Quantcast
Channel: aGwer | makijaż, kosmetyki, blogowanie
Viewing all 695 articles
Browse latest View live

Korektor pod oczy: Maybelline, Instant Anti-Age the Eraser

$
0
0
           Cienie pod oczami to moja największa zmora. Jestem przekonana, że jeżeli czytasz ten post, to i Ty masz z tym problem. Całkiem spontanicznie, nie czytając wcześniej zbyt wiele, nie sprawdzając swatchy sprawiłam sobie korektor Maybelline, Instant Anti-Age. Obiło mi się o uszy kilka zachwytów, ale nie weryfikowałam tego. Tym oto sposobem trafiło do mnie pierwsze opakowanie. W kolejce czekają następne dwa i już się martwię, co zrobię jak mi się skończą... Dlaczego? Odpowiedź w dzisiejszym poście.



          Pierwsze co musisz wiedzieć o korektorze Maybelline, to fakt, że niestety nie jest dostępny w Polsce. Szczerze mówiąc, nie znalazłam też żadnego sklepu internetowego, który sprowadzałby dokładnie ten produkt do naszego kraju. Znalazłam jedynie wersję w białym opakowaniu, której nie miałam okazji używać. Mam zamiar zamówić jedną sztukę żeby zrobić porównanie, także niebawem wszytko się okaże. Niestety nie wiem też dlaczego ten cudowny korektor nie pojawił się w polskich szafach Maybelline, bo zdecydowanie powinien! Dlaczego? 


          Po pierwsze: genialna konsystencja o rewelacyjnym kryciu. Nie spotkałam się jeszcze z tak lekkim korektorem, który tak perfekcyjnie kryłby cienie pod oczami. Jest lżejszy od pro longwear'a z MAC cosmetics, a jego idealne delikatnie pomarańczowe tony cudownie niwelują zasinienia. Oczywiście firma oferuje kilka kolorów, co pozwala na odpowiednie dobranie odcienia.
        Po drugie: formuła, która nie wchodzi w załamania skóry, przez co nie podkreśla nawet niewielkich zmarszczek. Początkowo produkt jest mokry, ale po rozprowadzeniu staje się delikatnie pudrowy, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W efekcie mamy do czynienia z przyjemnym płynem, który nie dość, że bardzo dobrze i równomiernie się rozprowadza, to wygładza skórę pod oczami.
           Po trzecie: innowacyjny aplikator. Nie widziałam jeszcze korektora lub nawet podkładu, który miałby aplikator w formie gąbeczki. Moim zdaniem jest bardzo fajny, bo nakłada odpowiednią ilość produktu, choć nie rozetrzemy nim korektora - trzeba pomóc sobie palcami. 


          W korektorze Maybelline Instant Angi Age, the Eraser widzę dwie wady, które jednak nie skreślają tego produktu z mojej listy must have. Właściwie wady się ze sobą łączą, bo chodzi tutaj o kwestię wydajności. Po pierwsze niewielka ilość produktu osadza się na włoskach gąbeczki, co nieznacznie zmniejsza jego wydajność. Ja zawsze staram się ściągnąć całą ilość pędzlem, ale nie mam gwarancji, że wykorzystam 100% produktu. Druga sprawa to fakt, że do zakrycia cieni potrzeba trochę większej ilości produktu niż normalnie. Wynika to jednak z faktu, że produkt jest na tyle lekki iż trzeba go nałożyć odrobinę więcej. Nie zmienia to jednak faktu, że ja używam korektora już czwarty miesiąc nie tylko na sobie (a właściwie na każdej modelce jaką malowałam) i jestem pewna, że wystarczy mi go jeszcze do końca listopada. 


           Chciałam pokazać rewelacyjne efekt jaki daje korektor dając sobie radę z mocnymi cieniami i co? Akurat tego dnia, kiedy robiłam zdjęcia, wyspałam się jak nigdy i cieni pod oczami prawie brak... Jednakże na lewym oku widać delikatne zaróżowienia i zaczerwienienia pod okiem i pod samą linią rzęs. Pod prawym okiem koloryt jest perfekcyjnie wyrównany, zmarszczek brak, widoczne jest również bardzo delikatne, naturalne rozświetlenie. Efekt idealny, zważywszy na fakt, że korektor nie podkreślił załamań skóry, będzie więc idealny dla kobiet, które mają już delikatne zmarszczki. 
          Sprawdzałam go już na wielu modelkach i w 99% się sprawdza! Może ze dwa lub trzy razy zdarzyło mi się, że korektor był troszkę za jasny, ale odcień light, który posiadam zazwyczaj odpowiada jasnym karnacjom, a pomarańczowe podtony idealnie tuszują fioletowe cienie. 


          Dla mnie jest to korektor idealny. Jestem zachwycona jego kryciem oraz trwałością, która jest wręcz rewelacyjna. Kolor, który ja posiadam jest perfekcyjnie dopasowany do mojej cery, jak i karnacji nie jednej słowianki. Ja mój korektor kupiłam za 8 funtów, czyli ponad 40zł. Czy jest wart swojej ceny? Jak najbardziej tak! Cieszę się, że mam w zapasie kolejne dwa opakowania, bo nie wiem jak mogłabym teraz bez niego funkcjonować. Aktualnie to mój numer jeden jeżeli chodzi o korektor pod oczy, jest niezastąpiony!

Jaki jest Twój najlepszy korektor pod oczy?

FACEBOOK INSTAGRAM YOUTUBE TWITTER | SNAPCHAT: agwer_blog


Soap&Glory Archery, Hot Chocolate + konkurs na Insta

$
0
0
          Ostatnio mam małą obsesję na punkcie brwi. Głównie wynika to z faktu, że moje brwi bardzo mi się nie podobają i chciałabym żeby wyglądały inaczej. Stąd ciągle szukam idealnego produktu do makijażu i na tej drodze stanęła mi kredka do brwi z Soap&Glory, ARCHERY 2-in-1 brow filling pencil & brush. Wszystko oczywiście dzięki Jaśminie, która przywiozła mi ją z UK. Jak się spisuje? Czy warto się nią zainteresować? Odpowiedź w dzisiejszym poście.



          Kredka znajduje się w niewielkim czarno różowym kartoniku zachowanym w estetyce marki. Elementy złota na opakowaniu jak i samej kredce dodają jej odrobiny elegancji. Jednakże nie samym wyglądem człowiek żyje, ważniejsze jest w końcu to, co znajduje się w środku. Po otwarciu pudełeczka oczom ukazuje się smukła czarna kredka ze złotymi napisami i zakrętkami na obu końcach. Z jednej strony jest wykręcany brązowy rysik, a z drugiej najlepsza szczoteczka do brwi.
          Można znaleźć ją na niektórych polskich stronach, nawet bywa czasem na allegro i kosztuje około 50zł. Zaś w bootsie, skąd mam ją ja, kosztuje 8 funtów, czyli po przeliczeniu na złotówki, też coś w granicach wspomnianej kwoty. Kredka Archery od Soap&Glory jest uznana za tańszy zamiennik Brow wiz z Anastasia Beverly Hills. Ja nie miałam niestety przyjemności używać kredki od ABH, więc niestety ciężko mi będzie zrobić porównanie. Jednakże w dzisiejszym poście odpowiem na kilka pytań odnośnie kredki S&G. Czy warto gimnastykować się, żeby kupić kredkę od Soap&Glory? I przede wszystkim czy warto w ogóle się nią zainteresować?


          Odpowiedź na postawione przeze mnie pytania, wcale nie jest taka prosta i oczywista. Dlaczego? Ponieważ ten produkt ma dużo zalet, ale ma też wady. Zacznę jednak od pozytywów, bo jest ich naprawdę sporo. Kredka jest przede wszystkim bardzo wygodna w obsłudze, wystarczy ją delikatnie odkręcić aby wysunąć rysik. W dotyku jest twarda, ale w kontakcie ze skórą mięknie, przez co gładko sunie po skórze i włoskach. Kolejną zaletą tego produktu, jest szczoteczka do wyczesywania nadmiaru kredki. Rewelacyjnie radzi sobie z tym zadaniem również jeżeli używam cienia, bądź farbki. Jednakże dla mnie największą zaletą kredki Soap&Glory Archery jest szybkość z jaką można wykonać makijaż. W związku z tym, że kredka ma średni pigment w stronę mocnego (nie jest ani za mocna, ani za delikatna - zależy to od siły nacisku), brwi można pomalować nawet w 5 minut. Rysik jest na tyle precyzyjny, że pozwala na wyrysowanie dowolnego kształtu. Kolor Hot Chocolate pasuje większości szatynek, bo brąz jest chłodny, ale nie wpada w szarość, co jest ogromnym plusem przy tego typu produktach. Początkowo zrobiła na mnie naprawdę bardzo pozytywne wrażenie! 



            Niestety, nie jest to jednak kredka idealna. Odnoszę wrażenie, że produkt rozkłada się nierównomiernie, co wyrównać można jedynie dokładając koloru, a to z kolei równa się mocniejszemu efektowi na brwiach. Oczywiście produkt można wyczesać i jak najbardziej ta opcja się sprawdza, ale jeżeli nie zrobimy tego dokładnie i precyzyjnie, to brwi wyglądają na brudne i niedomalowane. W związku z tym uważam, że trzeba się wprawić aby uzyskać zamierzony efekt. Nie jest to problem ze szczoteczką, bo przy innych produktach taka sytuacja się nie pojawia. Drugą kwestią jest coś oczywistego, a mianowicie fakt, że rysik nie jest tak ostry jak początkowo i nie da się go naostrzyć. Wkurza mnie to przy końcówce brwi, bo zawsze muszę ją odrobinę poprawiać korektorem, ale nie jest to wada skreślająca produkt na zawsze. Dwie wspomniane wcześniej kwestie nie są jednak tak istotne jak fakt, że kredka jest średnio trwała. Nie jest odporna ani na pot, ani na deszcz, ani na otarcia np. od poduszki, czy rękawa. Niestety, tutaj doznałam największego rozczarowania.



          Lubię tą kredkę, szczególnie podczas wyjazdów. Jest niewielka, bardzo poręczna i maluje się nią niesamowicie szybko. Niestety dostępne są tylko dwa kolory, mój to Hot Chocolate, zaś jaśniejsza wersja to Blondshell. Nie miałam okazji sprawdzić tego jasnego odcienia, ale wydaje mi się, że dobrze sprawdzi się u blondynek. Niestety, raczej więcej nie skuszę się na ten produkt. Choć brwi wyglądają fajnie jak już znajdzie się swój sposób aplikacji, to brak trwałości i ścieranie skreślają dla mnie kredkę Soap&Glory Archery. Jak maluję brwi, to chcę mieć pewność, że będą trzymać się na miejscu cały dzień, bez potrzeby poprawiania. W związku z tym uważam, że jeżeli nie macie pod ręką sklepu z kosmetykami tej marki, nie musicie na siłę poszukiwać tej kredki. Jest fajna, ma sporo wad, ale uważam, że za taką cenę nie warto. Są tańsze kredki, którymi można uzyskać podobny efekt na brwiach.

Znasz tą kredkę do brwi? A może masz już swoją ulubioną?


FACEBOOK | INSTAGRAM | YOUTUBE | TWITTER | SNAPCHAT: agwer_blog

PS. Ruszył dziś kreatywny konkurs na Instagramie! Wystarczy zrobić zdjęcie jesieni, obserwować mój profil na Insta i otagować zdjęcie #agwerblog. Do wygrania paczka kosmetyków niespodzianek, które co jakiś czas będę pokazywać Wam na Instagramie. Bawimy się do 6.12 więc ktoś dostanie fajną paczkę do Mikołaja! SZCZEGÓŁY: [ tutaj ]. Powodzenia!

Kreatywny konkurs na Instagramie | pudełko pełne kosmetyków!

$
0
0
          Lubisz niespodzianki? Jeżeli tak, to mam taką dla Ciebie. Dostaniesz ode mnie pudełko pełne kosmetyków, będzie w nim coś z pielęgnacji jak i z kolorówki (np. paletka TheNUDES od Maybelline) nie zabraknie też pędzelków. To jednak nie wszystko, bo pudełko po części będzie niespodzianką... Produkty będę ujawniać sukcesywnie na Instagramie, bo konkurs odbywa się właśnie tam. Szczegóły znajdują się w dzisiejszym poście!


          Chciałabym Cię trochę rozruszać, pobudzić Twoją wyobraźnię. Chciałabym żebyś pokazała mi swoją jesień. Masz nieograniczone możliwości, jedynym właściwie warunkiem jest posiadanie telefonu, którym możesz zrobić zdjęcie i działanie w aplikacji Instagram. Mówiąc prościej:
Zrób zdjęcie swojej jesieni, wrzuć je na swój profil na Instagramie tagując #agwerblog (fajnie jak przy okazji poinformujesz konkursie w opisie zdjęcia) i śledź mnie na Insta www.instagram.com/agwer_blog! Wykonując te czynności ułatwiasz mi odnalezienie zdjęcia konkursowego.
          Czy są jakieś ograniczenia?! Ależ oczywiście nie! Możesz zrobić kolaż, możesz pokazać mi zdjęcie sprzed dwóch lat (ważne jednak, aby było teraz wrzucone na Instagram, nie będę brała pod uwagę zdjęć wrzuconych dawno, do których dodałaś jedynie hashtag), to nie musi być natura, to może być Twój jesienny rytuał, ulubiona książka, film, serial, wzorek na paznokcie czy świeczka. Ogranicza Cię jedynie Twoja  wyobraźnia!


          Nagrodą jak wspomniałam na początku, będzie paczka kosmetyków, którą co jakiś czas będę pokazywać w zdjęciach na moim profilu na Instagramie. Część jednak pozostanie niespodzianką, bo wiem, że je lubisz. Będzie coś do makijażu, coś do pielęgnacji i może coś pachnącego? W każdym razie na pewno znajdziesz w środku produkty marki Maybelline, Karaja, L'oreal, Paese, Glazel i wiele więcej.

I jak? Podoba Ci się konkurs? :)

FACEBOOK | INSTAGRAM | YOUTUBE | TWITTER | SNAPCHAT: agwer_blog

Ciepły makijaż krok po kroku | Makeup Revolution

$
0
0
             Dawno na blogu nie pojawił się makijaż krok po kroku. W związku z powyższym miałam ochotę przygotować coś bardziej wieczorowego, ale jednocześnie nienachalnego. Ponadto pomyślałam również, że makijaż wykonam łatwo dostępną paletką w bardzo ciepłej tonacji. Mowa oczywiście o Makeup Revolution New-trals vs Neutrals, jednej z nowszych palet marki. W związku z tym, przygotowałam dzisiaj moją propozycję makijażu, który możesz wykonać za pomocą wspomnianej wcześniej paletki.



           Paletka New-trals vs Neutrals od Makeup Revolution jest najcieplejszą paletką jaką posiadam w swojej kolekcji. Jako fanka raczej chłodniejszych kolorów, zdziwiłam się jak bardzo spodobała mi się ta propozycja. Pełna recenzja palety, wraz ze swatchami pojawi się już niebawem, ale dziś chcę pokazać jedynie makijaż. Kolory z palety pięknie będą podkreślać zielone oczy, natomiast moja propozycja cudownie wydobędzie niebieskie tęczówki i to właśnie posiadaczki niebieskich oczu będą z palety najbardziej zadowolone. Jeżeli jesteś fanką ciepłych odcieni, lubisz korale i brzoskwinie dzisiejsza propozycja na pewno przypadnie Ci do gustu. Jak wykonać dzisiejszy makijaż? Instrukcja poniżej.


1. Powyżej załamania powieki rozetrzyj pędzelkiem ołówkowym cień Tone, rób to tak długo aż uzyskasz zadowalającą mgiełkę koloru.
2. Pędzelkiem do blendowania przyciemnij załamanie cieniem Adapt, chodzi o delikatne podkreślenie zewnętrznego kącika. Za pomocą cienia Cool rozetrzyj oba cienie i podkreśl od razu łuk brwiowy. Ten ruch maksymalnie rozblenduje granice cieni.
3. Płaskim języczkowym pędzelkiem nałóż cień Style od wewnętrznego kącika mniej więcej do 3/4 powieki, tutaj radziłabym nieco uważać, bo cień mocno się sypie.
4. Ponownie za pomocą pędzelka pencil brush nałóż ciemniejszy cień Trend na zewnętrzną część górnej powieki jednocześnie rozcierając z w wcześniej nałożonym cieniem Style. Dołóż też odrobinę cienia Adapt żeby tą część jeszcze odrobinę przyciemnić.
5. Namaluj kreskę ulubionym eyelinerem i na dolną linię wodną nałóż czarną kredkę zahaczając delikatnie o dolną powiekę w zewnętrznej części.
6. Płaski, ściętym pędzelkiem rozetrzyj cień Custom na nałożonej wcześniej czarnej kredce uzyskując mocniejsze podkreślenie zewnętrznego kącika dolnej powieki. 
7. Pędzelkiem pencil nałóż cień Vouge, a następnie jaśniejszy Personal i rozetrzyj je ze sobą, dzięki czemu uzyskasz przejście z ciemnego brązu, przez mocną brzoskwinię po rozświetlony koral.
8. Wytuszuj rzęsy, przyklej sztuczne i możesz lecieć na miasto!



Do makijażu użyłam:

Twarz:
- Melkior, baza rozświetlająca
- Bourjois Healthy Mix nr 52
- Ben Nye neutral set
- KOBO, Nubian desert
- Makeup Revolution blush, Love
- Freedom Makeup, pro highlight GLOW

Oczy:
- Maybelline color tattoo, Creme de nude
- Anastasia Beverly Hills, banana powder
- Makeup Revolution, New-trals vs Neutrals palette
- Maybelline, MasterGRAPHIC
- L'oreal One milion lashes So couture
- House of lashes, Sweet Romance

Brwi:
- Golden Rose, eyebrow powder nr 106
- Senna, Brow fix, taupe

Usta:
- deBBy lipPENCIL nr 6
- MAC cosmetics, Velvet Teddy
- Karaja Crystal Gloss nr 16


            Naprawdę nie sądziłam, że tak bardzo spodoba mi się ciepły makijaż! Okazuje się, że nie dość, że dobrze się w nim czułam, to naprawdę przypadł mi do gustu. Zazwyczaj wybieram chłodne kolory, w których czuję się najlepiej, ale przekroczenie granicy komfortu wyszło mi w tym przypadku na dobre. Masz ochotę odtworzyć moją propozycję u siebie? Jeżeli jesteś ciekawa gdzie kupić paletkę, radzę wpaść na www.kosmetykomania.pl, a pełna recenzja już niedługo!

A Ty jakie kolory wybierasz w makijażu? Wybierasz chłodniejsze czy raczej ciepłe odcienie?

FACEBOOK | INSTAGRAM | YOUTUBE | TWITTER | SNAPCHAT: agwer_blog

Codzienne wieczorowe rytuały | Murier, Kiehls, Kindle

$
0
0
          Tego jesiennego, piątkowego wieczoru  chciałabym Cię zaprosić na chwilę niezobowiązującego relaksu. Każdej z nas chociaż raz w tygodniu należy się jeden taki wieczór, kiedy mamy czas tylko dla siebie. Jestem pewna, że się ze mną zgodzisz. Dziś proponuję żebyś i Ty zrobiła sobie takie wieczór, razem ze mną. Co Ty na to? Chciałabym pokazać Ci moje wieczorowe rytuały, które chętnie nazywam przyjemnościami. Nie będzie jednak jedynie kosmetycznie, w końcu nie samymi kosmetykami (kobieta) żyje.


          Dzisiejsza stylistyka zdjęć ewidentnie świadczy o tym, że mam już ochotę na śnieg. Zdecydowanie właśnie tak jest! Uwielbiam zimę (tą prawdziwą, mroźną, a nie mokrą chlapę), a chłodne wieczory dają mi większe pole do popisu. W związku z tym, zanim położę się do łóżka zawsze wykonuję kilka czynności, które sprawiają mi naprawdę wiele przyjemności. Jak mam możliwość to staram się znaleźć również czas na rozpalenie kominka, lub zapalenie pachnącej świeczki. Wspomniane dzisiaj wieczorowe rytuały pomagają mi się zrelaksować i usunąć stres nagromadzony w ciągu dnia. Sprawy, które poruszę będą naprawdę banalne i jestem przekonana, że też robisz je każdego wieczora. 


          Przede wszystkim zawsze stawiam na odpowiednie nawilżenie okolic pod oczami, aCreamy Eye Treatment firmy Kiehl's daje mi przyjemne uczucie odświeżenia. Specyficzna struktura kremu, nie dość, że genialnie nawilża to daje wrażenie, jakbym okolice oczu masowała wodą. Ja wiem, że dziwnie to brzmi, ale mocno kremowa formuła kremu, podczas aplikacji jakby wilgotnieje, przez co uczucie jest bardzo przyjemne. Okolica pod oczami jest ukojona, nawilżona i gotowa na sen. Bardzo lubię nakładać ten krem w większej ilości, dzięki czemu mam pewność, że rano będę wyglądać na wypoczętą - a przecież o to właśnie wchodzi.


        Od kilku tygodniu używam genialny duet od Murier paris, który nie dość, że pielęgnuje to i nastraja do snu. W pierwszej kolejności zawsze używam serum C-shot Vitamin C, które chroni i wzmacnia skórę, ponadto rozświetla, a zawarty w nim olej migdałowy blokuje utratę wody. Ponadto w połączeniu z kremem wzmacnia naczynka i redukuje zaczerwienienia, co w przypadku mojej naczynkowej cery jest jak najbardziej wskazane.Krem C-shot Vitamin C przepięknie pachnie cytrusami (zapach jest nieoczywisty, nie nachalny i przyjemnie delikatny). Jak go nakładam czuję, że skóra jest ukojona, nawilżona i przepięknie pachnie. Zaraz po aplikacji skóra jest też nieskazitelnie gładka i miękka, a jego średnio gęsta konsystencja bardzo przyjemnie rozprowadza się po skórze. Bardzo lubię ten duet i ogromną przyjemność sprawia mi używanie go każdego wieczoru. Recenzja całego duetu już niebawem.


          Przyznam się też bez bicia, że każdego wieczoru towarzyszy mi również przeglądanie portali społecznościowych. Zazwyczaj przed snem przeglądam zarówno Instagram jak i Snapchat nadrabiając zaległości z całego dnia. Wieczorem mam czas żeby się rozluźnić i pozwolić sobie na odrobinę zapomnienia przy aplikacjach na Smartfonie. Nie wstydzę się tego i mówiąc szczerze - bardzo to lubię i nie wiem jak Ciebie, ale mnie to odstresuje. 
         Ostatnim już niezbędnikiem jest oczywiście nieodłączny element mojej codzienności, czyli czytnik Kindle Paperwhite. Nie wyobrażam sobie wieczorów bez książki. Zawsze przed snem czytam, ponieważ jest to świetny sposób na relaks, a że samo czytanie sprawia mi ogromną przyjemność nie potrafię jej sobie odmówić. Pewnie pomyślisz sobie, że czytnik to nie książka i oczywiście masz rację, aczkolwiek ja już odpowiadała na pytanie [Dlaczego e-czytanie jest fajne?]


          Moje wieczory to nic nadzwyczajnego, ale dla mnie te elementy to niezbędniki każdego wieczoru. Przypuszczam, że to kwestia przyzwyczajenia, ale lubię te moje drobne wieczorowe rytuały i nie przeszkadza mi, że są dość standardowe. 

Ale to nie wszystko, bardzo chciałabym dowiedzieć jakie są Twoje wieczorowe rytuały?

FACEBOOK | INSTAGRAM | YOUTUBE | TWITTER | SNAPCHAT: agwer_blog

Czy warto inwestować w pędzle Zoeva? + wyniki

$
0
0
          Jak zapewne wiesz, niezbędnikiem każdej kobiety, która się maluje są pędzle. Oczywiście możesz zrobić sobie makijaż za pomocą pacynki i wiem, że są wizażyści, którzy tak robią, ale po co masz się męczyć? Na rynku jest tak ogromny wybór pędzli, że szkoda byłoby się nimi  nie zainteresować. Firma Zoeva już od dłuższego czasu robi w okół siebie wielki szum. Najpierw zachwyciła nas pędzlami, później paletami. Dzisiaj jednak chcę odpowiedzieć na zadane w tytule posta pytanie, czy warto zainwestować w pędzle Zoeva? Poza tym, na końcu notki znajdziesz wyniki rozdania z marką Malkior Professional!

Czy warto zainwestować w pędzle Zoeva

          Przede wszystkim musisz odpowiedzieć sobie na pytanie: Czy chcesz mieć pędzle na lata? Bo jeżeli tak, to przyznam Ci rację i temat właściwie możemy zamknąć, bo zainwestowanie w pędzle Zoeva to sprawa oczywista. Postaram się jednakże go rozwinąć, żebyś wiedziała dlaczego warto kupić te pędzle. Chcę uświadomić Ci za co płacisz, co otrzymujesz i czy będziesz zadowolona z zakupu. Możesz mi uwierzyć na słowo, że pędzle które ja posiadam były traktowane bardzo różnie, byłam wobec nich brutalna żeby sprawdzić ich jakość. Niektóre pędzle mam już prawie dwa lata, więc jestem w stanie powiedzieć o nich naprawdę sporo, były ze mną na wielu sesjach zdjęciowych, jak i podczas wyjazdów. W związku z tym zapraszam na post, mam nadzieję, że pomogę Ci podjąć decyzję związaną z zakupem pędzli.

pędzle Zoeva

           Przede wszystkim chciałabym zwrócić uwagę na wygląd pędzli. Nie oszukujmy się, my kobiety lubimy otaczać się pięknymi przedmiotami i tak również jest w moim wypadku. W związku z tym przyznam się bez bicia, że ja również początkowo oceniałam pędzle po wyglądzie (shame on me!). Każdy pędzel tej marki wygląda bardzo elegancko, klasyczna seria ma czarne, błyszczące trzonki z wyżłobionymi napisami. Wszystkie wersje limitowane również są najwyższej jakości i choć nieznacznie różnią się wyglądem (nie mam tu na myśli trzonków, ale włosie), to jakość jest równie fenomenalna. Wszystkie pędzle są wykonane z najwyższej jakości tworzywa i zarówno włosie, skuwka jak i trzonek są rewelacyjne. Nie zdarzyło mi się jeszcze żeby jakiś pędzel się rozkleił, lub żeby stało się z nim coś złego. Włosie nawet po wielu mało delikatnych praniach jest w świetnym stanie. Zauważyłam, że niektóre pędzle lekko się "rozczapierzają", ale przy suszeniu w osłonkach wszystko wraca do normy. Świetną jakością odznaczają się zarówno pędzle z włosia syntetycznego jak i naturalnego.
          Oczywiście nie łatwo było mi podjąć decyzję zakupu, bo minimum 30zł za pędzel to nie jest najniższa cena na rynku, szczególnie, że Zoeva ma również w swojej ofercie pędzle za ponad 70zł. W związku z tym pędzle początkowo dobierałam pojedynczo i tylko raz skusiłam się na cały zestaw (Rose Gold vol 2. [klik recenzja]). Moim pierwszym pędzlem, był nr 227 - do rozcierania, który do tej pory jest moim nr 1 do tego zadania. Po zakupie mojej pierwszej sztuki przepadłam i aktualnie moja kolekcja liczy około 32 sztuk pędzli Zoeva i na pewno powiększy się jeszcze o nie jeden model. Szczególnie, że Zoeva co rusz kusi nowościami!

pędzle Zoeva

          Muszę szczerze przyznać, że uwielbiam pędzle tej marki. Mają fenomenalną jakość, troszeczkę krótsze trzonki (co dla mnie jest ogromnym plusem) i cudownie miękkie, sprężyste włosie - co składa się na pędzel idealny. Oczywiście są modele lepsze i gorsze (o tym przy innej okazji), lub takie które używam rzadziej od innych, ale nie mogę powiedzieć, że któryś z nich jest na niższym poziomie. Zdarzyło mi się, że w początkowej fazie użytkowania pędzla wyleciało parę włosków, ale uważam to za całkiem naturalne zjawisko jeżeli tego typu produkt jest nowy. Po długim użytkowaniu takie sytuacje nie mają miejsca, a jak wspomniałam wcześniej: włosie nie zmienia swojej jakości nawet po wielu praniach. Czy warto więc zainwestować w pędzle Zoeva?
          Zdecydowanie tak! Przede wszystkim dlatego, że raz kupiony pędzel zostanie z Tobą na bardzo długo i wciąż będziesz z niego zadowolona! Ogromny wybór pędzli pozwoli wybrać takie modele, które będą Ci odpowiadać bez względu na Twoje wymagania. Wyglądają pięknie i elegancko, więc poza swoją funkcjonalnością będą zdobić Twoją toaletkę. Twoje makijaże wskoczą na wyższy poziom bo praca nimi to czyta przyjemność, więc aż będzie chciało Ci się malować!

pędzle Zoeva

          Zarówno pędzle do oczu jak i do twarzy, oraz z włosia naturalnego jak i syntetycznego spisują się wzorowo. Nie mam się do czego przyczepić, bo przechowywanie pędzli również nie stanowi problemu, a trzonki się nie rysują i łatwo utrzymać je w doskonałej czystości. Czy mogę dodać coś jeszcze? Oczywiście, godzinami mogłabym wychwalać pędzle Zoeva. Wydaje mi się jednak, że temat wyczerpałam, a Ty teraz już wiesz, że nie będziesz żałować zakupu, bo w tym wypadku stawiasz na doskonałą jakość!

Znasz pędzle marki Zoeva? Wiesz już czy warto w nie zainwestować? 

UWAGA! Pora na wyniki rozdania z marką Melkior Professional, skomponowana samodzielnie paletka poleci do... 
NATALIA - JUICY RASPBERRY

Podeślij mi swoje dane na maila: agnieszka.agwer@o2.pl

FACEBOOK | INSTAGRAM | YOUTUBE | TWITTER | SNAPCHAT: agwer_blog

Dzień Darmowej Dostawy - 1.12.2015

$
0
0
           Pamiętasz, że 1 grudnia, czyli już jutro jest Dzień Darmowej Dostawy? Jest to fajny moment na zrobienie zakupów, jeżeli akurat masz coś na swojej liście. Ja w tym roku raczej nie zaszaleję, bo brakuje mi tylko dwóch lub trzech rzeczy, które ewentualnie zamówię. Chcę jednak zwrócić dzisiaj Twoją uwagę na sklepy, a dokładniej drogerie kosmetyczne do których polecam zajrzeć. Ponadto są pewne, sprawdzone i jakość ich usług jest na najwyższym poziomie. Także jeżeli szukasz drogerii na jutro, zajrzyj do posta!

[źródło]


Mintishop.pl- tej drogerii chyba nie muszę nikomu przedstawiać? Jedna z moich ulubionych i choć dawno tam nie zamawiałam, to jutro chyba się właśnie skuszę. Jakie firmy można znaleźć w mintishopie? Zoeva, MUR, Freedom Makeup, theBalm,
Ladymakeup.pl - drogeria, która oferuje raczej kosmetyki profesjonalne takie jak Kryolan, Makeup Atelier Paris, Sigma. Ale można też znaleźć taką firmę jak Sleek, czy Makeup Revolution. Poza tym można tam znaleźć sporo akcesoriów związanych z wizażem.
Kosmetykomania.pl - też jedna z moich ulubionych drogerii, w której ofercie można znaleźć takie popularne firm jak: brushegg, Makeup Revolution, Freedom Makeup, Hakuro i wiele więcej.
iapteka.pl, Vichy, Pharmaceris, Klorane, Bioderma
hairstore.pl - sklep z produktami do włosów, również z pułki profesjonalnej. Wybór jest naprawdę ogromny także jeżeli chodzi o akcesoria. Ta drogeria oferuje takie marki jak:  Chi, Indola, Kerastase, Macadamia, Joico
Cocolita.pl- jedna z najbardziej znanych drogerii w świecie blogerskim, która ma często troszkę niższe ceny i bardzo fajną gamę produktów:  Mary Kay, Real Techniques, MUA, Ardell, Kallos
Glowstore.pl - czyli moja mała obsesja, sklep z niedostępnymi lub trudno dostępnymi w Polsce firmami, jak: Dose of colors, Morphebrushes, Makeup Geek, House of lashes, Colour Pop, Stila. Ogromnie kusi cały asortyment, na najchętniej brałabym wszystko!
powerlook.pl - mniej znana drogeria, która oferuje zarówno kosmetyki profesjonalne do włosów, twarzy, paznokci jak i produkty z niższych półek. Wybór jest naprawdę ogromny: Semilac, Peggy Sage, Beauty Blender, Maxfactor, L'oreal, Hakuro.

          Jak wspomniałam na początku, ja nie planuję żadnych większych zakupów. Natomiast jestem ciekawa czy Ty się jutro na coś skusisz?

FACEBOOK | INSTAGRAM | YOUTUBE | TWITTER | SNAPCHAT: agwer_blog

Przegląd drogeryjnych żeli do brwi | Bourjois, L'oreal, Wibo

$
0
0
          Okazuje się, że w temacie brwiowym mam wiele do powiedzenia, choć z moich własnych jestem raczej średnio zadowolona. Więc czemu się tak wymądrzam? Bo lubię, ha! Oczywiście nie mam takiego zamiaru, troszkę sobie żartuję. W dzisiejszym poście chcę przedstawić Ci przegląd drogeryjnych żeli do brwi, którymi naprawdę warto się zainteresować. Właściwie to prawie drogeryjnych, ponieważ jeden produkt jest kosmetykiem, który można kupić jedynie w internecie. Mam nadzieję, że dzięki dzisiejszemu postowi wybierzesz żel idealnie dobrany do Twoich potrzeb. Zapraszam na przegląd (prawie) drogeryjnych żeli do brwi! 




          Zanim przejdę do przedstawienia bohaterów dzisiejszego posta, chcę odpowiedzieć na pytanie: po co potrzebny jest żel do brwi? Dla mnie, to nie było kiedyś takie oczywiste jakby się mogło wydawać. Żel do brwi ma przede wszystkim za zadanie ujarzmić włoski, utrwalić je i sprawić, że w ciągu dnia nie zmienią swojego położenia. Jest to świetna opcja dla osób, które mają długie, gęste brwi i nie potrzebują uzupełniać ich cieniami lub innymi produktami. Ukrycie im zazdroszczę, bo mają mniej roboty... Jednakże żele do brwi sprawdzają się również u osób z rzadkimi brwiami (jak moje), w celu odpowiedniego ułożenia włosków. Ja zawsze brwi maluję cieniem/kredką/pomadą i utrwalam ich kształt żelem. Głównym kryterium w ocenie żeli do brwi obrałam ich siłę utrwalenia i w związku z tym, ułożyłam je od najlepszego do... najsłabszego.



1.Senna, Brow fix- bezkonkurencyjnie, jest to najlepszy, najtrwalszy żel jaki miałam przyjemność używać. Trzyma brwi na miejscu przez 10-12h, nie wymaga poprawek i nie dość, że bardzo ładnie wygląda na brwiach, to nie kruszy się w ciągu dnia. Towarzyszy temu delikatne uczucie ściągania, ale to naprawdę niewielki problem. Jedynym minusem moim zdaniem jest za duża szczoteczka do brwi, mogłaby być mniejsza. Wybór kolorystyczny jest spory, początkowo były 3 odcienie, ale aktualnie firma powiększyła asortyment. Kolor, który ja posiadam to odcień taupe. Niestety, cena tego żelu jest również jedną z najwyższych prezentowanych dzisiaj i to właśnie ten produkt kupisz tylko online lub w salonach kosmetycznych współpracujących z firmą Cosmedan. Cena: ok 75zł.

2. L'oreal, Brow Artist Plumper - pod względem trwałości i siły tego utrwalenia jest to najlepszy drogeryjny żel do brwi, przez co w moim rankingu trafia na miejsce drugie. Mój kolor medium/dark to jedna z trzech propozycji marki. Ma maleńkie włókienka, które przyczepiają się do włosów na brwiach uzupełniając ewentualne luki. Oczywiście sam żel nie uzupełni całkowicie braków, ale świetnie współgra z innymi produktami uzupełniającymi brwi. Ponadto ma bardzo dobrą trwałość i choć nie wytrzyma na brwiach tak długo jak Senna, to z brwiami jest spokój mniej więcej na 8h. Wydaje mi się, że jak na produkt drogeryjny, to świetny wynik. Cenowo jest już lepiej bo zapłacimy za niego ok. 35zł.

3. Maybelline, BROW drama - to wcale nie taki dramat. Nie bez powodu znalazł się w pierwszej trójce. Przede wszystkim podoba mi się jego szczoteczka, okrągła i choć wygląda mało poręcznie, to równomiernie nakłada produkt nie sprawiając przy tym trudności. Świetnie utrwala i ujarzmia włoski, w związku z czym jest porównywalny do żelu z L'oreala. Do wyboru są cztery kolory, mój to dark brown i jego chłodny odcień bardzo mi się podoba. Zauważyłam jednak, że pod koniec lubi znikać z brwi, w efekcie czego, włoski już nie są takie utrwalone jak wcześniej. Nie zmienia to faktu, że nie musimy się o nie martwić od 6-8h. Cenowo również jest przyjemnie bo kosztuje ok 28zł.



4. Bourjois, BROW Design - mój najnowszy nabytek i muszę przyznać, że bardzo fajnie daje sobie radę z ujarzmieniem niesfornych włosków. Brwi trzymają się na miejscu mniej więcej przez 6-7h w mniej lub bardziej nienaruszonym stanie. BROW Design nie daje jednak ekstremalnie mocnego utrwalenia, ale brwi nie wymagają również wielkich poprawek. To taka wersja na dzień, kiedy masz pod ręką lusterko. Jeżeli jednak masz długie włoski radziłabym kontrolować ich stan co jakiś czas. Żel dostępny czterech kolorach, w cenie ok 40zł.

5. Wibo, eyebrow STYLIST - niestety od miejsca piątego w dzisiejszym zestawieniu znajdują się już same rozczarowania. Żel do brwi z Wibo okazał się dziwnym, nabłyszczającym na złoto produktem, który nie dość, że brwi praktycznie nie trzyma, choć można je za jego pomocą ułożyć, to nadaje im właśnie taki dziwny... błysk? Zaczęłam się właśnie zastanawiać, czy nie nadawałby się jako cień w kremie... Niestety, choć bardzo bym chciała, Wibo się u mnie nie sprawdził. Można go kupić w Rossmannie, a cena to ok 9zł.


6. Essence, make me brow - jest to najgorszy "żel" z całego zestawienia, ale ze względu na niską cenę wylądował przed produktem z Benefitu (którego miał być zamiennikiem). Jedyne co daje na brwiach to ładny kolor, który też łatwo się nie nakłada, bo żel ma bardzo dziwną, galaretowatą konsystencję. Nie utrwala praktycznie w ogóle i odnoszę wrażenie, że przez niego brwi robią się mokre. W każdym razie...to zdecydowanie nie żel dla mnie i nie dla osób, które potrzebują porządnego ujarzmienia brwi. Na szczęście kosztuje tylko 10zł, bo inaczej jeszcze bardziej plułabym sobie w brodę.

7.  Benefit, gimme BROW- na ten żel chorowałam długo, ze względu na zaporową cenę jak za tak maleńki produkt. Jest to jedno z moich największych rozczarowań tego roku i nie będę ukrywać, że produkt jest po prostu kiepski. Początkowo daje uczucie mocnego utrwalenia, które znika mniej więcej po dwóch, trzech godzinach i włoski znów żyją własnym życiem i w dodatku nie bardzo udanym. Kruszy się i kiepsko trzyma na brwiach, co więcej występuje tylko w dwóch wersjach kolorystycznych. Niestety, choć bardzo chciałam jest to kiepski produkt i zdecydowanie za drogi. Za ten żel trzeba zapłacić 119zł.



          Jeżeli mam być szczera, to w mojej kosmetyczce zawitały na stałe pierwsze cztery żele do brwi z dzisiejszego przeglądu. Pozostałą trójkę bardzo chciałam poznać, sprawdzić i ocenić, czy są w ogóle godne uwagi. Niestety w tym przypadku okazało się, że ani bardzo drogi produkt, ani bardzo tani nie musi być dobry. Uważam, że warto testować, sprawdzać i szukać, aż odnajdzie się idealny produkt dla siebie. Wybór jest spory, więc nie ma co się ograniczać.
          Mam nadzieję, że mój dzisiejszy przegląd drogeryjnych żeli do brwi pomoże Ci odnaleźć ten idealny żel. Nie będę ukrywać, że dla mnie Browfix z Senny jest absolutnie fenomenalny i ciężko będzie mi zamienić go na coś innego. Nie znalazłam równie dobrego żelu, chociaż ten z L'oreala naprawdę depcze mu po piętach. 

A może znasz jakiś inny świetny żel do brwi, który powinnam sprawdzić?

FACEBOOK | INSTAGRAM | YOUTUBE | TWITTER | SNAPCHAT: agwer_blog

Dose of colors, Berry me 2 makeup look

$
0
0
          W poprzednim miesiącu skusiłam się na cudowną, przepiękną i powalającą na kolana pomadkę z firmy Dose of Colors w odcieniu Berry me 2. Kolor totalnie mnie zauroczył i chociaż samą pomadką trudno się obsługuje, a mat mocno wysusza to efekt na ustach rekompensuje mi wszelkie niedogodności. Dzisiaj miałam ochotę na delikatny makijaż oka z mocnym akcentem na soczyste jagodowo malinowe usta. Jeżeli masz ochotę zobaczyć pomadkę Dose of colors w akcji, a makijaż Ci się podoba, zapraszam na post!


          Dzisiejsza propozycja skierowana jest do kobiet, które stawiają raczej na mocniejsze usta i preferują delikatne oczy. Pobawiłam się tutaj nieco nowymi cieniami z Makeup Geek i podkreśliłam delikatnie kształt oka jak i zieloną tęczówkę za pomocą brzoskwiniowych cieni. Tak naprawdę do takich ust świetnie pasować będzie również mocna kreska, albo bardzo jasne cienie. Moja wersja nie jest najdelikatniejsza, ale takim makijaż raczej założyłabym na siebie w ciągu dnia, niż wieczorem.
          Główna bohaterka dzisiejszego posta, czyli pomadka Dose of colors Berry Me 2 ma przepiękny kolor. To taka modna aktualnie matowa pomadka w płynie. Kolor jest naprawdę niepowtarzalny. Niestety... Ciężko się nią pracuje, a dołożenie kolejnych warstw sprawia, że kolor na ustach się zbryla, lub schodzi. Trzeba nieźle się napracować żeby uzyskać pożądany efekt końcowy. Jak już się to uda, kolor powala na kolana! To co udało mi się zmalować możesz z bliska zobaczyć poniżej, jak wrażenia?


Twarz:
- Bourjois Healthy Mix, nr 52
- Ben Nye Neutral set powder
- KOBO, Nubian Desert
- ABH contour kit palette Sand
- the Balm, frat boy

Oczy:
- Makeup Geek: I'm Peachless, Voltage, Mai Tai, Latte, Concrete jungle, Mango tango, Stealth, Cherry cola
- no name blush LCTUB,
- Melkior professional: Brownie, Old brick, Natural Skin
- House of lashes, Sweet Romance
- L'oreal volume milion lashes, so couture

Brwi:
- Golden Rose, Eyeborw powder nr 105
- Senna, Brow fix taupe

Usta:
- Dose of colors Berry Me 2


          Jestem bardzo ciekawa czy moja prozpozycja Ci się podoba i przede wszystkim, czy wpadła Ci w oko pomadka Dose of colors Berry me 2? Trudna w obsłudze, ale jestem w stanie jej to wybaczyć, bo w kolorze zakochałam się od pierwszego użycia.

Jak masz ochotę zajrzyj na moje kanały w Social Media:

FACEBOOK | INSTAGRAM | YOUTUBE | TWITTER | SNAPCHAT: agwer_blog

Dlaczego fajnie być blogerem?

$
0
0
          Jeszcze trzynaście lat temu nie istniała sprecyzowana definicja słowa blog. Chociaż jakby nie patrzeć już w okolicach 1997 roku zaczęły pojawiać się zalążki tego, co dziś nazywamy blogami. Jednakże osoby prowadzące swoje strony wtedy, nie miały pojęcia w jakim kierunku to wszystko pójdzie, a i blogi wyglądały zupełnie inaczej. Kto by przypuszczał, że blogowanie opanuje cały świat? Obstawiam, że nikt, a przecież właśnie tak się stało. Teraz co druga osoba zajmuje się blogowaniem, jedni z lepszym drudzy z gorszym skutkiem. Po tym krótkim wstępie, chciałabym dziś opowiedzieć Ci dlaczego fajnie być blogerem?


          Nie wiem ile razy to jeszcze powiem - pewnie dużo - ale w moim życiu założenie bloga zmieniło bardzo dużo. Nie dość, że ja ogromnie się rozwinęłam, nie tylko pod względem blogowania, chociaż jakość samego bloga również znacznie wzrosła, to znalazłam pasję, nabrałam pewności siebie, odkryłam w sobie zapasy energii, której nie miałam wcześniej. Ale dziś nie o mojej historii,  dziś chcę abyś się dowiedziała dlaczego tak fajnie jest być blogerem!

          Niekończąca się opowieść...
Właśnie takie jest prowadzenie bloga. Ciągle chcesz więcej i więcej, dążysz do doskonalenia bloga, pojawiających się na nim tekstów i co ważniejsze, chcesz być jak najlepszą wersją siebie. Stawiasz sobie kolejne cele, które chcesz osiągnąć, a blog to miejsce, które to umożliwia i pozwala na więcej! Marzenia nigdy się nie kończą, a ich realizacja sprawia fantastyczną frajdę.

          Cześć! Miło mi Cię poznać!
Blogowanie wiąże się ze spotkaniami, wyjazdami i interakcją z innymi blogerami. Jest to jedna z najwspanialszych rzeczy, jeżeli chodzi o prowadzenie bloga. Daje ogromną szansę na poznawanie ludzi, którzy interesują się tym samym co Ty, czy to nie wspaniałe? Ciągła interakcja zarówno z czytelnikami, jak i twórcami podobnych stron owocuje czasem w znajomości na całe życie.

          Hej, hej przygodo!
Tak, bycie blogerem to wyzwanie i za razem cudowna przygoda. Im dłużej w tym siedzisz, więcej się tym zajmujesz, tym pojawia się więcej celów do zrealizowania. Dzięki temu pojawiają się nowe możliwości, które prowadzą chociażby do wyjazdów, projektów, których wcześniej byś nie zrealizowała. Bycie blogerem to przygoda, której życzę każdej z Was bo nie da się jej przeżyć inaczej, blogowanie otwiera wcześniej zamknięte drzwi, przez które warto przejść.


          Gorzki smak cierpliwości.
Prowadzenie bloga wymaga ogromnej dawki cierpliwości. Aby zobaczyć jakieś efekty, pozytywny feedback trzeba się w nią uzbroić. Nic nie przychodzi od razu, a blogowanie to długofalowy proces, który po pewnym czasie daje naprawdę ogromną satysfakcję. W związku z tym blogowanie uczy cierpliwości, co w moim przypadku dało efekty również w życiu prywatnym. Do niektórych rzeczy trzeba dojść małymi kroczkami, gdzie cierpliwość jest kluczowym środkiem do celu.

          Nauka to potęgi klucz.
Blog nie wiąże się jedynie z pisaniem tekstów, co jest chyba oczywiste. Poznasz zasady działania szablonów, kodu html, będziesz musiała nauczyć się prowadzić fanpage, poznać zasady działania agencji reklamowych, pisania poprawnych tekstów, przeprowadzania kampanii i wiele, wiele więcej. Blog sprawia, że możesz nauczyć się wielu rzeczy, których nie znałaś wcześniej. Dla mnie to kolejny powód dla którego naprawdę fajnie jest być blogerem!

          Archiwum zawsze pod ręką.
Nie ważne o czym prowadzisz bloga, jaki poruszasz temat. Blog to Twoje małe archiwum, które tworzysz sama i które zawsze możesz mieć pod ręką. Dzięki temu stale możesz śledzić swój rozwój, postępy jakie zrobiłaś od pierwszego tekstu i wyłapywać momenty, które w Twoim życiu miały jakieś znaczenie poprzez napisane wtedy teksty. Kto nie chciałby tak spersonalizowanego banku wspomnień?


          Pasja się rozwija!
Jakie miejsce, stworzone przez Ciebie pozwoli Ci na rozwój swojej pasji praktycznie za darmo. Założenie bloga nic Cię nie kosztuje, pisanie tekstów również, a to są elementy, które składają się na Twój rozwój, a pisać możesz o swojej pasji! Bycie blogerem pozwala na pisanie o tym, czym się zajmujesz, co kochasz, a to w efekcie prowadzi do niesamowitych możliwości rozwoju. 

          Hajs się musi zgadzać.
Bo będąc blogerem można zarobić. W Polsce nie jest to jeszcze jeden z wiodących zawodów, ale mam nadzieję, że już niebawem nie jedna z nas będzie mogła powiedzieć, że utrzymuje się z blogowania. Sama chciałabym użyć kiedyś takiego zdania. Nie zmienia to faktu, że blogosfera zmierza w tym kierunku i nie jednej z nas udało się już na tym coś zarobić.

          Szerszy horyzont
Przede wszystkim bycie blogerem poszerza horyzonty, zaczynasz się interesować i uczyć nowych rzeczy. Twój umysł pracuje na najwyższych obrotach i interesuje Cię coraz więcej! Przez co dostrzegasz nowe perspektywy i możliwości, a to właśnie w byciu blogerem jest najfajniejsze!

          Nie ma wątpliwości co do tego, że bycie blogerem i prowadzenie swojego bloga zmienia życie. Niektórym bardziej, innym mniej. Jestem jednak przekonana, że nie jeden bloger jest w stanie przyznać mi rację, że założenie bloga to jedna z najlepszych rzeczy jakie w życiu zrobili!

FACEBOOK | INSTAGRAM | YOUTUBE | TWITTER | SNAPCHAT: agwer_blog

TOP 5 palet do makijażu dziennego

$
0
0
          Jestem przekonana, że nie raz wertowałaś internet w poszukiwaniu idealnej dziennej palety. Widziałaś pewnie wtedy mnóstwo pięknych propozycji i nie mogłaś się zdecydować. W związku z tym chciałabym ułatwić Ci wybór i przygotowałam na dzisiaj posta z pięcioma najlepszymi moim zdaniem paletami do makijażu dziennego z różnych półek cenowych. Wybrałam takie, które idealnie spiszą się przy makijażu dziennym i na pewno, z każdej z nich, będziesz zadowolona. Zapraszam na TOP 5 palet do makijażu dziennego.

top 5 palet do makijażu dziennego

           Przede wszystkim przy wyborze tego typu palety powinnaś wiedzieć czego oczekujesz. Czy szukasz czegoś bardzo delikatnego, a może jednak chciałabyś żeby paletka miała kilka ciemniejszych cieni. Może interesują Cię bardziej delikatne kolory niż beże i brązy. Jeżeli znajdujesz się w tej drugiej kategorii mój post jest jak najbardziej dla Ciebie. W moim TOP 5 palet do makijażu dziennego kierowałam się raczej uniwersalnością palet i dopasowaniem ich do różnych typów urody.
          Kolejność w jakiej je przedstawiam nie jest przypadkowa. Kieruję się tutaj głównie kolorami w danej palecie i jej możliwościami jeżeli chodzi o makijaż dzienny, dodatkowym kryterium był fakt, czy jakość palety jest adekwatna do jej ceny. Jak wspomniałam na wstępie, chciałam wybrać palety r różnych półek, aby każda moja czytelniczka mogła znaleźć coś dla siebie. To co? Lecimy?

palety do dziennego makijażu

paleta do dziennego makijażu

1. Makeup Revolution, Naked Chocolate - to jedna z najbardziej uniwersalnych palet, jakie posiadam. Zawiera bardzo neutralne odcienie, w związku z tym świetnie będzie pasować chłodnej jak i ciepłej urodzie. W środku palety znajdziemy zarówno maty, satyny jak i kilka perłowych cieni. Jasne kolory sprawiają, że jest to idealna paleta do makijażu dziennego. Jeżeli chodzi o samą jakość cieni, to też jest fajnie. Nie dość, że mają nienaganną pigmentację, to na porządnej bazie trzymają się naprawdę długo. Ponadto ma bardzo fajną cenę bo za 16 cieni zapłacimy około 40zł. [recenzja]

2. Freedom Makeup, Pro 12 secret rose - bardzo przyjemna i co więcej, bardzo tania paleta do makijażu dziennego. Jest bardzo podobna do Urban Decay Naked 3, czyli ma mocno różowe podtony. Nada się świetnie dla kobiet o chłodnej urodzie ma dość jasne odcienie, które świetnie ze sobą współgrają. Nie jest to może najlepsza jakościowo paleta na rynku, ale jeżeli malujesz tylko siebie i to też nie zawsze, to Secret Rose jest bardzo dobrą i tanią opcją. Cienie nie mają powalającej pigmentacji, ale kolory jak i przyjemna trwałość rekompensują niewielkie niedogodności. Można ją kupić za ok 20zł.

3. Tarte, Tartelette - najdroższa w całym zestawieniu, ale niezwykle uniwersalna. Skierowana jest zarówno dla ciepłych jak i chłodnych kobiet. Osobiście uważam, że jej jakość jest genialna i warto wydać na nią prawie 300zł. Pigmentacja cieni powala na kolana, kolory które są wręcz stworzone dla zielonookich, są wyjątkowe i niepowtarzalne. Świetnie trzyma się na oczach i można za jej pomocą stworzyć mnóstwo makijaży dziennych, ale i wieczorowych. Choć w dzisiejszym zestawieniu mieści się w ramach genialnej palety do makijażu dziennego. [post o palecie]

paleta do dziennego makijażu

4. Zoeva, En taupe - jest to paleta o mocno chłodnych odcieniach i jak sama nazwa wskazuje ma w sobie bardzo dużo z koloru Taupe. Czyli takiego średnio ciemnego, bardzo chłodnego brązu wpadającego w szarość. Od razu ostrzegam, że nie jest to paleta dla każdego. Posiadaczki chłodnej urody będą na pewno bardzo zadowolone. Paleta kosztuje ok 70zł i zdecydowanie jest warta swojej ceny, bo cienie są bardzo przyjemne w obsłudze. Początkowo palety Zoeva nie robiły na mnie wrażenia, ale aktualnie En Taupe to jedna z moich ulubionych i je jakość jest niezwykle wysoka!

5. Makeup Revolution, Iconic 2 - właściwie w tym miejscu mogłaby znaleźć się każda paleta z serii Iconic, ponieważ one wszystkie nadają się zarówno do makijażu dziennego jak i wieczorowego. Wersja 2 wydała mi się jednak najbardziej uniwersalna pod względem kolorów oraz ich tonacji. Pigmentacja i jakość cieni za tak niską cenę jest rewelacyjna i nie ma wątpliwości, że paleta jest warta 20zł, które trzeba za nią zapłacić. [recenzja]

palety do makijażu dziennego

          Wszystkie palety z dzisiejszej TOP 5 mam i używam, więc wiem czego można się po nich spodziewać. Wybór palety zależy też oczywiście od Ciebie i tego, czego oczekujesz od palety cieni. Ponadto powinnaś też wziąć pod uwagę czy masz ciepłą czy chłodną urodę, na pewno pomoże Ci to podjąć odpowiednią decyzję. Mam nadzieję, że mój dzisiejszy post okaże się przydatny podczas poszukiwania palety do makijażu dziennego! Każda z nas ma oczywiście inny gust inny zasób portfela i swoje indywidualne preferencje, jestem bardzo ciekawa jakie są Twoje typy!

A jaka jest Twoja ulubiona paleta do codziennego makijażu?

FACEBOOK | INSTAGRAM | YOUTUBE | TWITTER | SNAPCHAT: agwer_blog

Miss Autumn by Shiny Box

$
0
0
          Jesień powoli ustępuje miejsca zimie, wieczory są coraz chłodniejsze, a dnie coraz krótsze. Osobiście bardzo lubię jesień i żałuję, że ta piękna pora roku tak szybko się kończy. Mam wrażenie, że jeszcze się nią nie nasyciłam. Na całe szczęście ekipa Shiny Box nie zapomniała o jesieni i przygotowała dla nas pudełeczko właśnie z tej okazji. Jako typowy wzrokowiec zakochałam się w oprawie graficznej i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ta wersja podoba mi się najbardziej ze wszystkich jakie posiadam - a jest ich naprawdę sporo.

Shiny Box

          Odnoszę wrażenie, że listopadowe pudełeczko Shiny Box, Miss Autumn jest jednym z tych bardziej praktycznych pudełek. Przede wszystkim produkty są mocno nastawione na aspekt pielęgnacyjny, co w te chłodniejsze dni jest jak najbardziej wskazane. Jak czasami mam dość kosmetyków pielęgnacyjnych w tego typu Boxach, jednak tym razem muszę przyznać, że jestem jak najbardziej na tak.
          Jesienią ciało potrzebuje dodatkowej dawki nawilżenia, nie wspominając o odpowiednim odżywieniu skóry, nie tylko od wewnątrz. Należy pamiętać nie tylko o pielęgnacji ciała, ale również dłoni i twarzy. Oczywiście powinnaś pamiętać o tym przez cały rok, ale jesienią i zimą szczególnie. Ekipa Shiny Box przygotowała dla nas sprzęt adekwatny do panującej pogody za oknem! Jeżeli jesteś ciekawa jak prezentowało się listopadowe pudełko, zapraszam!

Shiny Box

AA, Oil Essence kremowy żel do mycia - połączenie delikatnego oczyszczania, pielęgnacji i cudownego zapachu. Krem pod prysznic z AA zawiera w sobie olej awokado i babassu, mają one na celu optymalne nawilżenie i generacje naskórka. Ponadto skóra po nich ma być jedwabiście miękka. W pudełku była porządnej wielkości próbka. Cena: 10zł/250ml
AA, Oil Essence Serum do rąk - aktywnie regenerujące, jedwabiste serum łączące w sobie kompleksową pielęgnację, aktywną ochronę i przyjemny zapach. W tym serum znajduje się olejek arganowy i inca inchi. Serum ma pozostawiać skórę odbudowaną, odżywoną i intensywnie wygładzoną. Świetnie nada się do torebki, przez swój niewielki rozmiar. Cena: 11zł/75ml
AA, Oil Essence Multi balsam do pielęgnacji ciała Orchid - podobnie jak serum do rąk zawiera w sobie olej arganowy i inca inchi, które mają pozostawić skórę zregenerowaną, dogłębnie nawilżoną i gładką jak jedwab. Niestety mała pojemność pozwoli mi na jedną aplikację, ale na pewno spróbuję. Mam nadzieję, że balsam będzie szybko się wchłaniał. Cena: 13zł/250ml

Shiny Box

ENKLARE, mydło naturalne - pachnie przepięknie. To taki zapach luksusowego kosmetyku, niezwykle przyjemny. Masła tej marki tworzone są za pomocą oryginalnych i sprawdzonych przez wieki receptur i technologii we współczesnym wydaniu. Wykonane są na bazie naturalnych olejów roślinnych i maseł, które w większości pochodzą z upraw ekologicznych. Cena: 28zł/szt.
ENKLARE, Regenerujące Serum AllForYou - chociaż aktualnie mam w użytku dwa sera, tego jestem bardzo ciekawa. Stworzone dla osób prowadzących aktywny tryb życia, jak i dla osób pracujących w zamkniętych pomieszczeniach. Jego zadaniem jest natychmiastowe odświeżenie, regeneracja i pobudzenie skóry, przez co, według producenta, świetnie nadaje się do zastosowania po jakiejś większej imprezie. Cena: 79zł/30ml
Norel, Mandelic Acid Krem rozjaśniająco - wygładzający z kwasem migdałowym i PHA - testowałam pełnowymiarową wersję tego kremu i choć miałam wobec niego duże nadzieje, mocno mnie rozczarował. Zapychał i miałam po nim mnóstwo niedoskonałości. Wersja z pudełka to pokaźna miniaturka kremu na noc, który ma bardzo delikatny zapach. Jego zadaniem jest nawilżenie, delikatne złuszczenie i wygładzenie nierówności skóry. Według producenta nadaje się do każdego rodzaju skóry, moim zdaniem nie do końca tak jest. Cena: 80zł/50ml
Delia, Good Food Krem do stóp, regulator potliwości - krem do profesjonalnej pielęgnacji stóp. Składniki mają działanie antyperspirantu, a olejek herbaciany zapobiega wydzielaniu potu. Ponadto ma regenerować i nawilżać skórę stóp. Cena: 7zł/100ml

Shiny Box

          Jak na moje oko pudełko jest naprawdę w porządku. Jak wspomniałam na samym początku, dla mnie to pudełko wydaje się bardzo praktyczne. Sama chętnie skorzystam z każdego kosmetyku, a trzy z nich pójdą w ruch przy najbliższym wyjeździe do Warszawy (btw. która z Was jedzie na BlogoWigilię?). Miss Autumn spełniła moje oczekiwania i choć nie jest to rewelacyjne pudełko, uważam, że jest bardzo udane.

          Wersja listopadowa jest już wyprzedana, ale zachęcam Cię do rozpatrzenia zamówienia grudniowego, świątecznego pudełka! Ciekawe czym tym razem zaskoczy Shiny Box! Pudełko Where the magic happens możesz zamówić [ tutaj ].

Jak Ci się podobała listopadowa wersja Shinyv Box? Planujesz zakup grudniowego pudełka?

Denko październik 2015

$
0
0
          Nie wiem czemu od jakiegoś czasu mam problem z denkiem. Ciężko mi się zebrać do podsumowania zużytych kosmetyków i już po raz kolejny mam miesięczne opóźnienie. Ale to nie ważne, do końca roku uporam się z całym denkiem i w nowy rok wejdę na czysto! Ponieważ ta seria pomaga mi zachować systematyczność i kontrolę nad zużywanymi kosmetykami, nie mam zamiaru z niej rezygnować. Jeżeli chcesz przeczytać kilka mini recenzji odnośnie produktów zużytych w październiku - zapraszam na dzisiejszy post!

denko

denko

          Jest to jedno z mniejszych denek z ostatnich miesięcy - zdarzały mi się znacznie większe. W październiku wykończyłam właściwie same produkty do pielęgnacji. Poprzez produkty do twarzy, ciała i włosów. Nie zapomniałam też oczywiście o pięknych zapachach. Właściwie muszę powiedzieć, że denko obfituje w fajne produkty!
          Przede wszystkim w końcu wykończyłam serię Caviar Impact od Murier Paris [recenzja], z której byłam bardzo zadowolona. Żal było mi się rozstawać z całą serią, bo moja cera zareagowała na nią świetnie, zresztą wszytko jest w recenzji. Miałam podobny dylemat przy wykończeniu peelingu z Bomb Comsetics [recenzja] jego cudowny zapach kusił i pobudzał, na pewno kiedyś do niego wrócę. Alantan Dermoline, krem do cery wrażliwej bardzo dobrze sprawdzał mi się w cieplejsze dni, jak i pod makijaż u modelek. Przez wiele miesięcy był to mój niezbędnik w kufrze i raczej się to nie zmieni, jeszcze mnie nie zawiódł. 

denko

          W pielęgnacji paznokci niestety znów wielkie rozczarowanie odżywką Sally Hansen Diamond Strength. Dałam jej drugą szansę i znów nie zrobiła z moimi paznokciami kompletnie nic. Jedynie Regenerum [recenzja] pozwoliło mi porządnie odżywić skórki, więc moje dłonie nie wyglądają już tak tragicznie. Odżywka RevitaLash [recenzja] trafiła do denka dopiero teraz bo zużywałam końcówkę do brwi, ale ponieważ zaczęła już dziwnie wyglądać wrzuciłam do denka. Podobnie jak z rzęsami, nie zrobiła u mnie również rewelacji w brwiach. Kremowy peeling do ciała AA z avocado i babassu oil nie zrobił na mnie większego wrażenia, bo do ciała lubię ostre zdzieraki, a ten tutaj był raczej delikatnym peelingiem.

denko październik

projekt denko

            Wśród wykończonych produktów znalazł się też mój ukochany płyn micelarny Garnier 3 w 1, który wciąż nie doczekał się recenzji! Przy zakupie następnej butelki muszę to zmienić. Świetnie zmywa makijaż nie podrażnia, nie szczypie - jak dla mnie micel idealny. Fajnie spisała się też u mnie maska wygładzająca z Ziaji masło kakaowe, jednakże je mała pojemność starczyła mi jedynie na 3 aplikację, więc ciężko mi powiedzieć o niej coś ponad to, że włosy były miękkie i wygładzone. Muszę też przyznać, że dezodorant Dove beauty finish był jednym z fajniejszych jakie do tej pory używałam. Może nie najlepszy, ale miał przyjemny zapach i utrzymywał się zadowalająco długo. 
          Chciałam jeszcze wspomnieć o chusteczkach Parian Spirit, które w końcu doczekały się swojej premiery. Świetnie sprawdziły się podczas wyjazdu i pozwoliły na dokładne umycie i zdezynfekowanie pędzli. Jak najbardziej polecam na wyjazdy! Niestety, do podróży nie mogę polecić bronzera z Inglota 505, bo choć kolor ma świetny [porównanie bronzerów], to niestety jest bardzo niewydajny i nie przeżył spotkania z podłogą...

denko

          Wśród denka znalazło się też sporo próbek kremu Vichy Idealia i choć bardzo chciałam, to krem nie bardzo przypadł mi do gustu. Dziwnie się rozprowadzał i właściwie nic większego na skórze nie robił. W związku z tym raczej nie zainwestuję w pełną wersję. W przeciwieństwie do kremu Vichy zakochałam się na nowo w dwóch woskach Yankee! Przede wszystkim w żurawinie z mandarynką, który jest dla mnie mocno jesiennym zapachem. Gruszka i żurawina to trochę inne, słodsze i mniej subtelne połączenie, choć też przyjemne na jesień, czy zimę.

denko

          To by było na tyle jeżeli chodzi o denko z października. Niebawem pojawi się jeszcze post z denkiem listopadowym, żeby w nowy rok wejść z czystym sumieniem. Mam nadzieję, że nie zapomniałam o żadnym produkcie, co ostatnio mi się zdarzało. Jeżeli lubisz posty denkowe chętnie się dowiem jak się miało Twoje ostatnie denko, koniecznie zostaw komentarz!

Peeling na wagę złota | Vedara Golden Sweet Peeling

$
0
0
          Która z nas nie chciałaby otulać się złotem? W końcu złoto to luksus, a my kobiety bardzo lubimy być luksusowe. Nie wydaje mi się, żeby z Tobą było inaczej - nawet jeżeli teraz kręcisz głową. W każdym razie, ja bardzo chętnie czasem pomyślę o sobie, jak o kobiecie ekskluzywnej, która traktuje się złotem. Mam do tego nawet świetnego pomocnika i właśnie dzisiaj chciałabym Ci o nim opowiedzieć. Lubisz błyskotki? Jesteś typową sroką? W takim razie zapraszam Cię na dzisiejszy post!

Vedara Golden Sweet Peeling

          Bohater dzisiejszego posta, trafił do mnie w październikowym pudełku Shiny Box. Pozytywnie zaskoczyła mnie obecność tej marki w pudełku, więc od razu przeszłam do testów. Firma Vedara kojarzy mi się z kosmetykami, które w swoim składzie mają 24 karatowe złoto. W związku z tym od razu nasuwa mi się myśl: Luksus, przepych i bogactwo! Myślę, że niewiele się mylę ponieważ peeling kosztuje aż 48zł, więc nie jest dla każdego. Ale moja droga! Jaki on jest przyjemny... Zanim jednak opowiem Ci o moich odczuciach to kilka informacji w ramach wstępu.
          Golden Sweet Peeling Vedara według producenta oczyszcza skórę, przyspiesza metabolizm, poprawia mikro krążenie, ponadto dogłębnie nawilża i odżywia. Zawartość oleju kokosowego i migdałowego regeneruje naskórek i tworzy warstwę ochronną, która zapobiega utracie wilgoci. Peeling w swoim składzie posiada też wyjątkowy olejek karotenowy, który dostarcza maksymalną dawkę witamin z grupy B, które z kolei dają skórze piękny, naturalny i delikatny koloryt. Golden Sweet Peeling pozostawia skórę wygładzoną, nawilżoną i świeżą, oraz ze wzmocnioną barierą lipidową. Jest to peeling cukrowy, którego drobinki rozpuszczają się pod wpływek kontaktu z ciałem oraz wodą. W moim odczuciu nie jest to jednak zwykły peeling cukrowy i zaraz dowiesz się czemu. 

Vedara Golden Sweet Peeling

          Dlaczego ten peeling jest tak wyjątkowy? Kiedy zaczęłam go używać, miałam wrażenie, że masuję skórę płatkami kokosowymi, co jest niezwykle przyjemne jak się okazuje. Cukrowe drobinki są tak delikatne, że choć nie dają uczucia mocnego zdzierania, skóra pozostaje cudownie wygładzona. Mogę powiedzieć od razu, że nie jest to typowy peeling cukrowy, jego konsystencja jest niezwykle miękka, lekka i gładko sunie po skórze. Ku mojemu zaskoczeniu faktycznie zostawia delikatne złote drobinki, czego zazwyczaj nie lubię. Są jednak one tak subtelne, że zauważyłam je dopiero przy czwartym czy piątym użyciu peelingu. Stosuję go już od ponad miesiąca i jeszcze myślę starczy mi go na kilka użyć. Chociaż puszka w jaką jest zapakowany jest mało komfortowa jeżeli chodzi o użytkowanie pod prysznicem, to jestem w stanie mu to wybaczyć ze względu na świetne działanie.
          Muszę też wspomnieć o naprawdę wyjątkowym zapachu. Nie łatwo jest go opisać, bo to takie połączenie ekskluzywnych kosmetyków, drogich perfum i jednocześnie lekkości. Delikatna słodycz, przełamana miękką świeżością i subtelnością kosmetyków z wysokiej półki. Ponadto zapach utrzymuje się na skórze kilka godzin po zastosowaniu co dla mnie jest ogromnym plusem. Ale bez obaw, nie jest zbyt intensywny, więc nie gryzie się z żadnymi perfumami. Zdecydowanie mogłabym mieć takie perfumy. Nie tylko otulałabym się złotem, ale i nim psikała! Czy to nie piękna wizja?

Vedara Golden Sweet Peeling

          Peeling Vedara pozostawia skórę bardzo miękką, gładką i jedwabistą w dotyku. Zauważyłam, że efekt utrzymuje się naprawdę długo, nawet podczas nie stosowania peelingu. Zawarte w składzie olejki faktycznie dobrze nawilżają skórę, z czego jestem bardzo zadowolona. Czy warto zainteresować się tym peelingiem? Jeżeli lubisz otaczać się pięknym zapachem, delikatne zdzierające drobinki w peelingu i mocne nawilżenie, to zdecydowanie tak!

A jaki jest Twój ulubiony peeling?

Świąteczne rozdanie, aGwer BeautyBox 3!

$
0
0
          Tak! Nadszedł czas na kolejny, wyjątkowy i naprawdę bombowy aGwer Beauty Box! Tym razem w edycji świątecznej, choć nie tylko. Parę dni temu minęły trzecie urodziny bloga, więc pudełko w tym miesiącu będzie wyjątkowo... Bogate w kosmetyki (i nie tylko)! Jeżeli masz ochotę zgarnąć naprawdę fajną paczkę niespodziankę, po brzegi wyłożoną fajnymi kosmetykami, koniecznie weź udział w rozdaniu! Zasady są jak zwykle banalnie proste, a wszystkie szczegóły znajdziesz w dzisiejszym poście. Zapraszam!


          Tym razem przygotowałam coś naprawdę wyjątkowego. Chciałabym żeby świąteczno-urodzinowa wersja aGwer Beauty Box była na najwyższym poziomie i żeby była w pewnym sensie odzwierciedleniem mojego bloga i tego, o czym możecie na nim napisać. W związku z tym w pudełku znajdą się nie tylko kosmetyki pielęgnacyjne, ale i kolorówka, lakiery do paznokci, ale i mini kominek z woskami! Chciałabym abyś w swoim pudełku znalazła porządną dawkę pielęgnacji, inspirację na makijaże i możliwość otoczenia się przepięknym zapachem.
          Co znajdzie się w pudełko? To głównie niespodzianka, jedyne co mogę zdradzić to firmy jakie na pewno w pudełku się znajdą: Clarena, Bealea, Alverde, Norel, Gosh, Golden Rose, Kiko, Makeup Revolution, p2, Sleek i na pewno kilka innych. Na pewno będzie tam jakaś paletka, którą będziesz mogła wyczarować piękny makijaż, znajdzie się coś do pielęgnacji dłoni, twarzy i ciała.
        Co należy zrobić żeby wziąć udział w rozdaniu? Tym razem będą do spełnienia aż dwa warunki obowiązkowe, inaczej niż poprzednio:

Obserwowanie bloga www.agwerblog.pl

Polubienie profilu AGwer na Facebooku.

Dodatkowo bardzo bym chciała żebyś w komentarzu zgłoszeniowym napisała mi, o czym lubisz czytać na moim blogu, co chciałabyś żeby pojawiało się częściej itd. Nie jest to element obowiązkowy, ale będę brać to pod uwagę przy wybieraniu zwyciężczyni. Zależy mi na tym abyś udzieliła mi szczerej opinii, porady odnośnie bloga - takie maleńkie podsumowanie tego, co tutaj robię.
Bawimy się od dzisiaj do 27.12!

Jeżeli szujesz się zachęcona, lubisz niespodzianki czekam na Twoje zgłoszenie!!

Wzór zgłoszenia:
Obserwuję jako:
Lubię FB jako:
Dodatkowo: (tu wymieniacie wykonane przez siebie opcje i wrzucacie ewentualne linki)


Znacznie zwiększysz swoje szanse jeżeli:
Zasubskrybujesz mój kanał na YT [ klik ]
Polubisz mój Funpage na FB: AGwer - nick/imię i pierwsza literka nazwiska
Polubisz mój wizażowy profil na FB - nick/imię i pierwsza literka nazwiska
Zaobserwujesz mnie na Instagramie: agwer_blog [ klik ] - nick
Będziesz mnie śledzić na SnapChacie: agwer
Będziesz mnie śledzić na Twitterze: agwer_blog [ klik ]
Udostępniensz info na FB - link 
Dodasz mnie do blogroll - link
Dodasz baner u siebie na blogu - link
Wykonasz jakąkolwiek formę udostępnienia info o rozdaniu (FB, Instagram, Twitter - cokolwiek)

REGULAMIN
1. Aby wziąć udział w moim rozdaniu musisz mieć ukończone 18 lat, lub mieć pisemną (zeskanować i wysłać) zgodę rodziców na wzięcie udziału.
2. Nagroda jest sponsorowane tylko przeze mnie i w żaden sposób nie jestem powiązana z żadną firmą.
3. Wysyłam nagrodę tylko na terenie Polski za pomocą Poczty Polskiej, chyba że komuś z zagranicy bardzo będzie chciał wziąć udział musi wtedy pokryć koszty przesyłki.
4. Rozdanie będzie trwało 15 dni chyba że w trakcie jego trwania zdecyduję inaczej o czym na pewno Was poinformuję.
5. Termin rozdania,w którym możecie wysyłać swoje zgłoszenia to: 13.12-27.12.2015 do 23:59.
6. Blogi założone tylko do rozdań NIE będą brane absolutnie pod uwagę.
7. Osoby, które pojawią się w obserwowanych/polubieniach na FB i zniknął nie będą miały możliwości brać udziału w kolejnych rozdaniach, nie trudno jest to sprawdzić. Oraz osoby, który po poprzednich rozdaniach uciekły i wróciły na nowe rozdanie, również nie będą wzięte pod uwagę!
8. Zgłoszenia zostawiajcie w komentarzach, w innych miejscach (np. FB) nie będą brane pod uwagę.
9. Rozdanie nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)
10. Po ogłoszeniu zwycięzcy będę czekać 3 dni na maila z danymi, na adres: agnieszka.agwer@o2.pl, a sobie daje co najmniej 2 tygodnie na wysyłkę paczki.

11. Produkty w pudełko będą nowe i używane, które wcześniej będą odpowiednio zdezynfekowane i przygotowane do użytkowania. Wynika to z faktu, że niektóre produkty są świetne, a u mnie się np. zdublowały.

POWODZENIA!

Cosmabell Beauty touch | żelowe rękawiczki

$
0
0
          Jako pełnowymiarowa kobieta pielęgnacja dłoni jest dla mnie absolutną podstawą. Nie wiem czemu, kiedyś nie przykładałam do tego tak dużej wagi. Czasy się jednak zmieniają, a kobieta zmienną jest, więc nie ruszam się z domu bez kremu do rąk (nieprawda, kłamię - często zdarza mi się o nim zapomnieć...). Kiedy pojawiła się okazja do przetestowania innowacyjnego produktu w pielęgnacji dłoni, nie mogłam się oprzeć! Dziś przygotowałam recenzję rękawiczek do pielęgnacji dłoni Cosmabell Beauty touch

Cosmabell Beauty touch

          Jesienią i zimą powinnyśmy bardziej skupić się na dbaniu o nasze dłonie. Powszechnie są one uznawane za naszą wizytówkę, a w te chłodniejsze pory roku są bardziej narażone na negatywne skutki niskich temperatur. W związku z tym skóra jest zazwyczaj sucha, matowa i szorstka, może też się łuszczyć - a właśnie tego chcemy przecież uniknąć.
          Świetną alternatywą dla klasycznych kremów do rąk są rękawiczki żelowe do pielęgnacji dłoni Cosmabell Beauty touch. Testuję je już od jakiegoś czasu więc w związku z tym, że zima coraz bliżej przyszła pora na recenzję. Przyda się ona szczególnie tym z nas, które borykają się z przesuszoną skórą na dłoniach.
          Rekawiczki Beauty touch to produkt wielokrotnego użytku, który możemy nałożyć na dłonie do 50 razy. Optymalny czas zastosowania rękawiczek to 20 minut, wtedy składniki odżywcze zostaną uwolnione i Twoja skóra będzie przeżywać swoje małe, prywatne SPA. Nie musisz się martwić o czyszczenie rękawiczek, wystarczy przepłukać je w ciepłej wodzie z dodatkiem mydła i nie powinny stracić swoich właściwości. Dobrze jest przechowywać w suchym, chłodnym miejscu - wtedy będziesz pewna, że ich działanie nie zostało zaburzone. Koszt jednej pary to 89zł i można za ich pomocą przeprowadzić dwumiesięczną kurację.
          Osobiście większych problemów z przesuszeniem dłoni u mnie brak, zazwyczaj nie mam na co narzekać, ale kiedy zbliża się zima dłonie potrzebują dodatkowej dawki nawilżenia. Odczuwam suchość skóry, w związku z tym sięgam po kremy znacznie częściej. W tym roku z pomocą przyszedł mi gadżet, który ułatwił mi pielęgnację dłoni.

Cosmabell Beauty touch

          Do czego służą i dla kogo są rękawiczki Cosmabell? Jest to kosmetyk, który pielęgnuję skórę dłoni zarówno osób, które borykają się z mocnym przesuszeniem, jak i tych, którzy mają jedynie drobne braki w nawilżeniu skóry. W rękawiczkach został zastosowany innowacyjny samoaktywujący się żel polimerowy, który jest kompozycją czystego oleju mineralnego i lepkosprężystych związków chemicznych. Tajemnicą i za razem największą zaletą tych rękawiczek jest to, że uwalnianie składników odżywczych dostosowuje się do potrzeb skóry użytkownika. W związku z tym nie musisz się zastanawiać czy potrzebujesz większej ilości żelu, czy mniejszej, on sam zdecyduje ile Twoja skóra potrzebuje. Ponadto żel zawiera:
  • olejek różany - który przede wszystkim przeciwdziała podrażnieniom, łagodzi stany zapalne, zapewnia ochronę przed bakteriami i przyspiesza regenerację, ponadto jest to główna nuta zapachowa wyczuwalna w rękawiczkach;
  • oliwa z oliwek - nawilża, odżywia, wzmacnia skórę, zapobiega utracie wody, łagodzi podrażnienia, zmiękcza naskórek i chroni przed działaniem promieni słonecznych;
  • witamina E - kompleksowo regeneruje i odżywia, opóźnia procesy starzenia się skóry, chroni skórę przed szkodliwymi czynnikami środowiskowymi,
  • olejek jojoba - uelastycznia skórę, bardzo dobrze łagodzi stany zapalne, natłuszcza i zapewnia odpowiednie nawilżenie.
          Żeby wzmocnić efekt działania rękawiczek przed ich nałożeniem zaleca się zastosowanie peelingu, a przy skrajnie przesuszonych dłoniach nałożenie kremu. Dodatkowo, co moim zdaniem jest świetną opcją, rękawiczki możemy nałożyć również na noc, zapewniając im maksymalną dawkę pielęgnacji. Uwierz mi na słowo, że rano dłonie są jedwabiście gładkie, jak nigdy wcześniej. W przeciwieństwie do kremów, które same musimy sobie wybrać i dostosować do potrzeb naszej skóry, rękawiczki Cosmabell to inteligentny kosmetyk, który rozpozna potrzeby naszej skóry. 

Cosmabell Beauty touch

          Choć początkowo byłam nastawiona sceptycznie, to efekt stosowania jest rewelacyjny i jestem jak najbardziej na tak. Dłonie są długo nawilżone, miękkie i jedwabiście gładkie nawet kiedy robię dłuższe przerwy między aplikacjami. Po zastosowaniu rękawiczek na noc, dłonie są wyjątkowo miękkie i nawilżone. Problem z suchymi skórkami zniknął, nie mam uczucia szorstkości, która towarzyszy mi czasami o tej porze roku, a rękawiczki wciąż są w świetnym stanie. Wygodnie się ich używa; ja czytałam w nich książkę, pisałam na komputerze, czy myłam zęby. Materiał z jakiego są wykonane jest przyjemny w dotyku, nie drażni skóry. 
         Musisz zwrócić uwagę czy nie jesteś uczulona na żaden ze składników rękawiczek i czy nie masz na dniach żadnych urazów skóry czy otarć. Jeżeli nie... śmiało możesz zacząć stosować rękawiczki!

Dodatkowo mam specjalnie dla Ciebie rabat -20% na żelowe rękawiczki Cosmabell Beauty Touch. Jeżeli przy zamówieniu rękawiczek na stronie www.cosmabell.pl wpiszesz kod "agwer" dostaniesz 20% zniżki! Idą święta, więc może akurat przyda Ci się taki prezent dla mamy, babci, a może dla Ciebie?

Stosowałaś kiedyś produkt tego typu?

Gabinet Kosmetologii Estetycznej Monika Karbowniczek

$
0
0
          Jakiś czas temu dostałam zaproszenie do Gabinetu kosmetologii Estetycznej, którego właścicielką jest pani mgr Monika Karbowniczek. Pomyślałam, że będzie to świetna okazja żeby opowiedzieć Ci co nieco o jednym ze Szczecińskich gabinetów, który ma bardzo bogatą ofertę zabiegów na ciało, twarz i nie tylko. Jeżeli interesują Cię jakieś zabiegi z dziedziny kosmetologii estetycznej powinnaś zapoznać się z dzisiejszą notką i ofertą Gabinetu Pani Moniki. Zapraszam na porządną dawkę informacji!


            Gabinet Kosmetologii Estetycznej to oaza dla kobiety, która ma ochotę od czasu do czasu sprawić sobie pielęgnacyjną przyjemność. Jest to miejsce stworzone z pasji, miłości i jest realizacją marzeń. Widać, że gabinet został stworzony z zaangażowaniem i dbałością o każdy szczegół. Co rzuca się w oczy od razu, to przemiła atmosfera i bardzo przytulny klimat. Jeżeli poszukujesz zabiegów dla siebie, koleżanki, mamy czy babci - to miejsce ma ogromną ofertę i na pewno znajdziesz coś dla każdej z nich. Jestem przekonana, że profesjonalne podejście jak i widza osób pracujących w tym miejscu pomoże Ci dobrać odpowiedni zabieg do potrzeb twojej cery, ciała czy paznokci. Całą ofertę możesz znaleźć na stronie kosmetologiaszczecin.pl



          Załoga gabinetu pani Moniki to kobiety dobrze wykształcone, które kochają to co robią i angażują się w wykonywane zadania. Właścicielka gabinetu jest absolwentką Wyższej Szkoły Zawodowej Pielęgnacji Zdrowia i Urody w Poznaniu I stopnia oraz ukończyła studia wyższe II stopnia na kierunku kosmetologia na wydziale Nauk o Zdrowiu w Pomorskim Uniwersytecie Medycznym. Jednakże Pani Monika, która zajmuje się tym już od dziecięciu lat wciąż się dokształca, chodzi na szkolenia i kursy, aby sprostać wymaganiom swoich klientek. Jest mistrzynią w swoim fachu i robi to z pasji, która urodziła się w niej jeszcze w latach dziecięcych.
        Pani Daria aktualnie jest doktorantką w Zakładzie Farmakoterapii Dermatologicznej na Pomorskim Uniwersytecie Medycznym, ponadto jest absolwentką kierunku kosmetologia również na PUMie oraz ma ukończony kierunek Technologii Chemicznej kosmetyków na Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym. Pani Daria wykonuje swoją pracę z największym zaangażowaniem i przy dobieraniu zabiegu wykorzystuje swoją wiedzę, aby zaspokoić potrzeby swoich klientek i sprawić żeby poczuły się jeszcze piękniejsze.
          Pani Klaudia to pasjonatka kosmetologii, która wkłada całe swoje doświadczenie i widzę w zabiegi jakie wykonuje. Specjalnością Pani Klaudii są paznokcie, zabiegi na twarz oraz ciało. Jest fachowcem jeżeli chodzi o wykorzystanie technologii IPL i Q-swich. Podobnie jak poprzedniczki stale poszerza swoją wiedzę, zwiększa umiejętności, aby sprostać najwyższym oczekiwaniom jakie stawiają przed nią klientki. 




            Gabinet Kosmetologii Estetycznej oferuje masę zabiegów na twarz jak i na ciało. Panie pracują na sprawdzonych, profesjonalnych produktach takich marek jak Thalgo, Purles, Larens, Semilac, Indygo, Spn Nails, Li Pigments, Biotouch, Hafiller i wiele innych. Wszystkie kosmetyki są sprawdzone, pochodzą z wiarygodnych źródeł i zapewniają stu procentowo profesjonalny zabieg. Właścicielka gabinetu kładzie ogromny nacisk na higienę pracy, także jako przyszła klientka nie musisz się obawiać brudnych narzędzi, czy nieestetycznego otoczenia.
           Wśród usług gabinetu znajdziesz zabiegi na twarz takie jak: mezoterapia mikroigłowa, dermaroller, fale radiowe, mezoterapia bezigłowa, biolift, peeling kawitacyjny. Jeżeli natomiast chodzi o ciało: cellulogia, dermomasażer, radiofrekwencja, endomasaż czy liposukcja ultradźwiękowa. Z działu kosmetologii estetycznej są to takie zabiegi jak lipolizja iniekcyjna, cosmelan, peeling chemiczny oraz makijaż permanentny i wiele, wiele więcej. Warto jeszcze wspomnieć, że w gabinecie Pani Moniki możesz skorzystać z fotodepilacji, fotoodmładzania, zamykania naczynek (co mnie osobiście bardzo interesuje i kusi). Ale to nie wszystko! Zarówno Twoje paznokcie jak i Twój mężczyzna znajdą coś dla siebie! Pełną ofertę zabiegów znajdziesz na stronie gabinetu: kosmetologiaszczecin.pl.




          Podczas mojej wizyty wraz z Panią Moniką wybrałyśmy na początek zabieg z użyciem kwasu migdałowego, który jest bezpieczny dla mojej skóry naczyniowej. Ponieważ to największy problem mojej cery Pani Monika swoim fachowym okiem przyjrzała się moim naczynkom i stwierdziła, że idealnie nadają się pod laser. Niestety zbliżająca się zima i niskie temperatury wykluczają ten zabieg w najbliższym czasie. Jeżeli jednak uda nam się umówić w przyszłym roku na taki zabieg, na pewno zdam relację!
          Wracając jednak do zabiegu z kawasem migdałowym, to muszę przyznać, że był on niezwykle przyjemny. Leżałam na wygodnym fotelu zabiegowym, w okół mnie leciała przyciszona, spokojna muzyka, a pomieszczenie wypełniał delikatny, bardzo przyjemny zapach. Moja twarz została dokładnie oczyszczona i po demakijażu Pani Monika przeszła do działania. Cały zabieg trwał około godziny, a po wyjściu z pokoju byłam niezwykle zrelaksowana. Sprawne dłonie właścicielki gabinetu sprawiły, że bez problemu mogłabym tam zasnąć. O samym kwasie migdałowym myślę przygotuję osobny post, ponieważ dziś chciałabym jednak skupić się na innej kwestii. 




           Profesjonalne produkty jakimi posługują się Panie w Gabinecie Kosmetologii Estetycznej oraz odpowiednie dobranie zabiegów do naszych potrzeb sprawiają, że to właśnie tutaj chciałabym zadbać o swoją cerę. Urzekła mnie bardzo miła atmosfera, bardzo profesjonalne podejście i wiedza jaką wykazują się pracujące w gabinecie Panie. Byłam zauroczona tym jaki cudowny klimat panuje w tym miejscu i nie dość, że Pani Monika dba o to byś i Ty poczuła się wyjątkowo, to piękny wystrój gabinetu sprawia, że chciałabyś zostać tam na dłużej. 


           Nie chciałam żeby ten post wyszedł taki długi, ale doszłam do wniosku, że warto podzielić się z Tobą moimi wrażeniami odnośnie gabinetu. Dawno nie spotkałam się z tak profesjonalnym podejściem i przytulną atmosferą. Na zakończenie chciałabym zaprosić Cię do jednego z trzech gabinetów Pani Moniki, ja byłam gościem na ul. Chłodnej:
  • Szczecin, ul. Chłodna 1 (Osów)
  • Szczecin, al. Wyzwolenia 119 (solarium Słoneczny Sen)
  • Szczecin, ul. Plantowa 1

          Ponadto jeżeli nie masz pomysłu na prezent dla mamy, koleżanki czy nawet partnera to w gabinetach możesz również zakupić bony na zabiegi, które później będą indywidualnie dobrane do potrzeb osoby, która taki bon zrealizuje. Poza stroną internetową zapraszam Was również na Fanpage Gabinetu Kosmetologii Estetycznej.

Lubisz korzystać z usług w gabinetach kosmetycznych, czy raczej wybierasz domową pielęgnację?

8 pomysłów na prezent dla niego

$
0
0
          Święta za pasem, czasu coraz mniej, a Ty wciąż nie masz dla Niego prezentu? Nie wiesz co wybrać, na co się zdecydować bo nie chcesz wybierać czegoś tak banalnego jak książka, czy nowy portfel? Specjalnie z myślą o Tobie przygotowałam 8 pomysłów na prezent dla Niego, które nie są ani banalne, ani trudno dostępne! Nie ważne kim on jest: mężem, chłopakiem, narzeczonym czy ojcem. Moje propozycje są na tyle uniwersalne, że nadają się właściwie dla każdego faceta (skonsultowane!).

prezent dla niego

            Jak na pewno wiesz, niezawodnym prezentem dla każdego (nie tylko dla faceta) jest książka. Nie będę tego negować, bo sama uwielbiam książki i uważam, że to jeden z najlepszych prezentów jaki można komuś ofiarować - książek nigdy za wiele. Poza tym każdy face będzie zadowolony z nowego breloczka do kluczy, pendriva czy bajeranckiej obudowy na telefon. Jednakże pomyślałam, że warto zrobić krok dalej i kupić mu coś bardziej praktycznego, albo coś z bajerem. Jeżeli więc wciąż poszukujesz prezentu dla swojego faceta, lub innego osobnika płci męskiej,  a nie chcesz wydać fortuny przygotowałam aż osiem propozycji, które może uratują sytuacje w te święta? 

1. Enigmatyczna karafka do wina - znalazłam naprawdę świetną karafkę do wina, która może również służyć jako dzbanek na wodzę lub sok. Jeżeli mężczyzna, dla którego szukasz prezentu lubi wino będzie to prezent nie tylko praktyczny, ale i estetycznie przyjemny. Pozycję ze zdjęcia znajdziesz w sklepie Toys4boys za 109zł [klik].
2. Szwajcarski scyzoryk - ja mojemu B. przywiozłam go prosto ze Szwajcarii, ale jest wiele sklepów gdzie takowy można dostać. Uważam, że jest to genialna opcja dlatego, że każdemu facetowi kilka razy w życiu na pewno przyda się scyzoryk. A jeżeli lubi biwakowanie, wyprawy po lesie czy jakieś bardziej ekstremalne zabawy w plenerze, taki gadżet jest niezbędny! Na stronie militaria.pl znajdziesz wiele modeli w różnych cenach [klik].
3. Zestaw śrubokrętów - masz w domu majsterkowicza, który lubi zajmować się tego typu rzeczami? Zestaw śrubokrętów, nawet w wersji mini będzie na pewno trafionym prezentem. Ty będziesz miała pewność, że nie będzie miał wymówki, że nie może czegoś naprawić, a on będzie zadowolony, że ma swój sprzęt pod ręką. Takie zestawy dostępne są chociażby w Leroy Merlin, Castoramie czy nawet w Biedronce. Cena zależy od wielkości kompletu.
4. Bidon sportowy - wersja przeze mnie wybrana to model Citrus Zinger Sport, który umożliwia przygotowanie bogatych w witaminy soków dla sportowców. Ten model został zaopatrzony w specjalną wyciskarkę, którą umieszcza się na dnie naczynia z wybranym przez siebie owocem. Moim zdaniem to świetna opcja dla każdego sportowca! Jeżeli Twój potencjalny odbiorca prezentu (jakkolwiek to brzmi) lubi biegać, jeździć na rowerze czy uprawiać jakiś inny sport: to idealna opcja dla niego. Citrus Zinger Sport znajdziesz na stronie Toys4boys za 119zł [klik].

prezent dla niego

5. Słuchawki bezprzewodowe - masz w domu melomana, a nie koniecznie zawsze masz ochotę słuchać jego muzyki? Słuchawki to genialna opcja, szczególnie bez kabla, choć nie tylko dla niego ale i dla Ciebie. Bezprzewodowe słuchawki są wygodne i można nosić je w całym domu bez obawy, że kot przegryzie kabel. Tak naprawdę wybór modelu zależy od twojej zasobności portfela.
6. Dron - najnowszy krzyk mody! Twój facet nie może go nie mieć! Na szczęście sklepy przygotowały dla nas zdecydowanie tańsze opcje niż super wypasione wersje za kilka tysięcy, na które stać jedynie wielkich szefów korpo. W sklepie Toys4boys można znaleźć i wersje za 200zł (chociażby ten ze zdjęcia [klik]). Model zależy od Ciebie!
7. Bajerancka myszka do komputera - bo jaki facet nie chciałby mieć myszki w kształcie swojego ukochanego samochodu? No chyba tylko mój dziadek, który nie używa komputera... Ale poza tym, nie oszukujmy się - każdy! Możesz je znaleźć w wielu sklepach internetowych, a ceny zaczynają się od 60zł w górę, kwestia tylko odnalezienia TEGO idealnego modelu!
8. PowerBank - chyba najbardziej praktyczny prezent ze wszystkich przedstawionych. Mnie niejednokrotnie uratował... tyłek. Świetna opcja dla podróżujących oraz tych, którzy non stop siedzą na telefonie. Jeżeli Twój facet i jego smartfon zawsze są w pakiecie, możesz dorzucić mu do niego powerbank. Wybór jest tak wielki, że spokojnie znajdziesz coś dla niego.

Jeżeli masz inny pomysł, śmiało! Chętnie poznam Twoją propozycję prezentu dla Niego!




A Ty dla siebie na świąteczny prezent możesz zgarnąć BeautyBox wypchany kosmetykami po brzegi! Wystarczy obserwować bloga i lubić mój profil na FB. Wszystkie szczegóły odnośnie nagród, zasad i zgłoszeń znajdziesz [TUTAJ] lub klikając w zdjęcie.
POWODZENIA!




[źródło] [źródło] [źródło] [źródło] [źródło] [źródło] [źródło] [źródło]

Makeup Geek matte eyeshadows

$
0
0
          Nadeszła pora na kolejną odsłonę cieni Makeup Geek, tym razem przyjrzę się z bliska matowym cieniom tej marki. Jakiś czas temu dostałam nowości w swoje łapki, więc pora podzielić się opinią. Znam te cienie już dość dobrze, bo moje pierwsze zamówienie obejmowało między innymi kilka matów. Dzisiejszy post to nowe kolory i nowe formuły matowych cieni. Jesteś ciekawa jak się prezentują, jaką mają trwałość i czy warto je ściągnąć do Polski? Wszystkie informacje w dzisiejszym poście!


       Jeżeli nie wiesz jakich cieni użyć do makijażu dziennego, który zazwyczaj jest delikatniejszy i mniej wyzywający - sięgaj po cienie matowe. To zawsze sprawdzona i pewna opcja. Osobiście jestem wielką fanką matowych cieni i bardzo często maluję się za ich pomocą. Jest to mój codzienny, oczywisty wybór, sięgam po nie automatycznie każdego dnia. Nie zawsze są to oczywiście cienie makeup geek, chociaż to właśnie one zdominowały ostatnio mój makijaż, nie tylko codzienny, ale i wieczorowy. Zaraz przekonasz się dlaczego.


          Matowe cienie Makeup Geek mają gramaturę, wielkość i wygląd taką jak wszystkie cienie tej firmy. Pisałam już o cieniach foliowych, duochromach i nie tylko, więcej: [tutaj]. Jednakże z matami nie jest taka łatwa sprawa jak z resztą produktów. Chociaż kolory są niesamowite i nie do zastąpienia, to niektóre z nich są początkowo nieco trudniejsze w obsłudze. Zauważyłam,że niektóre cienie lubią być bardziej kremowe niż drugie. Jedne sypią się mocniej (choć to zdecydowana mniejszość), drugie znacznie mniej. Ewenementem w tej kwestii jest Peach Smoothie, który nawet przy delikatnym dotknięciu tworzy w okół siebie małą pustynię. 
           Naprawdę chwalę sobie maty od Makeup Geek. Na swatcha widać jednak, że cienie mają nierówną pigmentację i chociaż cienie z pierwszego zdjęcia wyglądają pod koniec nie tak intensywnie, to w rzeczywistości i podczas pracy ten efekt jest znacznie lepszy. Zresztą w wielu moich makijażach możecie oglądać cienie w akcji, co świadczy o tym, że są świetnej jakości. Nie będę jednak ukrywać, że faktycznie z cieniami bywa różnie.


          Najnowsze kolory są fenomenalne, perfekcyjnie trafiają w mój gust szczególnie te fioletowo, brązowe szarości z różami. Totalnie mój klimat. Chociaż muszę przyznać, że zarówno Marocco jak i Time Travel bardzo mnie urzekły. Jak z wieloma cieniami MUG można je nakładać na sucho, na mokro, a nawet zrobić z nich eyeliner (za pomocą duraline). Co zadziwiające, świetnie trzymają się solo na linii wodnej. Kolory jakie są na zdjęciach to:
  • Motown - ciemny, chłodny fiolet, który momentami wpada nawet w brąz
  • Cherry Cola - cudowny, bordowy brąz z domieszką żurawiny
  • Vintage - ciemny, chłodny brąz podbity fioletem
  • Americano - mocny, ciemny brąz, podbity czerwienią
  • Concrete Jungle -  taupe wpadający mocniej w brąz z fioletowymi podtonami
  • Curfew - cieplutki, klasyczny fiolecik
  • Fairytale - jasny, chłodny fiolet z domieszką szarości
  • Bedrock - jasny, klasyczny cień taupe
  • Petal pusher - zgaszony, brudny róż, taki Dusty Rose ABH na powieki
  • Confection - jasny zgaszony róż, idealny do blendowania
  • Carnival - jasny, mocno podbity różem fiolet
  • Stealth - klasyczna szarość
  • Boo Berry - który na żywo jest zgaszonym granatem (bardzo niefotogeniczny)
  • Time Travel - piękny, głęboki szafirowy granat
  • Echanted Forest - kolor ciemnej butelkowej zieleni
  • Peach smoothie - kultowy odcień MUG, jasna brzoskwinia
  • Sorbet - jaśniutki róż z brzoskwiniowym podbiciem
  • Fiji - jedyny mat z drobinkami, intensywna jasna zieleń
  • Marocco - intensywna, ciepła pomarańcza z czerwonymi tonami
  • Dragonfly - intensywny, mocno zielony turkus



          Robiąc swatche kolejność pokręciłam na samym końcu, ale mam nadzieje, że bez problemu widać, które kolory są w złej kolejności. Jak widzicie pigmentacja jest naprawdę różna. Jak niektóre fiolety i brązy są słabsze, to te ciemniejsze i bardziej intensywne kolory powalają pigmentacją. Zastanawiam się jednak, czy problem nie tkwił w pierwszej warstwie, która była po prostu słabsza i jakby trzeba ją było po prostu zetrzeć żeby dotrzeć do docelowego cienia. Teraz cienie bez najmniejszych problemów dzielą się swoją pigmentacją i są bardziej kremowe. 
         Ja lubię te cienie głównie dlatego, że genialnie się blendują. To taka przyjemność mojej pracy, kiedy mogę rozcierać i rozcierać, a one wciąż wyglądają dobrze. Świetnie łączą się ze sobą, tylko nieznacznie tracą kolor podczas blendowania (czepiam się) i są naprawdę wielorakiego zastosowania. Nie jeden raz używałam ich do wykonturowania twarzy czy zabawy z brwiami. Ponadto uważam, że mają bardzo przyzwoitą trwałość. Nałożone na korektową bazę potrafią wytrzymać naprawdę długo, choć te jaśniejsze cienie lubią nieznacznie uciekać w ciągu dnia.


          Będę szczera i powiem, że nie są to cienie idealne. Ja je lubię i przyjemnie się na nich pracuje, ponadto uważam, że ogromny wybór kolorystyczny daje im przewagę nad innymi markami. Fakt, że można je kupić solo również przemawia na plus. Dla mnie są to zdecydowanie lepsze cienie niż chociażby te, które proponuje Inglot. Są też trochę droższe, bo kosztują po przeliczeniu na złotówki ok 23zł, ale to naprawdę dobra cena za taką jakość. Za pojedyncze cienie MAC płaci się ok 54zł i moim zdaniem, nie są tak dobre jak bohaterowie dzisiejszej notki.
         Cienie MUG można już kupić w kilku drogeriach internetowych, ale często ich cena przekracza 35zł, a zamawiając z kimś od producenta nawet z wysyłką można się zamknąć w mniej niż 30zł/szt.

          Czy polecam? Tak. Jeżeli stawiasz na wysoką jakość, szukasz ciekawych kolorów i nie boisz się eksperymentować z makijażem, poznawać nowości i cena Cię nie przeraża - nie masz się nad czym zastanawiać. Są to świetne produkty, dobrej jakości za niewygórowaną cenę.

Znasz cienie MUG? A może sama chciałabyś je kiedyś sprawdzić?

FACEBOOK INSTAGRAM YOUTUBE TWITTER | SNAPCHAT: agwer




       Chcesz sprawić sobie prezent na święta? A może chcesz żebym ja zrobiła Ci prezent niespodziankę? Żaden problem! Wystarczy obserwować bloga i lubić mój profil na FB żeby wziąć udział w świąteczno urodzinowym rozdaniu! Wszystkie szczegóły odnośnie nagród, zasad i zgłoszeń znajdziesz [TUTAJ] lub klikając w zdjęcie.
POWODZENIA!


Nowości kosmetyczne | NARS, Kallos, Bourjois

$
0
0
          W listopadzie (nie wiem dlaczego chciałam napisać w marcu... długa chwila ciszy) jak pewnie nie jedna z Was, ja również skorzystałam z promocji w Rossmannie. Ponadto znalazłam kilka ciekawych produktów w TKMaxxie i udało mi się online złowić coś firmy NYX, która aktualnie jest u nas trudniej dostępna. Jak zwykle dominuje u mnie kolorówka, ale znalazło się też coś do włosów i do ciała. Ostrzegam, będzie duuużo zdjęć!! Zapraszam.

Nowości kosmetyczne

Nowości kosmetyczne

          Nie mogłabym nie pokazać dwóch produktów z Soap&Glory, które udało mi się znaleźć w TKMaxx. Pierwszy raz spotkałam produkty tej marki w tym sklepie i od razu się oczywiście połasiłam. Do mojej łazienki dołączył żel pod prysznic FOAM Call, którego zapach początkowo bardzo mi się podobał, ale niestety w połączeniu z wodą nie jest już taki przyjemny... Masło z kolei jest rewelacyjne, zarówno jeżeli chodzi o zapach, nawilżenie i prędkość wchłaniania - super!

Nowości kosmetyczne

          Wśród włosów znalazły się dla mnie same nowości, bo żadnego z tych produktów jeszcze nie miałam. Wcierka ECLAB, hair treatment to zakup pod wpływem chwili, kupiłam ją po namowie Pani ze sklepu. Ponoć rośnie po Niej burza włosów. Jak wykończę wcierkę pokrzywową, zabieram się za testy bo jestem jej bardzo ciekawa. Maska Multivitamin Kallos kusiła mnie dość długo, ale nie chciałam kupować na zapas. Wykończyłam maskę Placenta i wybrałam tę, jestem jej bardzo ciekawa poza tym, pachnie obłędnie! Szampon Batiste sam w sobie to dla nie nowość, ale wersji medium&brunette jeszcze nie stosowałam. Jest nieco za jasny, ale na gwałt potrzebowałam suchego szamponu, a ta wersja wydała mi się mniejszym złem po prostu niż inne.

Nowości kosmetyczne

Nowości kosmetyczne

Nowości kosmetyczne

          Jak ostatnio w TKMAxx nie mogłam znaleźć nic ciekawego, tak tym razem nie mogłam się zdecydować. Przede wszystkim znalazłam kilka nie ruszanych cieni NARS i dla siebie wybrałam trzy. Soczystą, ale jednocześnie przygaszoną malinę o wdzięcznej nazwie Grenadines, bardzo jasną, fioletowo różową szarość D. Gorgeous i duo China seas. Cienie mają bardzo dobry pigment i piękne kolory! Bawiłam się nimi jeszcze niewiele, ale na pewno zrobię za ich pomocą jakiś makijaż.
          Wyszperałam też rzęsy z Ilamasqua, które będą idealne na jakąś wystrzałową sesję. Drugie rzęsy z eyeCANDY wybrałam już raczej z myślą o sobie. Będą świetne do mocnego wieczorowego makijażu, a ja bardzo lubię rzęsy tej firmy, bo już miałam przyjemność nosić kilka par. Zakupy były naprawdę bardzo udane, jestem mega zadowolona.

NARS

Nowości

Nowości

Nowości kosmetyczne

           Jak wspomniałam wcześniej, nie przepuściłam też promocji w Rossmannie. W tym roku polowałam na kultowy już podkład Bourjois Healthy mix, wybrałam kolor 52, który aktualnie jest nieco za ciemny. Jak będzie jakaś przecena skuszę się na nr 51, żeby je mieszać. Chciałam też spróbować puder Bourjois i wybrałam kolor 02. Z produktów do ust zdecydowałam się na moją pierwszą pomadkę lipfinity z Maxfactor'a w numerku 006, czyli jasna, delikatna brzoskwinia. Nie mogłam się też powstrzymać przed kolejną kredką do ust z Rimmela i tym razem postawiłam na nr 200 keep mauving, neutralny ciemniejszy odcień moich ust. Przy produktach do oczu wybrałam sobie kolejny kolor matowy cieni color tattoo od maybeline creme de nude i jestem z niego bardzo zadowolona. Recenzja tych cieni już się pojawiła: [klik]. Długo szukałam też żelu z Bourjois BROWdesign, który okazał się być całkiem niezły (a jeżeli szukasz jakiegoś dobrego żelu do brwi, rzuć okiem na przegląd drogeryjnych propozycji: [klik]). Nie mogłam też przeć się zakupowi kolejnego opakowania Volume Milion Lashes So Couture z L'oreala!

Nowości kosmetyczne

          Ponieważ w listopadzie wykończyłam ze dwie lub nawet trzy butelki podkładów, musiałam uzupełnić zapasy. Ponieważ na jednej z drogerii internetowych była promocja na podkład Revon ColorStay, wybrałam sprawdzony kolor 150 Buff i ciemniejszy odcień Golden beige. Lubię te podkłady, więc wiedziałam, że biorę produkt dobrej jakości. Totalnie spontanicznie wybrałam się do Natury i chwyciłam żel do brwi z essence (który moim zdaniem jest bardzo kiepski) i pisak do brwi z Catrice nr 040 Brow'dly presents, który... zielenieje na moich brwiach. W gratisie do zamówienia dostałam lakier z China Glaze, który przyda się na sylwestra. Kolejnym trafionym zakupem, były matowe pomadki z NYX soft matte, które pojawiły się na ezebrze. W końcu udało mi się dostać słynną Copenhagę, a San Paulo wzięłam na spróbowanie i oba kolory bardzo mi się podobają!

Nowości kosmetyczne

          Promocje mnie pochłonęły, ale każdy z tych produktów od dawna chodził mi po głowie i bardzo cieszę się, że udało mi się je kupić. Nowy rok przyniesie sporo testów i recenzji fajnych produktów. Który z nich powinnam opisać jako pierwszy?

A jakie były Twoje zakupy w listopadzie?



FACEBOOK INSTAGRAM YOUTUBE TWITTER | SNAPCHAT: agwer_blog



       Chcesz sprawić sobie prezent na święta? A może chcesz żebym ja zrobiła Ci prezent niespodziankę? Żaden problem! Wystarczy obserwować bloga i lubić mój profil na FB żeby wziąć udział w świąteczno urodzinowym rozdaniu! Wszystkie szczegóły odnośnie nagród, zasad i zgłoszeń znajdziesz [TUTAJ] lub klikając w zdjęcie.
POWODZENIA!


Viewing all 695 articles
Browse latest View live