-zoeva-graphic-brows

kredka-zoeva-graphic-brows

Kredki Zoeva, Graphic Brows

Był taki czas, że po kredkę do brwi sięgałam praktycznie codziennie. Jednak przez kilka ostatnich miesięcy królowała u mnie znowu pomada z Anastasia Beverly Hills, ale dosłownie od tygodnia znów przerzuciłam się na cienie. Kredki Zoeva, Graphic Brows(36,80zł/szt.) skusiły mnie, aby do tego wrócić i powiem Wam, że bardzo mi się to podoba! Kredki zawsze były dla mniej najszybszym sposobem malowania brwi, choć jednocześnie najmniej precyzyjnym. W przypadku kredek Zoeva mamy jednak wygodne, maleńkie rysiki pozwalające na odpowiednie wyrysowanie kształtu.

W nowej kolekcji znalazły się cztery kolory:
  ◆ Ammos - neutralny, bardzo jasny beż, który jest świetną opcją nawet dla jasnych dla blondynek.
  ◆ Cinereous - średni neutralny brąz, moim zdaniem skierowany do ciemnych blondynek i szatynek.
  ◆ Bistre - średni brąz z cieplejszymi tonami, idealny do włosów rudych czy kasztanowych.
  ◆ Arsenic - najciemniejszy brąz z szarymi podtonami, sprawdzi się u brunetek i czarnowłosych.

Początkowo myślałam, że kredki są twarde, ale raczej określiłabym je mianem sztywnych. Są sprężyste, gładko suną po skórze i pod wpływem ciepła skóry delikatnie miękną. Kolory aplikuje się wygodnie, efekty można stopniować, a kolory nie zmieniają się przy kontakcie ze skórą. Robiąc swatche na dłoni wczoraj zauważyłam, że nie ścierały przez wiele godzin. Mam nadzieję, że na brwiach też będą się tak dobrze trzymać, bo z tego co mówi producent kredki mają formułę wodoodporną! Do makijażu brwi za pomocą kredek trzeba się przyzwyczaić, ale uważam że Graphic Brows to fajna opcja na co dzień, do szybkiego makijażu i genialny gadżet na wyjazdy. Kredka w raz ze spiralką to zawsze strzał w dziesiątkę, a tutaj mamy bardzo fajną szczoteczkę. 

zoeva-graphic-brow-fix

zoeva-graphic-brow-fix

Żele do brwi Zoeva, Graphic Brow Fix

Przeczesanie brwi żelem, to w moim przypadku krok obowiązkowy. Nie wychodzę z domu bez utrwalenia i ułożenia włosów. Zoeva w kolekcji Brow Spectrum wprowadziła trzy żele utrwalające, które nadają włoskom delikatny kolor. Formuła żeli jest średniej gęstości, a spiralki nabierają sporą ilość produktu, która starcza na wymalowanie obu brwi. Aktualnie dostępne są trzy kolory żeli Graphic Brow Fix (36,80zł/szt.), dopasowane do kredek, które zaprezentowałam Wam wcześniej. Ammos, dla blondynek, Arsenic z mocno szarym podtonem dla szatynek i Bistre dla brunetek. Nie zauważyłam aby żele znacznie zmieniały odcień brwi, ale faktycznie zostawiają na włoskach delikatny kolor. Mam nadzieję, że marka uzupełni kolekcję o dodatkowe odcienie.

Żele mają bardzo wygodne spiralki o krótkich włoskach, które dokładnie wyczesują brwi. Na szczęście aplikator jest krótki, więc użytkowanie tego produktu jest szybkie i wygodne. Radziłabym jednak na początku uważać i nakładać żel powoli ze względu na dużą ilość produktu. Jednakże to kwestia wprawy i na pewno każda z Was sobie z tym poradzi.

zoeva-Brow-Light-Margarethe

zoeva-Brow-Light-Margarethe

Kredka Zoeva, Brow Light Margarethe

Rozświetlająca kredka przeznaczona do makijażu brwi, to dla mnie całkowita nowość. Zaintrygowała mnie od razu jak tylko zobaczyłam zajawki kolekcji. Ma przepiękny, bardzo jasny szampańsko-biały odcień, który na skórze wygląda jak pierwszej klasy rozświetlacz. Kredka Brow Light Margarethe (36,80zł)  jest bardzo mięciutka, sunie po skórze gładko i przyjemnie. Jej zaletą jest fakt, że można ją rozcierać i uzyskać delikatniejszy efekt, ale zaskoczyło mnie to, że po chwili zastyga i naprawdę trudną ją zetrzeć. Lekka, wodoodporna formuła tej kredki ma sprawić, że makijaż będzie trzymał się wiele godzin w idealnym stanie. 

Uważam, że kredka fajnie sprawdzi się nie tylko jako element makijażu brwi, ale i powieki ruchomej oraz jako rozświetlacz. Już widzę ją nałożoną i roztartą na szczytach kości policzkowych jako baza pod pudrowy rozświetlacz. Cudowna!

zoeva-Brow-spectrum

Przede mną sporo testów zanim całkowicie będę mogła się wypowiedzieć odnośnie całej kolekcji Zoeva Brow Spectrum. Jednakże moje pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne i uważam, że produkty zapowiadają się naprawdę bardzo dobrze. Aktualnie zachwycam się kredkami i to właśnie one pójdą na pierwszy ogień, wraz żelami kredką rozświetlającą. Brakowały wśród kosmetyków Zoeva czegoś do brwi, a ponieważ marka reprezentuje wysoką jakość, mam nadzieję, że te produkty również spełnią wysokie wymagania użytkowniczek.

Wszystkie produkty z najnowszej kolekcji Zoeva i nie tylko możecie dostać w drogerii online www.VisageShop.pl

Jaki jest Wasz ulubiony sposób malowania brwi? Stawiacie na kredki, cienie, a może sięgacie po farbki lub pomady do brwi? Podzielcie się w komentarzach swoimi ulubieńcami do brwi!

***

WYNIKI!

Paletkę Too Faced Sweet Peach dostanie:

Aga Gamowska - gratuluję kochana, proszę o wiadomość z adresem do wysyłki, a ja jak najszybciej postaram się ją wysłać.

Paleta do konturowania theBalm, Highlite 'n Con Tour

$
0
0
paleta-do-konturowania-theBalm


Paleta do konturowania theBalm Highlite 'n Con Tour to całkowita nowość w szeregach marki. Jako maniaczka konturowania na sucho i wierna użytkowniczka kosmetyków theBalm, byłam ciekawa tej propozycji. Miałam już w rękach Contour Kit, Anastasia Beverly Hills oraz Kat Von D Shade and Light Palette i jestem ciekawa, jak paleta od theBalm wypadnie w porównaniu do tych dwóch. Bardzo lubię kosmetyki wielozadaniowe, a ten zdaje się takim być. Przez moje ręce przewinęło się naprawdę sporo produktów tej marki: palety do oczu, róże, bronzer, rozświetlacze i pomadki. Wiem czego mogłam się spodziewać, jakiej jakości oczekiwałam i... delikatnie się rozczarowałam. Dlaczego? O tym w dzisiejszym poście.

paleta-do-konturowania-theBalm

paleta-do-konturowania-theBalm

Po co konturować twarz?

Konturowanie, ma dodać naszej twarzy trójwymiarowości. Pomyślicie sobie, przecież twarz jest wielowymiarowa, więc o co mi chodzi? Po nałożeniu podkładu, korektora i przypudrowaniu całości nasza twarz robi się po prostu płaska. Zanikają wszelkie delikatne załamania, kości policzkowe nie są tak widoczne, a czoło może wydawać się większe niż jest w rzeczywistości. Konturowanie, jak sama nazwa wskazuje, nadaje naszej twarzy konturów. Jeżeli chcemy buzię wyszczuplić, podkreślić kości policzkowe, zmniejszyć czoło czy nos, to własnie posługiwanie się produktami do konturowania, pomoże nam osiągnąć zamierzony efekt. Palety do konturowania dają nam ten komfort, że w jednym miejscu mamy wszystkie przeznaczone do tego produkty.

Paleta do konturowanie theBalm, Highlite 'n Con Tour (149,90zł), to produkt, który pozwala nam wykonać pełny makijaż twarzy. W środku znajduje się osiem pudrów i każdy z nich spełnia swoją rolę przy konturowaniu. Pierwszy rząd to jasne kolory: żółtawy i lekko brzoskwiniowy - doskonałe do niwelowania zasinień oraz dwa rozświetlacze do podkreślenia kości policzkowych. Takie jasne, lekkie kolory służą głównie do rozjaśnienia i podkreślenia elementów w określonych miejsach. Jasne, matowe pudry nakładamy pod oczy, na środek czoła, nos i brodę, ponieważ te elementy twarzy zostaną w ten sposób uwypuklone. Natomiast drugi rząd, to bronzery i róże. Jeżeli omieciemy twarzy cieplejszym odcieniem brązu, zyskamy efekt lekkiej, naturalnej opalenizny, a chłodny cień z palety pięknie wygląda na skórze jako cień. Oba produkty są średnio napigmentowane, więc osoby z mniej wprawną ręką na pewno nie zrobią sobie krzywdy. Lekko rozczarowujące są pudry rozświetlające. Ładnie wyglądają, ale bardzo daleko im np. do kultowej już i mocno napigmentowanej Mary-Lou Manizer. Rozświetlacze z palety są dość suche, a efekt na skórze jest bardzo subtelny, więc jeżeli nie lubicie mocnego rozświetlenia, będziecie zadowolone. W dolnym rzędzie znajdują się też róże - dziwny, mało użytkowy pomarańcz, oraz przepiękny jagodowy, soczysty róż. W tym przypadku pigmentacja również nie jest powalająca, ale nie działa to na niekorzyść palety.

Wszystkie produkty bardzo łatwo się rozcierają, nie robią plam, a na skórze wyglądają ślicznie. Bardzo podoba mi się zestawienie tych dwóch bronzerów, a róż bardzo trafia w moje gusta. Chciałabym, aby rozświetlacze były mocniejsze, ale myślę że będę w stanie to przeżyć.

paleta-do-konturowania-theBalm

paleta-do-konturowania-theBalm

Jak można wykorzystać paletę do konturowania theBalm?


Tak jak wspomniałam we wstępie, bardzo lubię kosmetyki wielozadaniowe. Bardzo dobrze się to sprawdza na przykład podczas wyjazdów, gdzie ograniczamy ilość zabranych kosmetyków do minimum. Ogromnym plusem tej palety jest fakt, że możemy za jej pomocą spokojnie wykonać również lekki makijaż oka. Nie osiągniemy tutaj mocnego wieczorowego efektu, ale jeżeli mamy pod ręką eyeliner i czerwoną pomadkę, makijaż wieczorowy gotowy. Pudry rozświetlające bardzo ładnie wyglądają na powiece, a róż i brąz mogą podkreślać załamanie powieki. Lubię takie rozwiązania, bo mając taką paletę, nie będę musiała zabierać nic więcej, więc nie muszę się martwić o wagę bagażu.

Zestawienie kolorów w palecie theBalm, jest moim zdaniem strzałem w dziesiątkę. Fajna, ale nie przesadzona pigmentacja, sprawdzi się przy lekkim policzku, ale i przy mocnym konturowaniu na wieczór. Efekt bez problemu daje się stopniować, a kolory wyglądają na skórze naprawdę bardzo ładnie. Poza tym fakt, że mogę wykonać tą paletą dosłownie cały makijaż, dodatkowo przemawia na jej korzyść. Jednakże mnie osobiście ciągle czegoś w niej brakuje...

paleta-do-konturowania-theBalm

Nie mogę zaprzeczyć, że jest to naprawdę bardzo fajna, użytkowa i praktyczna paleta, ale... chyba spodziewałam się czegoś więcej. Brakuje mi w niej tej miękkości i pigmentacji, jaką można było spotkać przy bronzerze Bahama Mama, różach Down czy Frat Boy albo wspomnianej już Mary-Lou. Pudry w palecie są stosunkowo suche i bardzo mocno zbite, więc przynajmniej nie osypują się tak mocno. 

Uważam, że nowa propozycja marki theBalm, to świetna alternatywa dla początkujących i praktyczna opcja którą możemy zabrać ze sobą na wyjazd. Pełny wachlarz kolorów, świetna jakość produktów i ładne opakowanie, to zdecydowanie atuty Highlite 'n Con Tour. Jeżeli szukałyście praktycznej palety, z kolorami, które są użytkowe i do stosowania na co dzień - to będzie dobry wybór. Jeżeli jednak poszukujecie produktów o mocnej pigmentacji, bardzo intensywnych kolorach, to polecam sięgnąć np. po opcję z Anastasii czy Kat  Von D lub kilku innych produktów theBalm, które można dostać pojedynczo.

Paletę możecie kupić na mintishop.pl, gdzie aktualnie kosztuje 139,90zł. 

Dziewczyny, po jakie produkty do konturowania sięgacie najczęściej? Macie jakieś swoje ulubione kosmetyki?

13 kosmetyków, do których zawsze wracam

$
0
0
ulubione-kosmetyki

Od kiedy prowadzę bloga i zajmuję się wizażem zawodowo, przez moje ręce przewinęło się mnóstwo kosmetyków. Mam tutaj na myśli głównie kolorówkę ale i kosmetyki pielęgnacyjne. Lubię testować nowości, szperać co w trawie piszczy i sprawdzać nowinki czy trendy kosmetyczne. Są jednak kosmetyki, po które sięgam permanentnie i zawsze mam w domu zapas albo na liście "do kupienia". Po większej lub mniejszej przerwie, ale zawsze następuje ten moment, w którym kupuję któryś z nich. Dzisiaj pokażę Wam 13 kosmetyków, do których zawsze wracam i nie wyobrażam sobie bez nich funkcjonowania. Może i Wy je znacie?

ulubione-kosmetyki

Kosmetyki do pielęgnacji włosów


Balea, odżywka Oil Repair - o niej pisałam już na blogu niejednokrotnie, nie raz przewijała się wśród ulubieńców i co jakiś czas do niej wracam. Ze względu na trudną dostępność, zawsze w zapasie mam dwie lub trzy sztuki, żeby zawsze móc po nią sięgnąć. Odżywia, wygładza, nawilża i zauważyłam, że wzmacnia włosy. Po jej zastosowaniu są niezwykle gładkie i sprężyste. Recenzję znajdziecie tutaj
Balea, olej do włosów Oil Repair - po niego sięgam za każdym razem kiedy moje włosy tracą blask. Przy jego regularnym stosowaniu zauważyłam, że włosy mocno błyszczą, są miękkie i wyglądają po prostu bardzo atrakcyjnie. Olej bardzo dobrze nawilża, bo włosy chłoną go niezwykle szybko. Podoba mi się też fakt, że mogę go stosować w dużej ilości na całe włosy, ale i jako serum na końcówki, bo ich nie obciąża.
Yves Rocher, szampon przeciw wypadaniu - wraz z szamponem zwiększającym objętość włosów, to moje dwa sprawdzone produkty do codziennego stosowania. Oba mają stosunkowo prosty skład, są wydajne, a włosy po nich są oczyszczone i świeże. Wersja volume delikatnie unosi włosy, a w połączeniu z serum dodającym struktury, wyglądają bardzo ładnie. Szampon przeciw wypadaniu włosów używam zazwyczaj jesienią i zimą, kiedy moje włosy są osłabione i bardziej podatne na wypadanie.
Eco Lab, serum stymulujące wzrost włosów - sięgam po nie wtedy, kiedy czuję iż moje włosy potrzebują dodatkowego wzmocnienia. W połączeniu z szamponem Yves Rocher bardzo pozytywnie wpływa na wypadanie włosów. Są mocniejsze, wypadanie się zmniejsza i rosną minimalnie szybciej. Lubię zapach tego serum i fakt, że stosowane na mokro nie obciąża włosów.
Fratti, sprawy do włosów na bazie wody szungitowej -  używam go zamiennie z Eco Lab lub innymi wcierkami, bo bardzo dobrze wzmacnia włosy. Zapobiega utracie koloru, chroni od wolnych rodników, zapobiega łysieniu i wzmacnia cebulki. Moim zdaniem ma podobne działanie jak wspomniana wcześniej wcierka, ale nie chcę aby skóra do którejś z nich się przyzwyczaiła, więc zazwyczaj używam zamiennie.
Batiste, Dark and deep brown - kosmetyk, którego zabrakło na zdjęciu, ale nie zabrakło na blogu ➥ recenzja. Muszę, po prostu zawsze muszę go mieć w łazience. To kosmetyk, który ratuje mnie w awaryjnych sytuacjach, kiedy nie mam czasu umyć głowy, a koniecznie muszę wyjść z domu. Lubię mieć go ze sobą na wyjazdach, ale niestety nie doczekałam się jeszcze wersji mini.

Pielęgnacja twarzy i ciała

Garnier, płyn micelarny 3 w 1 - mój numer jeden jeżeli chodzi o demakijaż i oczyszczanie twarzy. W moim przypadku sprawdza się przy delikatnych, ale i ciężkich makijażach. Domywa wodoodporne produkty, nie szczypie i nie podrażnia skóry. Po kilku latach doczekał się w końcu recenzji, zajrzyjcie tutaj
Balea, żele pod prysznic - uwielbiam i ubóstwiam te żele! Przepięknie pachną, dają optymalne nawilżenie, doskonale się pienią, a wybór zapachów jest przeogromny. Ich olejną zaletą jest fakt, że kosztują od jednego do dwóch euro. Zawsze jak jestem w DM biorę kilka na zapas i ciągle testuje nowe zapachy. Aktualnie jestem zakochana w mango!

ulubione-kosmetyki

ulubione-kosmetyki

Kosmetyki do makijażu


Makeup Revolution, Awesome Metals - odcień Rose Gold, to najpiękniejszy cień foliowy jaki miałam i uwielbiam stosować go makijaży wieczorowych, ślubnych i nawet dzienmych. To już mój kolejny słoiczek i na pewno będę do niego wracać. Mam też dwa inne kolory i uwielbiam efekt, jaki dają na powiece. Mienią się nie dając efektu brokatu, można nimi uzyskać płynną, ekstremalną taflę, ale i delikatny połysk. O dwóch kolorach pisałam już tutaj.
L'oreal, Volume Milion Lashes, So Couture - po kilku latach, w końcu doczekał się swojego miejsca na blogu. Tusz do rzęs So Couture, jest moim zdaniem najlepszym tuszem jaki do tej pory stosowałam. Rozczesuje rzęsy, wydłuża, pogrubia (ale nie oblepia), podkręca i sprawia, że przez wiele godzin wyglądają nieskazitelnie, nie osypując się. Moim zdaniem must have!
theBalm, Meet Matt(e) Hughes, Charming - ten odcień jest po prostu wyjątkowy. To lepsza wersja moich ust i to najbardziej trwała, z tych które mam. To taki brudny róż, który ma w sobie elementy czerwieni i jasnego brązu, bardzo trudno go opisać. Stosowana bardzo często może nieco przesuszać usta, ale przy odpowiedniej pielęgnacji, stosowaniu peelingu i mocno nawilżającego balsamu, usta nie powinny ucierpieć. Recenzja dwóch kolorów już się na blogu pojawiła, zajrzyjcie tutaj

ulubione-kosmetyki


NARS, Deep Throat - czy kogoś dziwi, że w moim zestawieniu pojawił się ten róż? Mówiłam już chyba o nim w kilkunastu ulubieńcach, pokazywałam w kilku filmikach na YouTube i cały czas go uwielbiam. Idealny do mojej karnacji, z lekkim połyskiem i doskonałą trwałością. Brałam go w ciemno, a nie wiem jak teraz mogłabym bez niego żyć. Moim zdaniem, to po prostu najpiękniejszy róż na świecie i polecam go wszem i wobec, cudowny!
theBalm, Frat boy - mój drugi róż tej firmy, idealny na co dzień. To nieco chłodniejsza i minimalnie jaśniejsza wersja Deep Throat, pozbawiona drobinek. Bardzo lubię używać go zimą oraz do osób o bardzo jasnej cerze. Daje na policzkach taki naturalny, bardzo dziewczęcy rumieniec. Lubię go też za wydajność i trwałość, bo nie znika z twarzy, a trzyma się na niej do zmycia.
Lovely, Silver highlighter - swego czasu, to właśnie po niego sięgałam najczęściej. Podoba mi się bardzo chłodny, wręcz biały efekt na skórze i intensywność błysku. Uwielbiam go za kolor i intensywność, oraz fakt że trzyma się na twarzy długo, choć pod wieczór widać, że stracił na intensywności. Jedyne co, to jestem bardzo niezadowolona z opakowania, bo już kolejny raz przy delikatnym upadku środek uległ destrukcji. Recenzję znajdziecie tutaj.

Tak właśnie prezentuje się 13 kosmetyków, do których zawsze wracam i nie lubię momentów, kiedy nie mam ich pod ręką. Sprawdzają się u mnie od bardzo dawna i kiedy instynktownie mam coś wybrać albo polecić, to zazwyczaj jest to jeden z tej gromadki. 

Bez jakich kosmetyków Wy nie możecie się obejść?

Zoeva matte | nowy film na YouTube!

$
0
0
zoeva-matte

Zoeva matte, to najnowsza propozycja marki, która nie będzie niestety dostępna w Polsce. Nie wiedzieć czemu, producent postanowił ograniczyć  jej dostępność. Ponieważ ja jestem chora, przede wszystkim na ciepłe kolory, a Zoevę chwalą gdzie nie spojrzę - postanowiłam się skusić. Tym o to sposobem, powstał kolejny (tak, już jeden się w tym roku pokazał) film na YouTube. Przygotowałam dla Was szybkie i bardzo proste smokey, z użyciem właśnie tej palety. Natomiast recenzji możecie się spodziewać pod koniec lutego.

zoeva-matte

zoeva-matte

Do wykonania tego makijażu użyłam:

Twarz:
- Benefitn Porefessional
- Urban Decay, All Nighter, 0.5 + 3.0
- Mac Mineralize concealer, NC20
- Makeup Geek, contour powder: Complicated, Infidelity

Oczy:
- MAC Mineralize, NC20
- Zoeva matte: Nighthawks, Urban Culture, Eerily Empty, Chat Late At Night, Cheap Bar, Lonely City
- Zoeva, Light highlit Margarethe

Usta:
- Inglot, konturówka 74
- Makeup Geek, Soccer mom

Tutorial podlinkowałam Wam poniżej, wystarczy że klikniecie w miniaturkę filmu. Tam również podpisane są wszystkie pędzle jakich użyłam w tym makijażu. Jeżeli macie ochotę, to zapraszam do subskrypcji, klikania kciuków do góry i zostawiania komentarzy. Chciałabym w tym roku rozbijać kanał, skupiając się, póki co, głównie na makijażu. Tutaj zostawiam też bezpośredni link do kanału.


Jeżeli chciałybyście abym nagrała jakiś konkretny makijaż, macie ochotę aby zrealizowała coś, co pokazywałam na blogu lub macie jakąś swoją wizję - zostawcie mi swoją propozycję w komentarzu. Chętnie zapiszę sobie Wasze propozycje czy pomysły i powoli będę je realizować. Następny w planach, makijaż walentynkowy paletą Too Faced, Sweet Peach! Co Wy na to?

Koniecznie dajcie znać czy makijaż Wam się podoba i czy macie ochotę na więcej filmów ode mnie?

Gąbki blend it, idealny zamiennik BB?

$
0
0

gabki-blend-it

O gąbkach blend it! zrobiło się ostatnio bardzo głośno. Osobiście niejednokrotnie widziałam je u Maxineczki, ale bardzo sceptycznie podchodziłam do jej zachwytów. W końcu Beauty Blender, to Beauty Blender i nie ma sobie równych. Jakże się myliłam! Od długiego czasu sprawdzałam gąbki, które mogłyby być tańszym zamiennikiem BB. Nie ukrywajmy, ale 69zł za produkty, wykonany z bliżej nieokreślonej gąbki, to dość dużo. Do tej pory najlepiej sprawdzała się u mnie wersja z ➥ Real Techniques i wciąż ją lubię, ale gąbki blend it!, pobiły ją na łeb, na szyję.

gabki-blend-it

gabki-blend-it

Idealny zamiennik Beauty Blendera


Gąbki blend it! (24,90zł) mają uniwersalny, wygodny i niezawodny kształt spiczastego jajeczka. Jak większość tego typu aplikatorów, gąbki zwiększają swoją objętość pod wpływem wody i polecam nie omijać tej czynności. Gąbki blend it! wykonane są z gąbczastego materiału, który jest bardzo zbliżony w swojej strukturze i miękkości do oryginalnego BB. Tak naprawdę, ta oryginalna ma nieco większą porowatość, a jej struktura jest troszkę bardziej wyczuwalna pod palcami. Różnią się delikatnie kształtem, bo w przeciwieństwie do Beauty Blendera, gąbki blend it! po zmoczeniu robią się bardziej okrągłe. Nie zmienia to jednak w żadnym stopniu ich właściwości, ani wygody użytkowania.

Przy różnych zamiennikach Beauty Blendera, problem zawsze stanowiła twardość gąbki. Jednak w tym przypadku mamy bardzo miękką gąbkę, którą bez problemu możemy ścisnąć, a wklepywanie podkładu jest bardzo przyjemne. Ostro zakończona końcówka pozwala na precyzyjną aplikację korektora w okolicach oczu, a obły kształt pozwala w szybki i wygodny sposób wyrównać podkładem koloryt całej twarzy. Nie czujemy obijania się gąbki o twarz, jak to bywało w przypadku innych zamienników. Miękkość gąbek bled it! zapewnia delikatne i przyjemne nakładanie podkładu.

gabki-blend-it

gabki-blend-it

Wykończenie, krycie i pielęgnacja gąbek blend it!

Samo wykończenie jakie pozostaje na skórze po aplikacji, zależy oczywiście od produktu po jaki sięgniemy. Dzięki gąbką blend it! skóra wygląda bardziej naturalnie, a podkład nie wydaje się zbyt ciężki. Aplikacja na mokro sprawia, że niezależnie od tego, czy wybierzemy matujący, rozświetlający czy lekki podkład, wykończenie będzie bardziej przypominać skórę, niż aplikacja pędzlem. Niestety, jak bywa w przypadku gąbek do makijażu, również blend it! wchłaniają niewielką ilość podkładu, ale tego chyba nie da się uniknąć. Na szczęście nie wpływa to na poziom krycia, bo bez problemu możemy uzyskać mocne, jak i delikatne. Wszystko zależy od ilości nakładanego produktu.

Ogromną zaletą gąbek blend it! jest fakt, że nie pękają podczas czyszczenia. W pierwszą gąbkę, którą używałam wbijałam paznokcie, byłam dość brutalna podczas mycia, mocno szorowałam i nie znalazłam na strukturze żadnych pęknięć. Nie spodziewałam się takiej odporności, ponieważ Beauty Blender potrafił pękać już przy pierwszym myciu, a przypadkowe wbicie w niego paznokci kończyło się katastrofą. Można dokładnie je wymyć zwykłym mydłem antybakteryjnym, szamponem do mycia pędzli lub po prostu płynem, który używacie do czyszczenia swoich narzędzi do makijażu. Udało mi się je domyć, każdym produktem po jaki sięgnęłam, niezależnie od stosowanego podkładu. Gąbki polecam myć po każdym użyciu - łatwiej jest je oczyścić i dłużej będą nam służyć.

gabki-blend-it

Osobiście całkowicie przerzuciłam się na gąbki blend it!, bo z niewielką ceną idzie świetna jakość. Jeżeli teraz miałabym wybierać między oryginałem BB, a blend it! na pewno sięgnęłabym po tę drugą. Dlaczego? Ponieważ efekt, który możemy nimi osiągnąć jest dokładnie taki sam jak ten, który daje Beauty Blender, a ten zamiennik jest bardziej odporny na uszkodzenia i jest przede wszystkim tańszy. Gorąco polecam Wam sprawdzić te gąbki, ja w tej chwili sięgam tylko po nie i sugeruję, abyście również je przetestowały. Dostępne są w drogerii www.mintishop.pl

Czym najczęściej nakładacie podkład?

Najlepszy podkład drogeryjny, Maybelline fit me, Matte + poreless

$
0
0
Maybelline-fit-me-Matte-poreless

Maybeline fit me, Matte + poreless (ok. 35zł) to jedyny podkład drogeryjny, który do tej pory się u mnie sprawdził. Zazwyczaj przy zakupie podkładu kieruję się do Sephory lub Douglada albo sięgam po marki profesjonalne. Jednakże w tym przypadku, ze względu na masę pozytywnych opinii oraz fakt, że Maybelline bardzo lubię, postanowiłam zaryzykować i zdradzę Wam od razu, że absolutnie nie żałuję. Jest to pierwszy i póki co jedyny podkład drogeryjny, który właściwie pod każdym względem się u mnie sprawdził. W ciemno trafiłam z kolorem, a wykończenie totalnie do mnie przemawia. 

Maybelline-fit-me-Matte-poreless

U kogo sprawdzi się Maybelline Fit Me Matte + poreless?

Wyjaśnijmy sobie jedną kwestię. Podkład matujący skierowany jest głównie do cery tłustej, mieszanej i ewentualnie normalnej. Osoby, które mają tendencje do przesuszania, borykają się z suchymi skórkami lub wręcz łuszczącą się skórą, zdecydowanie powinny sięgnąć po produkty nawilżające. Jeżeli tę kwestię mamy już zamkniętą, możemy zająć się podkładem Maybelline Fit Me Matte + poreless. Chociaż ten podkład nie jest jakoś wybitnie matujący, ani ciężki - nie polecałabym go posiadaczkom suchej cery. Będzie idealny dla cery normalnej i mieszanej, przy cerze mocno tłustej sięgnęłabym po coś mocniejszego.

Bardzo podoba mi się fakt, że podkład zamknięty jest w prostej, klasycznej tubce. Dzięki temu wydobywanie produktu jest szybkie i higieniczne. Minusem jest fakt, że nie wiemy ile kosmetyku zostało w środku, a wyciśniecie go do ostatniej kropli jest dość uciążliwe. Jednakże po podkładzie z drogerii, za stosunkowo niską cenę, nie możemy wymagać, że w każdej kwestii będzie perfekcyjny. Z zewnątrz pozostawia wiele do życzenia, ale to zawartość jest tutaj najważniejsza.

Maybelline-fit-me-Matte-poreless

Maybelline-fit-me-Matte-poreless

Maybelline FIT ME, Matte + poreless

Jeżeli jesteście fankami satynowego wykończenia podkładu, który na skórze daje jedynie lekki mat, to ten podkład będzie dla Was. Nie osiągniemy tutaj płaskiego, mocnego efektu, a skóra wygląda na delikatnie nawilżoną. Podkład jest przyjemnie lekki, ma stosunkowo płynną konsystencję, ale mimo tego ma bardzo dobre krycie. Określiłabym je średnim, w kierunku mocniejszego. Przy moich różowych policzkach radził sobie bardzo dobrze, ale przy większych zmianach musiałam to krycie budować. Próbowałam go chyba na każdej bazie jaką posiadam i z każdą zgrał się doskonale. Bezproblemowo łączył się również z korektorami czy kamuflażami, a żaden puder nie powodował przy nim efektu maski. Fakt, że nie zastygał od razu po aplikacji, pozwala na dokładne rozblendowanie i rozłożenie koloru na skórze.

Główną zaletą tego podkładu, poza jego wykończenie, jest fakt, że nie ciemnieje w ciągu dnia. Nie utlenia się, więc przez kilka godzin mogłam cieszyć się idealnie wyrównaną cerą. Zdarzało się, że mój nos zaczął się delikatnie świecić, a na brodzie momentami znikał, ale to normalna sprawa przy codziennych czynnościach. Bardzo go lubię, mam gdzieś drugie opakowanie, ale niestety zaginęło w czeluściach mojej kosmetycznej dżungli...

Maybelline-fit-me-Matte-poreless

Nie sięgnęłabym po ten podkład na większe wyjścia, dużą imprezę czy ważne wydarzenie, ale na co dzień bardzo chętnie po niego sięgałam. Trzyma się na twarzy przez dobre 4-5 godzin, podczas których czasem wypadałoby zwrócić uwagę na strefę T. Poza tym, naprawdę nie mam mu nic do zarzucenia. Podkład w bardzo fajnej cenie, dający przyjemny efekt na skórze z kryciem na wysokim poziomie. Przy codziennym stosowaniu nie przesuszył mnie, nie podrażnił, ani nie spowodował wysypu zaskórników. Podobnie jak ➥ korektor Fit Me, tak i ten podkład doskonale się u mnie sprawdził Czego chcieć więcej?

Dziewczyny, jaki jest Wasz ulubiony i jednocześnie najlepszy Waszym zdaniem podkład drogeryjny?



Top MAT Total, Semilac

$
0
0
top-mat-total-semilac

Top MAT Total marki Semilac, skradł moje serce od pierwszego użycia. Nigdy nie byłam wielką fanką matowych paznokci, ale aktualnie ten trend bardzo mocno wpisuje się w moje upodobania. Niejednokrotnie na InstaStory mówiłam Wam, jak bardzo podoba mi się to wykończenie! To właśnie Mat Total królował na moich paznokciach przez kilka tygodni. Totalna nowość w szeregach marki, ale czy faktycznie warta uwagi? Jakie są moje wrażenia ze stosowania? Jak wygląda na różnych kolorach? Oraz przede wszystkim jak z trwałością tego topu? Odpowiedź na te pytania i inne pytania znajdziecie w dzisiejszym poście.

top-mat-total-semilac

top-mat-total-semilac

Matowe paznokcie są w modzie!

Już od dłuższego czasu na paznokciach celebrytek króluje totalny mat. Instagram i Pinterest pękają w szwach od tego typu maniucre. Semilac postanowił wyjść swoim klientkom na przeciw i stworzył nową wersję matowego topu. Do tej pory w ofercie marki można było znaleźć cztery lakiery powierzchniowe: top no wipe, top, base/top 2in1 oraz top mat. Do tej niewielkiej gromadki dołączył niedawno Top MAT total (37zł/7ml), czyli zmatowienie absolutne. Nie miałam wcześniej styczności z matowym topem Semilac, ale słyszałam, że nie współgrał ze wszystkimi lakierami, lubił się ścierać i polerować, więc po jakimś czasie połyskiwał na końcu paznokcia. W przypadku Top MAT total, coś takiego nie ma miejsca.

Tutaj uzyskamy efekt mocnego, płaskiego matu, co w tym przypadku jest plusem. Paznokcie są mocno matowe, wydają się wręcz zamszowe, a co ciekawe - są bardzo przyjemne w dotyku. Pierwsze paznokcie nosiłam ok. 3 tygodnie, aż musiałam je zdjąć i nie zauważyłam żadnego ścierania, polerowania się, ani odprysków. Top nie zmienia swoich właściwości w długim kontakcie z wodą, podczas mycia naczyń, domowych porządków czy innych codziennych czynności. Nie mam nic do zarzucenia jego trwałości, ale muszę zwrócić Waszą uwagę na jedno: top MAT total bardzo, ale to bardzo brzydko pachnie. 

top-mat-total-semilac

top-mat-total-semilac

Jak sprawuje się top MAT total?


Niesamowite jest to, że Top MAT total, całkowicie zmienia charakter lakieru! Kolory się nie zmieniają, ale wykończenie sprawia, że manicure wygląda wyjątkowo i bardzo oryginalnie. Obojętnie jaki kolor potraktuję tym topem, zawsze mi się podoba. Brakowało mi w asortymencie Semilac takiego topa, który dawałby właśnie taki efekt jak bohater dzisiejszego postu. Moim zdaniem jest to doskonałe urozmaicenie codziennych paznokci, dodatek do manicure bo przecież nie musimy malować nim wszystkich paznokci, a jeden lub dwa albo wykonać z nim jakieś proste zdobienie.

Pragnę jeszcze zwrócić Waszą uwagę na sposób aplikacji topu. Przede wszystkim, nałożony wcześniej kolor powinien być idealnie równy. Jeżeli zauważycie jakieś zacieki, delikatne załamania czy nierówno nałożony lakier - po nałożeniu matowego topu, będzie to widać. Moja rada? Sugeruję malować paznokcie powoli, cieńszymi warstwami. Zapewni to równą warstwę koloru, a Top MAT Total, pięknie będzie wyglądał na takim jednolitym paznokciu. Sam top jest stosunkowo rzadki, ale nie wylewa się za skórki, przez co aplikacja jest szybka i dokładna. Płyn w buteleczce jest mętny, więc nie zdziwcie się jeżeli po otwarciu uderzy Was nieprzyjemny zapach i nieprzezroczysty produkt.

top-mat-total-semilac

Mnie efekt matowych paznokci kupił całkowicie, chociaż kiedyś nie podobały mi się takie wykończenie. Najchętniej codziennie zmieniałabym kolor, bo top MAT total, totalnie zmienia oblicze każdego lakieru. Właśnie to, podoba mi się w nim najbardziej. Czy to nudziak, czy intensywny fiolet albo ciemny brąz - wszystko wygląda bardzo oryginalnie. Trwałość idzie w parze z jakością, jak to zwykle bywa w przypadku lakierów hybrydowych Semilac.

Ten top oraz inne produkty marki dostaniecie na stronie producenta www.semilac.pl

Przemawiają do Was matowe paznokcie, czy jednak stawiacie na błysk absolutny?

Makijaż walentynkowy | Too Faced, Sweet Peach

$
0
0
makijaz-walentynkowy

Moim zdaniem makijaż walentynkowy powinien przede wszystkim być romantyczny. Nie szalałabym z czarnym smokey albo czerwonymi ustami. W końcu tego dnia powinnyśmy uwieść naszych ukochanych swoim subtelnym, kobiecym urokiem. Moją propozycję przygotowałam całkowicie za pomocą paletki Sweet Peach od marki Too faced. Myślę, że każda z Was bez problemu będzie mogła go odtworzyć, bo jest banalnie prosty. Poza tym... Nagrałam go również na YouTube!

makijaz-walentynkowy

makijaz-walentynkowy

Starałam się, aby ten makijaż walentynkowy był stosunkowo neutralny i pasował do każdej tęczówki. Brzoskwinia, fiolet i intensywne rzęsy będą pasować zielonym, niebieskim oraz brązowym oczom. W przypadku tych ostatnich, możecie fiolet zamienić na granat i efekt powinien być jeszcze bardziej intensywny. Nie musicie też używać dokładnie tych samych produkty co ja, jeżeli macie w swoich zbiorach podobne kolory, śmiało możecie po nie sięgnąć. Ja do tego makijażu użyłam:

TWARZ:
Golden Rose, Baza rozświetlająco-nawilżającaUrban Decay, All Nighter Foundation 0.5 + 3.0MAC, Mineralize NC20Puder RCMA
Bronzer i róż z palety theBalm, Highlite 'n Con Tour
My Secret, Face Illuminator

BRWI:Zoeva, Graphic Brows BistreZoeva, Graphic Brow Fix, Arsenic

Oczy:Catrice, HD liquid camouflageToo Faced, Sweet Peach: Georgia, Candied Peach, Pure, Summer Yum, Charmed I'm Sure, Delectable, White PeachL'oreal, Volume milion lashes, So CoutureHouse of lashes, Pixie Luxe 

USTA:Inglot, konturówka 74Too Faced, Melte Peony





Klikając na miniaturkę powyżej, przeniesiecie się bezpośrednio do filmu, a ja zostawiam Wam też link do kanału. Jeżeli makijaż Wam się spodobał, zostawcie subskrypcje i kciuka do góry. Koniecznie dajcie znać jak Wam się podoba moja propozycja makijażu walentynkowego!

Ulubieńcy stycznia | Makeup For Ever, Zoeva, theBalm

$
0
0
ulubiency-kosmetyczni

Użyję klasyka i powiem: nie mogę uwierzyć, że mamy już luty! Mam wrażenie, że ulubieńcy stycznia powinni się pojawić dopiero za kilka tygodni. A tu taka niespodzianka! Przyznam się szczerze, że tym razem nie będzie zbyt wielu produktów, bo w styczniu testowałam masę nowości i dwa kosmetyki od razu zyskały moją sympatię. Sięgnęłam też po kilka sprawdzonych produktów, które od dawna mnie nie zawiodły. Jeżeli macie ochotę poznać 5 kosmetyków, które pokochałam w styczniu, serdecznie zapraszam na dzisiejszy tekst.

ulubiency-kosmetyczni

ulubiency-kosmetyczni

Zadbane usta zimą

Ziaja, Lano-maść - to właśnie do tej maści sięgałam przez ostatnie tygodnie. Co prawda jest to produkt na sutki, do stosowania podczas karmienia piersią, ale doskonale wpływają na spierzhcnięte usta. Moje wargi zawsze odczuwają zimową temperaturę. Suche, popękane i szorstkie usta to u mnie standard, jak tylko robi się zimno. Lano-maść je uratowała i co najlepsze, działa praktycznie natychmiastowo. Nałożona w dużej ilości na noc sprawia, że następnego dnia możemy cieszyć się miękkimi, dobrze nawilżonymi ustami. Jest bardzo gęsta i klejąca, ale jeżeli podobnie jak ja, borykacie się z takim problemem, powinnyście sprawić sobie lano-maść. Kosztuje ok. 12zł i możecie ją dostać w punktach Ziaji w swoim mieście.

the Balm, Meet Matt(e) Hughes - o tych matowych pomadkach opowiadałam nie raz. TheBalm wypuściło na rynek jedne z lepszych matowych pomadek w płynie, a moja kolekcja wciąż rośnie. Niedawno do mojej małej gromadki (Charming i Commited) dołączył odcień Dedicated, czyli głęboka soczysta malina. Wróciłam ostatnio do pierwszego odcienia w mojej kolekcji: Charming, ale chętnie sięgałam po pozostałe dwa kolory. Pomadki mają lekką, przyjemną formułę z delikatnym podmuchem mięty, nie wysuszają i na ustach wyglądają bardzo ładnie. Dostępne są na minti i kosztują ok 56zł, w zależności od promocji.

ulubiency-kosmetyczni

ulubiency-kosmetyczni

Twarz, brwi i paznokcie

MUFE, Step 1 - wróciłam do niej po wykończeniu kolejnej miniaturki POREfessional marki Benefit. Lubię efekt jaki daje na skórze, jak wygładza i wypełnia pory. Dodatkowo daje efekt zmatowienia, ale nie płaskiego, intensywnego matu, dzięki czemu nałożony na nią podkład wygląda bardzo ładnie. Ponieważ w okolicach nosa, mam dość mocno otwarte pory, ratowałam się nią podczas większych wyjść. Baza nie przesusza i współgra właściwie z każdym podkładem. Jej pełną recenzję podlinkowałam wyżej.

Zoeva, Graphic brows - kolor Briste,  sprawdził się u mnie rewelacyjnie. Kredki do brwi, to totalna nowość wśród kosmetyków Zoevy. Nowa kolekcja do brwi bije na kolana sporo produktów innych marek. Aktualnie zachwycam się jednak kredkami, a kolor Briste jest idealną propozycją dla szatynek. Kolor jest bardzo neutralny, ani za ciepły, ani za chłodny. Jest wygodna w obsłudze, ma świetną szczoteczkę i jest doskonałą opcją na wyjazdy. Jestem na tak!

Semilac, top MAT total - nie sądziłam, że tak spodoba mi się matowe wykończenie paznokci. Bardzo podoba mi się gładkość i welurowy efekt, który daje ten top dzięki czemu paznokcie wyglądają naprawdę wyjątkowo. Każdy kolor nabiera charakteru i sprawia, że nawet codzienny manicure wygląda nietuzinkowo.

ulubiency-kosmetyczni

Mówiłam, że będzie dziś szybko, zwięźle i na temat? Cieszę się, że po raz kolejny znalazłam kilka produktów, które spełniają swoją rolę w 100%. Na pewno do każdego z nich wrócę chętnie i nie raz będą pojawiać się na blogu, ale i wśród produktów, które używam na co dzień.

Dziewczyny, co Wam się sprawdziło w minionym miesiącu?

Romantyczne paznokcie | elegancja z Chiodo Hot red

$
0
0
chiodo-hot-red-102

Otaczająca aura różowych serduszek, czerwonych pocałunków i przesadnej słodkości panuje już od kilku tygodni. Choć walentynkowa aura różu, czerwieni i słodkich serduszek jest przyjemna, to ja już chyba z tego po prostu wyrosłam. Pomyślałam sobie jednak, że to fajna okazja żeby zrobić sobie romantyczne paznokcie. Zdecydowanie za rzadko sięgam po czerwienie, a co dopiero róże na paznokciach, więc... Połączyłam oba! Wyszło z tego coś mocno kobiecego, wręcz dziewczęcego i bardzo romantycznego. Ponadto, to początek mojej przygody z lakierami Chiodo, więc jeżeli chcecie poznać bliżej moje pierwsze wrażenia, zapraszam na dzisiejszy post!

chiodo-hot-red-102

Lakiery hybrydowe Chiodo

Moja przygoda z lakierami hybrydowymi, jak pewnie w przypadku większości z Was, zaczęła się od lakierów Semilac. Marka Chiodo przykuła moją uwagę podczas przeglądania Instagramu, czy innych blogów. Opinie były bardzo podzielone, a ja od samego początku zachwycałam się dostępnymi kolorami. Kiedy dostałam możliwość sprawdzenia marki od środka, nie wahałam się ani chwili. Szczególnie, że i Wy zaczęłyście pytać i polecać mi tę markę. To dopiero mój drugi manicure jaki nimi przygotowałam, więc jeszcze nie powiem Wam o nich zbyt dużo, ale bez obaw - jeszcze nie raz pokażę Wam je z bliska na blogu. Nie mogę się już doczekać sprawdzenia innych kolorów!

Firma Chiodo oferuje dwie linie lakierów: PRO i PRO soft. Te pierwsze charakteryzują się mocniejszą pigmentacją, lepszym kryciem i tym, że trudniej je ściągnąć. Przeznaczone są głównie do użytku profesjonalnego w salonach. Natomiast linia PRO soft skierowana jest do kobiet, które robią sobie hybrydy w domowym zaciszu. Ich pigmentacja jest nieco mniejsza i są dużo łatwiejsze do usunięcia. Moim zdaniem to doskonałe zagranie marki, ponieważ osoby mniej umiejętne również sobie z nimi poradzą. Co więcej, wybór kolorów jest przeogromny, więc każda z nas znajdzie coś dla siebie. 

chiodo-hot-red

chiodo-hot-red

Chiodo Hot red, 102

To przepiękna głęboka, malinowa czerwień. Bardzo kobieca, dłonie wyglądają w niej bardzo elegancko i przyciągają wzrok. Przyznam szczerze, że zakochałam się w tym kolorze od pierwszej aplikacji, bardzo chętnie będę do niego wracać. Lakier należy do linii soft, ale jego pigmentacji nie mam absolutnie nic do zarzucenia. Pełne krycie osiąga po dwóch cienkich warstwach, a po nałożeniu topa nabiera pięknego połysku.

Chiodo Fairytale Pink, 088

Wyjątkowy, bardzo dziewczęcy lekki, jasny róż. Cudownie wygląda w wersji z połyskiem, ale i pokryty matowym topem robi furorę. Pierwszy lakier z serii PRO, który używałam. Muszę Wam powiedzieć, że pigmentacja faktycznie jest znacznie większa. Przy dokładnej aplikacji już jedna warstwa daje całkowicie pełne krycie. Czuć, że lakier jest nieco gęstszy, niż w wersji soft, ale różnica jest bardzo znikoma i nie sądzę aby to w czymkolwiek przeszkadzało.


Chiodo Light Cream, 163 

Bardzo subtelny, nienachalny nude wpadający w chłodny beż. Ciężko opisać ten kolor, ale nadaje dłoniom delikatności i subtelności. Podobnie jak hot red, to również jest lakier z linii sotf, ale tutaj krycie jest już znacznie mniejsze. Do pełnego krycia potrzebowałam trzech cienkich warstw i mam wrażenie, że lakier jest najrzadszy z całej trójki. Myślę, że będzie to jeden z moich ulubionych nudziaków, bo nie jest zbyt ciepły i idealnie pasuje do mojej skóry.

chiodo-hot-red

chiodo-hot-red

Ściąganie poprzedniego manicure nie sprawiło mi większych problemów. Poza faktem, że poharatałam sobie skórki nowym, zbyt ostrym pilniczkiem, lakiery zeszły bez problemu. Podpowiem Wam, że przy lakierach PRO, znacznie łatwiej ściągnąć kolor ścierając go pilnikiem. Dopiero późniejsze ściągnięcie za pomocą acetonu lub removera przychodzi bez problemu.

Z tego romantycznego manicure najbardziej podoba mi się Hot red. Uwielbiam taki odcień czerwieni, która jest nieoczywista, ale bardzo elegancka. Kolor jest bardzo soczysty, głęboki i wręcz uwodzicielski. W połączeniu z lekkim różem Fairytale Pink prezentuje się naprawdę wyjątkowo. Do wykonania dzisiejszego mani posłużyłam się lakierami Chiodo, ale skorzystałam z top MAT total od Semilac, który ostatnio skradł moje serce.

Jakie macie plany na walentynki? 

Nowości kosmetyczne | Too Faced, Zoeva, theBalm

$
0
0
nowosci-kosmetyczne

Bycie blogerką nie sprzyja minimalizmowi kosmetycznemu, ciężko mi realizować moje postanowienie noworoczne. Szczególnie jeżeli piszę o makijażu i... kosmetykach. Tym oto sposobem, w styczniu przybyło mi trochę kolorówki i pielęgnacji.  Wśród nowości kosmetycznych stycznia, znajdzie się kilka perełek, po które na pewno będę sięgać niejednokrotnie. Tym razem trafiłam też na produkt, który już od samego początku niestety okazał się ogromnym rozczarowaniem. Jeżeli macie ochotę zobaczyć z bliska produkty, które trafiły do mnie w styczniu, zajrzyjcie do dzisiejszego postu.

nowosci-kosmetyczne

nowosci-kosmetyczne

Dłonie i paznokcie

Pielęgnacja dłoni i ust zimą, jest dla mnie zawsze bardzo istotna. Jak w przypadku ust znalazłam już swój produkt nr 1 (lano-maść z Ziaji), tak wciąż poszukuję idealnego krem do dłoni. Z pomocą przyszła mi drogeria mintishop, od której otrzymałam kremy marki YOPE. Bardzo przypominają wizualnie i w konsystencji kremy z the Body Shop, ale faktycznie nawilżają bardzo dobrze. Zakochałam się w zapachu miętowej herbaty i to właśnie po ten krem sięgam teraz najczęściej.

Niedawno marka Semilac wypuściła na rynek iście iskrzącą kolekcję DanceFlow. Wśród nowości znalazło się dziewięć nowych kolorów, inspirowanych tańcem. Do mnie trafiły trzy z nich oraz nowy matowy top. Ten ostatni sprawdza się u mnie rewelacyjnie i od kiedy go mam, używam go przy każdym manicure. Jego możliwości mogłyście zobaczyć ➥ tutaj.

nowosci-kosmetyczne

nowosci-kosmetyczne

Makijaż oczu

Tutaj niestety pojawiła się ogromna miłość i wielkie rozczarowanie. Zacznę od tej pierwszej, czyli palety Too Faced, Sweet Peach. Nie skłamię jeżeli powiem, że ja na tę paletę polowałam ponad rok. Zanim jeszcze pojawiła się w Polsce próbowałam ją zdobyć we Francji, ale niestety było to niemożliwe. Kiedy po raz drugi pojawiła się w Szczecińskiej Sephorze, musiała trafić w moje ręce. Jak zwykle Too Faced, oferuje dobrą pigmentację, genialną trwałość i piękne kolory. Już niebawem na blogu pojawi się recenzja tej palety, a ja przygotowałam za jej pomocą ➥ makijaż Walentynkowy

Wielkim rozczarowaniem okazała się najnowsza paleta Zoevy: matte. Słaba pigmentacja, zanikanie koloru podczas blendowania, to jej główne wady. Jestem zawiedziona tym, że firma tworząca świetne pędzle i akcesoria do makijażu, produkuje tak średniej klasy paletę. Właściwie powinnam napisać palety, bo wszystkie jakie miałam (Retro Future, Rodeo Belle, En Taupe) miały ten sam problem. Zanikały i stapiały się w jedną plamę podczas rozcierania. Coś takiego nie ma miejsca w przypadku palet ➥ Nude albo Warm Spectrum.  Chciałabym żeby paleta matte okazała się hitem, niestety to była ostatnia paleta cieni tej firmy jaką kupiłam. 

nowosci-kosmetyczne

nowosci-kosmetyczne

nowosci-kosmetyczne

nowosci-kosmetyczne

Makijaż twarzy i ust

Poza paletą matte, w szeregach Zoevy znalazła się cała kolekcja do makijażu brwi. Zoeva brow spectrum, to paleta do brwi, kredki i żele utrwalające. Wszystkie produkty dokładnie pokazywałam Wam już jakiś czas temu. Wciąż pozostaję przy swoim zdaniu, że kredki zrobią furorę, natomiast paleta bez problemu sprawdzi się również do makijażu oczu. Kredka rozświetlająca to mój hit przy dziennym makijażu, jedynie żele nie wzbudziły moich zachwytów.

Ogromny zachwyt i miłość wywołały u mnie z kolei ➥ gąbeczki Blend it!. Każdy nałożony za ich pomocą podkład wygląda lepiej, są bardziej odporne na uszkodzenia niż oryginalny BB, a ich cena jest niezwykle zachęcająca. Nawet podkład Urban Decay All Nighter, którego musiałam dokupić drugi kolor nie wygląda na twarzy tak ciężko. Choć nie podoba mi się fakt, że muszę mieszać odcień 3.0 z 0.5 i wciąż nie do końca podoba mi się efekt na skórze, to  cały czas szukam na niego sposobu. Gąbeczki blend it! oraz baza nawilżająco rozświetlająca z Golden Rose sprawiają, że wygląda lżej, ale to chyba jeszcze nie to, czego oczekuję od tego podkładu.

Jako ogromna fanka produktów theBalm, bardzo chciałam przetestować najnowszą paletę do konturowania tej marki.Highlite 'n Con Tour, to produkt dla początkujących. Nie jest ekstremalnie napigmentowana, więc nie zrobicie sobie nią krzywdy. Na moje wymagania pigment jest trochę za słaby, ale poza tym ładnie wygląda na skórze i wszystko dobrze się trzyma. Paleta mnie nie oczarowała, w przeciwieństwie do kolejnej matowej pomadki w płynie Meet Matt(e) Hughes w odcieniu Dedicated. Intensywna, głęboka malina, doskonała do lekkiego oka lub na wieczorne wyjście. Nie zjada się tak subtelnie jak odcień Charming czy Commited z tej serii, ale na ustach wygląda oszałamiająco!

nowosci-kosmetyczne

Pielęgnacja włosów

W końcu też przybyło mi coś do włosów! Miałam wrażenie, że ostatnio ciągle tylko kolorówka i kolorówka. Ileż można! Nie, nie dajcie się nabrać. Kolorówki nigdy dość! Przybyło mi kilka produktów do pielęgnacji włosów i większość z nich to dla mnie totalna nowość. Bed Head, Small talk zrewolucjonizował codzienność moich włosów. Co to jest? To odżywka bez spłukiwania, która zwiększa objętość włosów i faktycznie to robi. Póki co testowałam ją zaledwie parę razy i najlepszy efekt daje przy wysuszeniu włosów, ale i podczas naturalnego schnięcia widoczny jest efekt uniesienia. Jestem na tak i to bardzo!

Tigi, S-factor to seria dla włosów pozbawionych witalności. Nie znam tych produktów, a obietnica nabłyszczenia i wygładzenia, to coś co lubię. Jeszcze ich nie używałam, ale pachną fantastycznie. Mocno owocowo, słodko i bardzo rześko. Coś czuję, że zamiast używać ulubieńca z Yves Rocher, sięgnę teraz po ten zestaw. Znacie może te produkty?

Nie będę Was zanudzać szamponem Yves Rocher Volume, bo pojawiła się już jego ➥ recenzja i wiecie, że go uwielbiam. Odżywka z granatem Alterry, to też produkt, do którego wracam od lat i na pewno nie raz widziałyście go na moim blogu. Bardzo lubię oba te produkty, sprawdzają się w mojej pielęgnacji świetnie i na pewno będę do nich wracać.

O czym chciałybyście poczytać w pierwszej kolejności?

Viewing all 695 articles
Browse latest View live